Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 10 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Wto Maj 17, 2022 10:15 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Zadowolony szczeniak.
Właśnie tak można by opisać Jace'a, gdy wysłuchiwał rzucanych w jego stronę komplementów. Postawione na sztorc uszy i intensywnie latający na boki ogon mówiły same za siebie. Naprawdę był łasy na podobne uwagi. Zachichotał jednak przy wspomnieniu o mięsie, wpatrując się w niego wyraźnie roziskrzonym wzrokiem.
Nie musisz lubić wszystkiego. Jeśli jednak zechcesz, mogę ją upolować i faktycznie przyrządzić tak, byś potem się nie zatruł — puścił mu oko, zsuwając na chwilę wzrok na jego dłoń na swojej klatce piersiowej. W sumie to nie do końca on nie chciał niczego robić. To Shane za każdym razem mówił o bezpieczeństwie. On po prostu wycofywał się zgodnie z jego wolą, dodatkowo starając się uszanować jego chęci odkrywania. W końcu jakby nie patrzeć Jace czuł się zbyt naturalnie na pustyni, by przejmować się podobnymi rzeczami. Spędził na niej ponad dwadzieścia lat. Sypiał, polował, wędrował, robił absolutnie wszystko. Gdyby na każdym kroku swojego życia miał przejmować się pojawiającymi bestiami, nie byłby w stanie zmrużyć oka nawet na minutę. W końcu tereny były gigantyczne, a bestie wcale nie zajmowały na nich każdego metra sześciennego. Na ten moment nie zamierzał go jednak dręczyć. Jakby nie patrzeć, pod wieloma względami, Kassir nie czuł się w pełni komfortowo nawet w ich własnym domu. Mieli przez sobą jeszcze dużo czasu, by to zmienić.
"Zawołaj mnie za dwadzieścia minut."
Uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi, widząc, jak znika w ciemnościach, prowadzony przez drobne elektryczne wyładowanie. W którymś momencie Morax wbiegł na osuszony obecnie zbiornik, przeskakując zwinnie przez jego ogon, drepcząc z wyraźnym zadowoleniem po piachu. Jace prychnął cicho z rozbawieniem, odrywając kolejną wodną kulę od fal, przesuwając ją przed pyskiem smoka, który momentalnie się ożywił. Roześmiał się, widząc, jak kłapie na nią zębami, próbując złapać ją w pysk. Nie, żeby Jace zamierzał mu na to pozwolić. Zmienił kształt wytworzonego przez siebie fragmentu w większą ważkę, którą zaraz skierował wokół, obserwując jak Morax biega za nią w kółko, od czasu do czasu czając się zabawnie z uniesionym w górę tyłem, by zaraz wyskoczyć na nią energicznie w górę. Zupełnie jak polujący kot. Koniec końców pozwolił, by ją dogonił. Wodny owad pękł i opadł na ziemię w formie wielu kropel, mocząc tym samym piach. Smok przekręcił łeb w bok z jawną dezorientacją, nim zaczął kopać w mokrej ziemi, wyraźnie jej szukając.
"Jace, Jace, wszystko dobrze?"
Z tego wszystkiego kompletnie zapomniał, że miał go zawołać. Wyglądało jednak na to, że jego moce ponownie wskoczyły na wyższy poziom, wydłużając czas, po którym zaczynał nadwyrężać wzrok. Nie czuł żadnego otępienia, obraz nie rozmazywał mu się przed oczami, nie był też szczególnie zmęczony. Z drugiej strony, był pewien, że Shane nie przesiedział tam godziny. Ziewnął i wstał z ziemi, rzucając do Moraxa krótkie "chodź" po koreańsku, nim wyszedł z powrotem na brzeg, czekając aż Kassir również znajdzie się na bezpiecznej przestrzeni. Woda chlusnęła głośno, wracając na swoje miejsce, choć nie zalała żadnego z nich.
Nic nie znalazłeś? — zgadł, widząc jego minę. Wyglądało na to, że nie miał ostatnio szczęścia. Westchnął cicho i przyciągnął go do siebie, obejmując jego kark rękami.
Możemy tu wrócić następnym razem. Weźmiesz ze sobą porządne źródło światła. W końcu wiemy już jak tu trafić. Nie ma co oczekiwać, że od razu rozwiążesz wszystkie tajemnice w kilkanaście minut — powiedział, zsuwając powoli głowę w bok, by ugryźć go lekko w bok szyi. Nie lubił widzieć go w takim stanie.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 10 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Maj 18, 2022 10:05 am
Objął Jonathana, przytulając się mocniej do niego. Jego obecność teraz działała niczym chłodny okład na bolące miejsce. Obecny jego stan można było porównać do tego. Był całkowicie spokojny - porażki były niemałą częścią jego życia, a odnalezienie czegoś ukrytego nigdy nie było proste. Jednakże to zarazem puste uczucie w piersi nie dawało się stłamić. Rozczarowania płynącego z nieefektywnego poszukiwania. Frustracji, gdy trop nagle urywał się, a dookoła krajobraz był taki sam. Strachu, że umiejętności nie wystarczyły, by pozyskać pożądany efekt.
- Światło, papier - uzupełnił cicho, dotykając swoim policzkiem jego. - Wiem, że masz racje, ale... obecne emocje mówią mi co innego. Spokojnie. Przejdzie mi za chwilę. W końcu jestem na to przygotowany - przymknął oczy, wsłuchując się w to, jak woda zaczęła się uspokajać za jego plecami. - Łaskoczesz, Jace - jego zęby wyczuwalne na szyi były całkiem przyjemne. - Wracajmy do domu. Przynajmniej wypoczniemy - zachichotał cicho. - Możemy pomyśleć kiedyś o spędzeniu wolnego czasu na pustyni. Razem, bez twojej czy mojej pracy związanej z podjętymi zawodami - zasugerował, ostrożnie odsuwając się od niego. Na razie mogło to pozostać jedynie w planach.
- Nie dość, że piękny, to jeszcze utalentowany. Przyznaj się, ile wytrzymałeś tak z mocą? - złapał go za dłoń, splatając ze sobą palce. Odwrócił się jeszcze na Moraxa, który właśnie machnął łapką w powietrzu, nim zaczął plątać się między ich nogami, lekko ocierając się ogonem.
Pociągnął Woloxa w stronę namiotu. Co pozostało więcej niż spędzić tu chwilę, aby potem spakować się i powrócić do zielonego miasta?

z/t x2
Nie możesz odpowiadać w tematach