Won.

I tyle w temacie.

Shkretëtirë
Shkretëtirë

Pustynia Shkretëtirë Empty Pustynia Shkretëtirë

Wto Lut 22, 2022 9:42 pm
największe pustkowie, opis opis
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Wto Lut 22, 2022 10:22 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Minęło już trochę czasu, nim ostatni raz wybrali się na pustynię.
Nic dziwnego, że Jace od samego rana wydawał się być nieco bardziej niecierpliwy niż zwykle. Normalnie nazwałby to ekscytacją, gdyby nie fakt, że każde najmniejsze opóźnienie sprawiało, że stawał w miejscu. Uderzał miarowo stopą w podłoże i wyraźnie czekał, by móc już wyruszyć.
Lubił Lynne. Ale niezależnie od tego ile czasu by tu nie spędził, nie potrafił postrzegać go jako własnego domu. Temperatury przez większość czasu były przyjemne, ale niebo oferowało zbyt mało słońca. Deszcz za każdym razem przyprawiał go o ciarki, a unosząca się w powietrzu wilgoć raczej średnio go zachęcała. Gdyby nie Shane, bez wątpienia byłby tu jedynie okazyjnym gościem. Nie było w końcu tragicznie. Po prostu nie tak jak tego potrzebował.
Gotowy? — zapytał prawdopodobnie po raz piętnasty, obchodząc Shane'a dookoła. Wziął od niego tyle ciężaru, ile ciemnowłosy chciał mu oddać, pomagając mu się jeszcze po raz kolejny upewnić, że wszystko wzięli. Nawet jeśli jak na jego gust mieli tego po prostu za dużo. Nie zamierzał się jednak kłócić. Jeżeli dzięki temu Kassir był, albo przynajmniej czuł się bezpieczniej, był gotów targać ze sobą pół miasta. Gdy ruszyli w stronę granic, sam przyłapywał się na tym, że idzie zdecydowanie zbyt lekkim krokiem przez co, co rusz musiał się cofać do ciemnowłosego, biorąc poprawkę na jego tempo.

***

Dopiero gdy znaleźli się na pustyni, w końcu poczuł się dużo swobodniej. Cierpliwie czekał aż miasto stanie się zaledwie słabym zarysem w oddali. Płaszcz jego ojca skutecznie chronił go przed przegrzaniem, lecz mimo to Wolox rozkoszował się otaczającym ich ciepłem. Po upewnieniu się, że nie natrafią w pobliżu na żadne niechciane towarzystwo, pozwolił, by uszy i ogon pojawiły się na zewnątrz, zaraz przekładając te pierwsze przez specjalnie wykonane w tym celu zapięcia w kapturze. Zwrócił się w stronę Shane'a z wypisaną na twarzy euforią, skacząc przez chwilę dookoła niego jak szczenię, uważając, by nie zdeptać przy okazji Moraxa.
Który plan ostatecznie obieramy? Najpierw chcemy zapolować, a potem próbować e... odkrywać? Czy chcesz poszukać jakichś swoich... czegokolwiek szukasz... a potem zapolujemy na coś większego? — spytał, przystając w miejscu. Obie opcje miały swoje plusy i minusy. Jeśli chcieli polować na bestie, mógł po prostu zgarnąć najważniejsze części. Niemniej równało się to dodatkowemu obciążeniu, które mieli targać ze sobą niewiadomo-jak-długo, podczas poszukiwań Kassira. Z drugiej strony, jeśli najpierw ruszą na wędrówkę, a potem będą polować, będą dość mocno uzależnieni od warunków, w jakich się znajdą.
Najważniejsze było jednak to, co chciał zrobić z Shanem. Wolałby nie angażować ani jego, ani Moraxa w swoje polowanie. Ten drugi nie nadawał się do celów podobnego kalibru. Pierwszy z kolei nawet jeśli dysponował silną mocą, nadal nie był łowcą. Nie chciał, by stała mu się krzywda i prawdopodobnie ta właśnie myśl najmocniej rozpraszałaby go podczas całego precedensu.
