Won.

I tyle w temacie.

Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Mar 12, 2022 2:49 am
- Dureń - skomentował, jednak nie mając jak mu za to przywalić, gdy uciekł z zasięgu jego rąk. Mimo to, uniósł zaciśniętą dłoń do góry, wyraźnie pokazując, co czekało go, gdyby tego niez robił. Jednak zaraz potem opuścił ją, wzdychając cicho. Odwrócił wzrok, stukając palcem wskazującym o policzek.
- Z pewnością. Tak samo jak i regenerację - odparł na jego spekulacje, przekierowując złote oczy na niego. - Względem takich spraw, strzelam, że mam wytrzymałość przeciętnego człowieka. To, co zdoła odnowić moja moc, to jedna sprawa, ale zostaje kwestia psychiki - zmrużył nieznacznie oczy. - Znam tą minę. Znowu rozbierasz mnie w wyobraźni? - przerwał spekulacje, prychając zaraz potem.
- I tak, i nie - popatrzył na swoją dłoń. - Nie tyle ból, co chęć ciągłego działania mocy na ciało pcha mnie do skrajności. A skoro działanie wymaga ran, a rany niosą ból... to spowija się ze sobą - zacisnął palce. - Na co dzień bardziej nie zwracam już na to uwagi. Nim mój mózg zarejestruje ból, rana już nie istnieje - wzruszył ramionami. - Jest to częścią mnie, jak twoje uszy i ogon. I nie wiem czy chcę teraz wiedzieć, w jaki sposób chcesz to zrobić - chociaż zarazem chciał to wiedzieć i przetestować w możliwej chwili.
Co ja z nim mam...
- Gdyby było inaczej, nie pozwoliłbyś sobie na takie zachowanie - skomentował z lekkością. - Ale mogę teoretycznie to zmienić - tylko, że nie powinien. To zdecydowanie nie był ani czas i miejsce na takiego typu zachowania, gdzie przez lekkomyślność mogliby skończyć w nieciekawy sposób. Przykładowo w paszczy jakiegoś stwora.
Zachichotał cicho, słysząc jego protest. Musiał przyznać, że bawiło go takie dręczenie Jace'a i wiedział, że nie raz jeszcze sięgnie po te słowa. Mając w pamięci to, że rudowłosy zrobiłby dokładnie to samo, jego wyrzuty sumienia nie istniały w tym momencie. Ale był za to pewny, że będzie ten czas, gdzie rzeczywiście zanikną granice samokontroli. Co by zrobił? Kto wie...
- Nudny, ale i przydatny - zaśmiał się w odpowiedzi, pocierając zaraz potem tyłek, gdzie uderzył go ogonem.
Kassir już nie miał zasadniczo co robić. Spełnił swoją część, więc usiadł obok wejścia do namiotu i spoglądał w niebo. Piękno i surowość nieboskłonu nie raz przyciągało jego uwagę, sprawiając, że czuł, iż mógłby patrzeć na to bez końca. Mimowolnie rozluźnił się, patrząc jedynie na to z błąkającym się uśmiechem na twarzy.
Podniósł się dopiero do pozycji siedzącej, gdy usłyszał słowa Jace'a. Bez słowa spełnił jego prośbę, posyłając wiązkę swojej mocny do kul.
- Lata praktyki. Nie raz kończyłem z uszkodzonym sprzętem, gdy zaczynałem - przyznał, spoglądając na stworzone lampki. - Aż sam nie wiem co było gorsze, bestie czy burze piaskowe - dodał z rozbawieniem, podnosząc się na nogi. Otrzepał się z nadmiaru piasku. - Do rana wiele i tak nie zrobimy. Chyba przejdę się zdrzemnąć - przy tym wszystkim, postanowił obecnie nie męczyć go prowokacyjnym zachowaniem, chcąc (a przynajmniej chcąc spróbować) uszanować jego wolę co do kontroli samego siebie.
Nawet jeśli to oznaczało, że wyszalałby się w mieszkaniu.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Mar 12, 2022 6:39 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
"(...) ale zostaje kwestia psychiki."
Uzależnienie cię, wcale nie brzmi jak zły pomysł. Tak, żebyś cały czas myślał tylko o mnie — powiedział wesoło, machając na boki ogonem w sposób, który ciężko było jednoznacznie sklasyfikować. Brzmiało żartobliwie, w rzeczywistości Jace mówił całkowicie poważnie. Moment, gdzie głowa Shane'a wypełniłaby się tylko i wyłącznie jego osobą, byłby tym, w którym wszystko byłoby, tak jak powinno. W końcu nie potrzebował nikogo innego poza nim, prawda? I zdecydowanie nie zamierzał pozwolić, by kiedykolwiek się to zmieniło.
Skoro normalnie nie mogę, to zostaje mi wyobraźnia. To zbyt przyjemny widok, by z niego zrezygnować — przesunął językiem po dolnej wardze, zaraz podążając leniwie wzrokiem na jego dłoń.
Moje uszy i ogon nie sprawiają, że robię sobie krzywdę, kompletnie to ignorując. Ani, że gdy ktoś rani mnie zbyt długo, zaczynam domagać się pogłębienia tych obrażeń. Każdego dnia cieszę się, że ze wszystkich mocy trafiła ci się akurat taka, która nie zabierze mi cię w łatwy sposób, ale skoro sam nie potrafisz ocenić kiedy twoje zranienia są zbędne, po prostu zostaw to mnie. Chociaż od czasu do czasu. W końcu nic dziwnego, że nauczyłeś się to wszystko ignorować — westchnął cicho, zaraz śmiejąc się cicho w odpowiedzi na jego ostatnie zdanie. Och, był pewien, że w rzeczywistości domyślał się, o co mu chodziło. Po prostu tego do siebie nie dopuszczał. Albo udawał.
"Ale mogę teoretycznie to zmienić."
Kuś mnie dalej, a przysięgam że nawet nie dojdziesz do namiotu — uśmiechnął się do niego uroczo, przesuwając palcami po jego policzku. Romantyczny gest nijak nie łączył się z jego słowami, ale chyba właśnie podobne oksymorony ze strony Jace'a były jedną z głównych cech charakterystycznych jego osoby.
"Nudny, ale i przydatny."
Nie zaprzeczę — westchnął ciężko, kręcąc na boki głową. To właśnie było w tym wszystkim najgorsze. Przez to nie mógł się od tego wymigać. Wracając, nie mógł się powstrzymać przed przystanięciem na chwilę, by zawiesić wzrok na Shanie. Mimowolnie na jego własnej twarzy wyrysował się uśmiech, choć powodowany był zupełnie czymś innym niż w przypadku Kassira.
Myślę, że to drugie. Z bestiami możesz walczyć, w przypadku burzy piaskowej chyba tylko osoby kontrolujące piach mają jakiekolwiek szanse. Co swoją drogą byłoby niezwykle przydatną mocą — powiedział, obracając się w jego stronę.
Jasne. Wezmę wartę. Ale zanim pójdziesz — postukał palcem o swoje usta z cwaną miną. Skoro nie mógł oddać się swojej najbardziej pożądanej czynności to chociaż tyle mógł dla niego zrobić, prawda? No, chyba że Jace miał iść za nim, żeby samemu wziąć to, czego chciał.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Mar 12, 2022 10:19 pm
- Hola, wybij sobie to z głowy - popatrzył na niego z podejrzliwością. - Uzależnienie może się odbić w przyszłości negatywnie, z efektem, który będzie ciężko utrzymać - chociaż nie widział sensu w próbowaniu tego. Przecież byli parą, nie? Chyba, że miał chęć sprawienia, żeby z chęcią oddawał się fizycznym rozrywkom... Aż westchnął, kręcąc głową. Co ja z nim mam?
- Tylko po to, by nie wyszło, że mam taką moc? - rozumiał jego punkt widzenia, ale zarazem nie łatwo było mu zaakceptować. - Um, raczej nie mogę tego obiecać, ale postaram się dać ci oceniać to? - chociaż zdecydowanie niełatwo było mu go zapewnić co do takiej możliwości. - Ale nie musisz podchodzić z łagodnością. Mogę znieść sporo. Sam zresztą wiesz - temu też sięganie po bardziej ryzykowne elementy wypraw było o wiele łatwiejsze niż powinno dla normalnego człowieka. Nawet jeśli brakowało mu umiejętności oceny zranień pod względem innych osób.