Machnął ogonem i spojrzał na jedną z wydm, nie potrafiąc do końca znaleźć dobrej odpowiedzi. Wtedy też jego oczy rozbłysły nieznacznie, gdy złapał nagle Shane'a i zmusił go do klęknięcia na ziemi, wpatrując się w zarys dostojnej sylwetki adarożca.
Kto by pomyślał, że tak szybko na coś trafimy? Chyba przynosisz mi szczęście — wymamrotał, analizując sytuacje. Adarożca niezwykle łatwo było zabić... i niesamowicie trudno podejść. Zastanowił się przez krótką chwilę, patrząc na Shane'a. Nie potrzebowali mięsa. Ale jego poroże chodziło po dobrych cenach. Pytanie, czy było to warte pozbawienia go w tym momencie życia, skoro nie wykorzystają go w pełni, a jedynie dodadzą sobie obciążenia.
Koniec końców pozostawił decyzję ciemnowłosemu, cały czas uważnie się w niego wpatrując.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Lut 23, 2022 10:22 am
Sam osobiście nie był wybitnym fanem pustyni. Może to kwestia życia i wychowania w Lynne, a może to 1/4 krwi osoby z Isenvee, ale nie potrafił dostrzec tego miejsca jako czegoś, gdzie mógłby żyć na stałe. Oczywiście, była piękna. Piękna i niebezpieczna, a na swój sposób tak samo surowa, jak i jej lodowy odpowiednik. Dlatego też chętnie przychodził tutaj, spełniając swoje zachcianki i zarazem obowiązki jako Odkrywca. Zażyty eliksir pozwalał znosić trudne warunki, a płaszcz zarazem skutecznie chronił przed najgorszym skutkiem. Ekwipunku nie było na tyle, by uniemożliwiał mu swobodne poruszanie się. Mając doświadczenie w samotnych wędrówkach, wiedział, ile potrzebował, by nie obudził się w największym niebezpieczeństwie z niczym.
Ja chyba wyprowadzam dwa zwierzaki - westchnął, spoglądając na zadowolenie Jace'a i Moraxa z powodu znalezienia się na znajomych terenach. Nie dziwiło go to, patrząc na fakt, że to ich bardziej naturalne środowisko. Sam zachowywał całkowity spokój, jedynie nieznacznie rozglądając się na boki, by upewnić się, że nagle nie zasuwa coś w ich stronę.
- Wolałbym, byś nie mówił o tym, jakby to było nic - skomentował kwestię jego zajęcia. Może i dobrze, że nie podjęli rozmowy dalszej na temat walki. Kassir miał tendencję do zwykłego zezłoszczenia się na Woloxa, gdy ten zaczynał przesadnie myśleć o niewciąganiu go w walkę. Nie potrzebował niańki na pustyni, tylko towarzysza. Chociaż etap kłótni i o tą rolę już przeszli.
Posłusznie przyklęknął, spoglądając w kierunku, gdzie patrzył Jace. Uniósł lekką brew na widok bestii, po czym przekrzywił głowę, analizując na szybko w myślach ową sytuację. Pokręcił przecząco głową.
- Lepiej będzie, jak będziemy wracać - powiedział zniżonym tonem głosu. - Polowanie teraz, bez możliwości szybkiego powrotu, będzie zbyt sporą stratą względem możliwych zysków - wypuścił ostrożnie powietrze z płuc. Bezsensowne zabijanie, bez wykorzystywania maksymalnego tego, co daje bestia, było czymś, na co nie mógł się do końca zgodzić. Chociaż szlachetne pobudki związane z byciem mieszkańcem roślinnego miasta mu już dawno przeszły. Między innymi kwestia jedzenia mięsa.
- Chodźmy. W głąb pustyni natrafisz na ciekawsze cele i bardziej warte uwagi - dodał, starając się kryć lekki niepokój, jaki go ogarnął. Nie widział tutaj nic. Całkowicie. Kierując kolejne kroki w znanym sobie kierunku, zaczął zastanawiać się, czy źle zaufał własnej intuicji. - Idziemy - zadeklarował kierunek, zamierzając ominąć bestię. Wolał przebyć w środku dnia jak najwięcej odległości, nim musieliby rozłożyć się na noc.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Lut 23, 2022 12:18 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Położył po sobie uszy, wyraźnie szukając w głowie odpowiednich słów.