Zaśmiał się przez jego kolejne słowa, czując zarazem, że napięcie związane z poważnymi tematykami schodziło z niego całkowicie.
- Piasek jest niewygodny - odparł natomiast. - Weź to pod uwagę - lekko przechyli głowę w stronę jego dłoni, gdy ich ciała zetknęły się ze sobą. Delikatnie malujący się uśmiech na jego twarzy stanowił podsumowanie tego delikatnego gestu.
Koniec końców przeszli do swoich zajęć, które zakończyli czas później. Tak, że ponownie mogli spędzić razem czas... to znaczy, do momentu aż Shane nie zadeklarował chęć pójścia spać.
- Albo teleportacji, by zwiać od tej burzy - skomentował jeszcze inną z mocy, po czym podszedł do niego i bez zawahania pocałował go prosto w usta. Nie pogłębiał tego gestu, jedynie zaraz potem odsunął się, posyłając mu lekko zadowolony z siebie uśmieszek.
- Dobranoc, Jace - wszedł do wnętrza namiotu, by potem zwinąć się w kłębek i pogrążyć się w świecie snów. Morax za to podreptał do Jace'a, kładąc się obok niego i cicho piszcząc.
Tak też miał zamiar przespać trochę czasu. Jeśli nie zostałby obudzony, sam ocknąłby się za kilka godzin, gdy już słońce zaczynało wschodzić.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Mar 13, 2022 2:16 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Wpatrywał się w niego z ciężkim do określenia uśmiechem. Może i Shane rozważał opcję, w której mogli kiedykolwiek się rozejść, ale Jace zdecydowanie nie zamierzał do niej dopuścić. Gdyby tylko ciemnowłosy wiedział jakie myśli kryły się z tyłu jego głowy, pewnie nigdy nie wyszedłby nawet z propozycją bycia z Woloxem. Przeciął powietrze ogonem, przekrzywiając uszy na bok w dość zabawny sposób. Wyraźnie złagodniał, kręcąc głową na boki.
Spokojnie, przecież nie zamierzam cię na siłę niańczyć ani krzyczeć, gdy zatniesz się nożem. Po prostu jeśli tak jak teraz miałbyś nieść zbyt wiele, zdzierając sobie mięśnie, gdy równie dobrze możemy to rozłożyć na dwie osoby, będę głosem rozsądku, który ci o tym przypomni. Zdaję sobie sprawę z tego, że odbudowa mięśnia nie jest dla ciebie niczym szczególnym, ale po prostu... nie ma potrzeby, by posuwać się do takich kroków. Jeśli nie będę miał możliwości ci pomóc i sytuacja będzie tego wymagać, nie będę na siłę protestować — zapewnił go, mając nadzieję, że tym razem udało mu się przekazać wszystko w lepszy sposób niż wcześniej. Wiedział, że ze względu na różne uwarunkowania, widzieli wszelkiego rodzaju zranienia w zupełnie inny sposób. Dlatego tak cenne było dla niego, by obaj ze sobą rozmawiali i ustalali jakieś granice czy plan działania. Jace nawet jeśli był urodzonym masochistą, miał dużo niżej ustawioną granicę niż Shane z prostego powodu. Jako że się nie leczył, jego ciało zaczynało umierać dużo szybciej, zmniejszając tym samym jego efektywność. Od kiedy podróżował z Kassirem, dość bezczelnie korzystał z jego krwi, ale nie traktował go jak przenośnego eliksiru leczniczego, mimo wszystko unikając obrażeń na tyle, na ile mógł. No, chyba że bawili się pomiędzy sobą, wtedy niejednokrotnie dawał mu się obijać zbyt mocno, ciekawy jak daleko względem niego się posunie.
Jestem pewien, że byłbym w stanie skupić twoją uwagę na czymś innym, na tyle, byś nie myślał o niewygodzie piasku — odpowiedział bez mrugnięcia okiem, mimowolnie nie mogąc powstrzymać wypełniającego jego brzuch ciepła, gdy ciemnowłosy przytulił się do jego dłoni. Naprawdę miał wrażenie, że jego samokontrola wisi na włosku. Nic dziwnego, że nawet jego ogon wyraźnie zesztywniał, mimo że nie ruszał się z miejsca, uparcie trzymając wcześniejszych słów.
Hmm, teleportacja nie brzmi źle. Nie musielibyśmy za każdym razem pokonywać ten samej trasy — zauważył, zaraz mrucząc cicho, gdy Shane go pocałował. Odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech, przewracając przy tym oczami.
Dobranoc, Shane — odwrócił się w swoją stronę, zaraz skupiając na drapaniu ułożonego obok niego Moraxa — zostaliśmy sami, owadożerco. 노래 불러줄까?*
Parsknął cicho rozbawiony w odpowiedzi na jego prychnięcie, zaraz śpiewając po cichu pod nosem piosenkę, której kiedyś nauczył się od matki. Cały czas głaskał go po grzbiecie, rozglądając się jednocześnie wokół.
Noc mijała względnie spokojnie. W końcu nieznacznie się zmęczył, na nowo pogrążając w ciszy, przerywanej cichym szelestem trawy i liści drzew. Zwinięty na jego kolanach Morax ziewnął i po szturchnięciu go nosem, podreptał do namiotu, by ułożyć się obok Shane'a, wyraźnie zamierzając mu dotrzymać towarzystwa aż do brzasku.
Podniósł się do góry i przeciągnął, obserwując wschodzące słońce. Z każdą minutą robiło się coraz goręcej. Obszedł namiot dookoła, patrząc w kierunku zbiornika wodnego, który wyraźnie się ożywił, raz po raz wydając różne dźwięki. Jace z kolei zaczynał potrzebować snu. Nie zamierzał budzić Shane'a, dopóki ten nie wstanie sam z siebie, ale już teraz wiedział, że będzie musiał się położyć na trzy godziny, by wrócić do pełni funkcjonowania.


Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Mar 13, 2022 4:52 pm
Nie wiedział. Nie miał pojęcia, jaką inną stronę skrywał Wolox, gdy uśmiechał się do niego. Nie myślał nawet o tym, że za jego uroczym, chociaż i czasem złośliwym zachowaniem, kryło się coś o wiele mrocznego, dotyczącego jego osoby. Dla zachowania samej relacji, było to o wiele lepsze wyjście niż uświadomienie go, że rudowłosy cechował się spaczoną naturą i miał swoje plany wobec Shane'a, których ciemnowłosy nawet mógł nie zrozumieć. Dlatego też jedynie czuł ciepło na sercu, gdy widział jego uśmiech.
- Dobrze, dobrze - przystał na jego słowa. - Postaram się. Naprawdę - jakkolwiek byłoby to dla niego trudne. - Zdam się na ciebie w ocenie możliwości.
Ironicznie, by polegać na kimś, kto nie jest człowiekiem, w ludzkich kwestiach. Jednakże Kassir nie myślał o tym w takich kategoriach. Doceniał niesioną pomoc, nawet jeśli jego wyobraźnia nie obejmowała tego, w jaki sposób mogliby do tego się stosować na dzień dzisiejszy.
Pokręcił głową, czując narastające zrezygnowanie wymieszane z rozbawieniem.
- Aż tak doceniasz swoje umiejętności? - mimo tego pytania, wolał odpuszczać sobie testowanie tego na piasku. Domycie się później z tego wszystkiego nie należałoby do najlepszych. Był tego niemalże pewny.
Jednakże czas na rozmowy zakończył się, a Shane niedługo potem pozostawił go na warcie, samemu udając się spać. Skoro do tego czasu nie był budzony, sam z siebie wstał dopiero wraz z nastaniem świtu. Lekko przeciągnął się, spoglądając półprzytomnie na śpiącego obok Moraxa. Uniósł dłoń i pogłaskał go po grzbiecie, zanim wygramolił się z namiotu, biorąc jedynie ze sobą butelkę wody. Szturchnął dłonią ciało Woloxa, uśmiechając się do niego półsennie.
- Mogłeś mnie obudzić na wartę - wyszeptał cicho. - I dzień dobry - wstał już na nogi, by nachylić się nad nim i delikatnie pocałować w policzek. - Leć już spać. Ja sprawdzę rzeczy - i przejdzie do oryginalnego planu.