To nie tak, po prostu... nie wiem jak to nazywać — podrapał się po policzku, rzucając mu nieco zmieszane spojrzenie – wiesz, w moim przypadku jest dość prostolinijnie. Pustynia. Bestia. Zabijasz. Wracasz. U ciebie to bardziej skomplikowane, nigdy nie wiem, czy... szukamy czegoś konkretnego. Budynku, przedmiotu, czegokolwiek? Czy masz jakiś plan, czy będziesz chodzić, przekopując piasek, w nadziei na to, że coś znajdziemy? Dostałeś jakiś trop od innych czy jesteś tu indywidualnie?
Jace nie był odkrywcą i nigdy jakoś szczególnie nie interesowało go odkrywanie reliktów przeszłości. Co nie znaczyło, że nie miał wobec nich szacunku, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt jak głęboko zakorzenioną miał w głowie własną kulturę. Nie miał jednak tendencji do wypytywania go o szczegóły, zawsze czekając, aż sam mu ich udzieli w pierwszej kolejności. Pewnie powinien się w końcu nauczyć, że jego niewtrącanie się mogło zostać odebrane jako lekceważenie.
Nie lubił się z nim kłócić. W żadnym temacie. Mimo to czasem po prostu nie potrafili odpowiednio się ze sobą porozumieć, zwłaszcza gdy Shane nie rozumiał, że to nie jego umiejętności są problemem podczas polowania co fakt, że Jace nieustannie musi na niego uważać i nie może w pełni poświęcić się konfrontacji. Gdy chodziło o mniejsze bestie, nie miał z tym większego problemu, ale gdy w grę wchodziły większe...
Nie potrafił ot tak po prostu mieć gdzieś, że coś może mu się stać. Shane mógł się podnosić praktycznie za każdym razem, leczyć ze śmiertelnych obrażeń, ale już raz prawie go stracił. Nic dziwnego, że od tamtej pory dorobił się swego rodzaju traumy.
Pokiwał posłusznie głową w odpowiedzi na jego słowa.
W porządku — wstał z ziemi, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie adarożcowi, nim utkwił wzrok w Shanie. Zawahał się przez chwilę, nim w końcu przeskoczył zwinnie i zaszedł mu drogę z wyraźnym zaniepokojeniem. Ułożył dłonie na jego twarzy, uważnie się w niego wpatrując.
Nie bądź na mnie zły, naprawdę nie miałem niczego złego na myśli. Wiesz, że jestem gotów chodzić z tobą tygodniami, jeśli tego będziesz potrzebował, prawda? — wolał się upewnić przed dalszym podjęciem podróży, niż iść zastanawiając się co rusz, czy aby na pewno wszystko było w porządku — Więc... masz jakiś konkretny kierunek czy szukamy czegokolwiek? Ostatnim razem nie mieliśmy okazji dotrzeć do Wzgórza Zagubionych, zawsze możemy spróbować ponownie. Tym razem jesteśmy trochę lepiej przygotowani, chociaż to nadal minimum tydzień drogi.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Lut 23, 2022 10:25 pm
Nie odpowiedział mu, bardziej pogrążając się we własnych rozmyślaniach. Dlatego też wyraźnie drgnął, zatrzymując się gwałtownie, gdy Wolox zaszedł mu drogę. Spojrzał pytająco, czując dotyk palców na policzku. Uśmiechnął się zaraz potem.
- Nie jestem na ciebie zły - powiedział do niego, gdy wysłuchał go. - Po prostu martwię się, że nic z tego nie wyjdzie - a samo wyjście okaże się bezsensowne. Niełatwo było powstrzymać takie narastające obawy, zwłaszcza, gdy dookoła nich krajobraz się nie zmieniał.
Jego spojrzenie złagodniało, gdy usłyszał jego kolejne słowa. Deklaracja, że chciał z nim chodzić długo, pocieszała go na swój sposób, nawet jeśli podświadomie wolał go nie męczyć, gdzie ich profesje całkowicie odbiegały od siebie.
- A ty nie miałeś czasem dostarczyć towaru dla handlarzy? - spytał się, kładąc dłonie na biodrach i nieco przechylając swoją pozycję. - Dalekie podróże nie pozwolą ci na dobre interesy - zauważył. - I nie. Na kolejne podejście na Wzgórza Zagubionych wymaga o wiele lepszego przygotowania niż to teraz - poprawił swoje wyposażenie. - Mój cel to sama pustynia, a dokładniej najbliższa oaza. Nie powiem, że to bezpośredni trop, ale dostałem parę wskazówek, które chcę sprawdzić. Fajnie byłoby coś przynieść ze sobą - uśmiechnął się nieznacznie, spoglądając w oddal. - Więc idziemy? - rzucił zaraz potem, proponując kierunek.
Jednakże chodzenie w dzień w pewnym momencie zaczęło go przerastać. Temperatura była dokuczliwa, a stawianie kroków w takim upale oraz sam progres dla Shane'a był bardzo powolny. Eliksir pozwalał mu znieść te trudne warunki, ale nie powodował, że stawał się nagle niewrażliwy na to wszystko.
Czasem kusi mnie wypicie parę dawek, by zobaczyć, czy to zaskoczy lepiej.
Dlatego też narzucił podejście nocne. Wędrówka w nocy mogła być bardziej niebezpieczniejsza przez aktywność bestii, ale zarazem o wiele bardziej skuteczna niż męczenie się w dzień.
Ale to i też zmuszało ich do próby odsypiania w dzień całej wyprawy.
- Jace, jemy zapasy dzisiaj czy polowanie małe? - spytał się międzyczasie spoglądając w oddal. - Mi to obojętne - żachnął zaraz potem, rozkładając się jak długi w wnętrzu namiotu, by skorzystać z przerwy. Sam dla siebie nie potrzebował jej za długiej, więc uznał za cel, by przypilnować, czy Morax oraz Jace poprawnie wysypiają się.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Lut 23, 2022 11:16 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Odetchnął mimowolnie z ulgą, unosząc uszy ku górze, momentalnie odzyskując humor. Odwzajemnił uśmiech, przesuwając palcem po jego policzku.
Trochę wiary we własne umiejętności – przysunął się do niego, by krótko go pocałować, zaraz się odsuwając. Doskonale wiedział, że mimo eliksirów, Shane nie znosił upałów tak dobrze jak on.
Jestem pewien, że znajdziesz coś, czego inni nie widzieli. Jak nie tym razem to następnym, w końcu ciężko się spodziewać, że codziennie trafimy na jakieś resztki miasta po dawnych cywilizacjach — zażartował, trzymając już grzecznie ręce przy sobie. Nawet jeśli średnio miał na to ochotę. Całe szczęście wyglądało na to, że aż nazbyt dobrze kontrolował samego siebie. Szczerze mówiąc, sam był nieco pod wrażeniem, biorąc pod uwagę fakt, że nie miał aż tak wielu szans, by się wyszaleć. Nawet jeśli przed wyjazdem i tak dobierał się do niego na wszelkie sposoby, trzymając po prostu bezpiecznej granicy.
Nie przejmuj się tym. Jakby nie patrzeć w przeciwieństwie do większości łowców żywnościowych, polując na większe bestie, zachowuję pełną autonomię. Nie pozwalam sobie wyznaczać żadnych terminów, ani nie pracuję dla nich. Kiedy im coś przyniosę, wtedy coś kupują. A handluję na tyle egzotycznym towarem, że zawsze znajduje się jakiś chętny, w końcu każdy może ci przynieść poroże adarożca, ale mało kto porywa się na pazury lamii czy ogon sępiona — zszedł mu z drogi, zamiast tego zajmując miejsce u jego boku. Skontrolował pokrótce Moraxa, dreptał jednak na tyle żywiołowo, że zdecydowanie nie potrzebował jeszcze wody.
Podali kierunek oazy? — jakby nie patrzeć na pustyni było ich całkiem sporo. Nawet jeśli każda była tak samo trudna do znalezienia.
Widział jak stan Shane'a stopniowo się pogarsza. Starał się od czasu do czasu wywołać jakąś przyjemną, chłodną mgiełkę, ale wiedział, że była to bardzo krótkotrwała pomoc, daleka od jakiegokolwiek komfortu.
Ostatecznie podróże nocą nie były aż takim złym pomysłem. Leżał właśnie w namiocie na boku, obejmując własny ogon, którego końcówka drgała od czasu do czasu, zupełnie jakby wysyłała jakiś dziwny sygnał.
Dziś. Jeśli zbyt długo będą przebywały w cieple, mogą się zepsuć. Upoluję coś nocą, przy takim upale będzie można pokroić mięso na cienkie plastry i je wysuszyć. Starczy nam na kilka dni, a będziemy mieć pewność, że się nie zepsuje — wymruczał, ziewając cicho w wierzch własnej dłoni. Przesunął się nieco w bok i wyciągnął rękę, by wziąć tę należącą do Shane'a, choć na chwilę przyciskając ją sobie do policzka i przymykając oczy.
Lynne zdecydowanie ma przewagę nad Shkretëtirë pod względem komfortu sypiania ze sobą — powiedział, zaraz cicho wzdychając — ale póki co nie jest tak źle jak myślałem, że będzie. To dobrze.
Machnął lekko jednym z uszu, nim zamknął powieki na dobre, nawet jeśli jeszcze nie zasypiał. Jeśli mieli jeść, to wolał mu potowarzyszyć.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Lut 24, 2022 9:12 pm
Pocałunek wystarczył, by delikatnie rozluźnił się. Nie było to magiczne zaklęcie, które mogłoby rozwiązać jego obecny problem, ale świadomość, że nie był sam, na swój sposób pomagała podbudować humor.
- Do odkrywania miast mi daleko - odparł rozbawiony. - Ale może w przyszłości - gdy podejmie się wyprawy minimum miesięcznej. Ale do tego wolał mieć o wiele lepsze przygotowania oraz więcej wskazówek, niż próbować szukać, zdając się na łut szczęścia.
Przesunął wzrokiem na bok.
- Skoro tak mówisz... - nie zamierzał dyskutować z nim odnośnie jego własnego zajęcia. Zwłaszcza, gdy sam miał określony swój typ działania oraz wiedział, czego chciał się podejmować. - Nie dziwi mnie to. Walka z nimi to często prośba o samobójstwo - skomentował jeszcze, by zaraz potem skinąć twierdząco głową. - Może to niewiele, ale kierunek to północny wschód.
Nawet jeśli wędrówka nie należała do najłatwiejszych. Mogli przynajmniej przejść już niemałą odległość, ale niestety - nie wpływało to na tolerancję Shane'a. Skrajna różnica temperatur też była męcząca, ale Kassir przywykł już na tyle, by nie umierać na każdym roku. Dosłownie i w przenośni.
- Dobrze - zgodził się odnośnie jedzenia. - Dobrze, że proste przyprawy nie psują się od upału - dodał jeszcze. Jedzenie mięsa, nawet surowego, nie robiło mu krzywdy, ale nie było to najbardziej lubiane przez niego spożywanie posiłku. Zwłaszcza, że za każdym razem jego moc regeneracji go ratowała przed zgubnym skutkiem takiego pożywienia, nawet jeśli nie zawsze było to widoczne po nim.
- Brak zabójczego upału, bestii, które chcą cię zabić, marznących nocy... zdecydowanie góruje nad tymi terenami - powiedział odnośnie różnic pomiędzy dwoma terenami. - O tej porze roku jest chyba gorzej niż normalnie - mruknął zaraz potem, czując, że nagle wziął jego dłoń. Uśmiechnął się delikatnie na ten widok. - Odpocznij trochę. Będę pełnić wartę - dodał zaraz potem, zauważając, że zamknął całkiem oczy. Zmienił pozycję tak, by było mu wygodnie siedzieć i zaczął cicho nucić pod nosem spokojną piosenkę, bawiąc się kosmykiem jego włosów. Morax zwinął się bok Shane'a i Jace'a, najwyraźniej też zamierzając uciąć sobie krótką drzemkę.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Lut 24, 2022 10:35 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
"Do odkrywania miast mi daleko."
Przyglądał mu się przez chwilę, zaraz nieznacznie się uśmiechając. Cóż, ciężko było się spodziewać, że każdy odkryje podczas swojego żywota zaginioną cywilizację, ale z drugiej story, obecnie nie byli w żaden sposób ograniczeni przez czas.
Zaśmiał się w odpowiedzi na słowa o samobójstwie, zaraz kręcąc na boki głową.
W końcu nie możemy umrzeć z przyczyn naturalnych, kim zatem bym był, gdybym nie dodał swojemu życiu adrenaliny, nieustannie stawiając je na szali? — zapytał, machając na boki ogonem. Powodów, dla których został łowcą, było o wiele więcej, nawet jeśli nimi nie dzielił się szczególnie z innymi.
Poczucie władzy i wyższości nad innymi istotami, jaką dawało powalenie czegoś, przed czym inni drżeli ze strachu, było niewyobrażalne. Widok powoli uciekającego życia. Wszystko na skutek dzieła twoich własnych rąk. Pośrednio czy bezpośrednio. Uwielbiał uczucie buzującej w żyłach krwi, podniecenia, które ogarniało go, gdy ostry kolec jadowy wymijał cię o centymetry. Nie zamieniłby tego na nic innego.
Też się cieszę, inaczej musiałbyś jeść tak jak ja. Cóż to byłaby za tortura — zażartował z zaczepnym uśmiechem, wskazując na kolejną różnicę pomiędzy nimi. Przyprawy, które spożywał Kassir, dla niego były zbyt intensywne. Raczył się nimi co prawda w Lynne, ale powrót do surowego mięsa zawsze był dla niego nie lada powodem do zadowolenia.
Gdybyś się tu urodził, miałbyś zupełnie inne podejście — uśmiechnął się, nie otwierając nawet oczu.
Dla mnie w mieście jest zbyt głośno. Nie przepadam też za tamtejszą wilgocią, napływające zewsząd zapachy niejednokrotnie przyprawiają mnie o ból głowy, no i pada. Znasz moje podejście do deszczu. Na Shkretëtirë mamy jedynie mgłę. No i lubię tutejsze temperatury, jak i zasadę bycia w ciągłym ruchu. No, ale Lynne ma jeden najważniejszy element, którego Shkretëtirë nigdy nie pobije — ziewnął, na nowo nakrywając się ogonem — ciebie. Jestem więc skłonny wybaczyć resztę niedogodności.
Jego głos wyraźnie robił się coraz powolniejszy i cichszy. Zamruczał cicho, czując jego dotyk na swoich włosach, nim w końcu zasnął na dobre, rozchylając jedynie nieznacznie usta, by łatwiej pozbywać się ciepłego powietrza. Mimo że spał dość spokojnie, dawało się dostrzec jak od czasu do czasu jego ogon czy uszy nieznacznie drgały, wyraźnie wskazując na to, że coś mu się śni.
Dwie godziny wystarczyły, by obudził się wypoczęty. Ziewnął jeszcze cicho i podniósł się, przeciągając z cichym mlaśnięciem. Napił się wody, by nawilżyć wyschnięte gardło i przeszedł nad Shane'a, wtulając się w niego całym ciałem.
Daj mi trzydzieści sekund. Proszę — wsunął ręce pod jego koszulkę, wyraźnie łaknąc jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Przygryzł go kilka razy w bok szyi, zaraz ocierając się o niego policzkiem i przesuwając językiem po jego obojczyku. Tylko po to by zaraz podnieść głowę i pocałować go już normalnie, wsuwając dłonie w jego włosy.
Trzydzieści.
Odsunął się zgodnie z obietnicą i usiadł na ziemi, machając na boki ogonem.
Teraz ty się prześpij, a ja będę robić za czujkę — powiedział, podsuwając jeszcze wodę w rękach Moraxowi, widząc, jak raz po raz wysuwa język – mamy jeszcze koło trzech, czterech godzin, nim słońce zacznie zachodzić.
Sponsored content

Pustynia Shkretëtirë Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie możesz odpowiadać w tematach