Poczekał, aż Jonathan schowa się w środku namiotu i samemu poprawił płaszcz, patrząc w kierunku zbiornika wodnego. Czekał spokojnie, do momentu uzyskania pewności, że już zasnął i poszedł przejść się.
Jednakże po tych trzech godzinach i momencie, gdy już obudził się tamten, nie miał dla niego najlepszych wieści.
- Nic z tego. Sprawdziłem całą oazę i nie ma. Może pomyliłem się i to jednak nie to miejsce - westchnął, garbiąc się, gdy kucał na pasku. - Wracamy do domu - zadecydował. - Przejrzę dokładniej mapy, możliwe, że jest inna oaza jeszcze, której współrzędne przeoczyłem - westchnął, kładąc się jak długi na piasku. Poczuł jak Morax wdrapywał się na niego, kładąc się na jego brzuchu. Nie zamierzał bardziej przedłużać tej wyprawy. Przygotowania nie pozwalały na to, a w dodatku wiedział, że działanie eliksiru pozwalającego znosić te warunki dobiegało końca.
- Posilmy się i zbierajmy się już do domu. Brakuje mi zieleni miasta - oaza to jednak był jedynie zamiennik. - Odetchniemy parę dni i znów ruszymy.
Zebranie przedmiotów, mięsa i towaru na sprzedaż zajęło im z dwie godziny, nim mogli posilić się i obrać powrotny kierunek.
Ku miastu czas!

z/t x2 + Morax
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Pią Kwi 22, 2022 10:23 am
To był zajęty i zarazem okrutny czas dla Shane'a.
Pomiędzy załatwianiem spraw związanych z nowym mieszkaniem dla nich, a informacjami oraz przedmiotami na nową wyprawę, musiał znosić złośliwości Jonathana odnoszące się do ostatniego dnia kary jego. Tylko, czy można nazwać to karą, gdy rozmyślnie wykorzystał chwilę jego nieuwagi podając mu eliksir, by potem wziąć to, co uznał, że powinien? Na wspomnienie o tym przez kolejny tydzień czerwienił się wyraźnie, tracąc na moment rytm wykonywanego działania. Nie licząc samego faktu, że po przebudzeniu zaszył się w kącie, schowany pod kocem i wyraźnie zdołowany faktem, że dał się tak urządzić. Czy żałował tego? To trudne pytanie. Jego duma wyraźnie ucierpiała z tego wszystkiego, ale zarazem nie mógł nie powiedzieć, że tak. Nie mógł zapomnieć o czerpanej z tego przyjemności, której finał go męczył do dzisiaj. Męczył w postaci rudego futrzaka o miękkim ogonie. Sam już obiecał sobie, że więcej nie kupi tego tworu, nie zamierzając pozwolić na ponowne skończenie w takim stanie. Nawet jeśli niósł za sobą sporo przyjemności... I niewygodnych pytań sąsiadów, na które było mu trudno reagować.
Chociaż wyrzucenie z głowy furii, jaką mu okazał, nie było proste. Przez dwa pierwsze dni podchodził ostrożniej do Woloxa, zastanawiając się, kiedy ponownie nastąpi wybuch. Owszem, zapytany o swoje zachowanie, zamierzał odpowiedzieć wprost, wyraźnie skruszony własnym zachowaniem. Nie odczuwał jednak wyrzutów z chęci zranienia się, a wpłynięcia na niego z tego powodu. Ranienie się nie robiło od dawna na nim wrażenia, a część bycia "dziwnym" stanowiło jego całość.
Tak też na dzień dzisiejszy udało im się uzyskać domek na terenach będących bliżej piaszczystej pustyni. Jeden z niewielu należących do Lynne, ale idealnie swoimi rozmiarami nadawał się do zamieszkania razem. Kassir miał nadzieję, że i Jace, i Morax będą zachwyceni faktem, że dojście na ich ojczyste tereny było uproszczone, gdzie sam Shane mógł spędzać chwile pośród pięknej roślinności, będąc chronionym przez barierę miasta. Jednakże przeniesienie i kupno nowych przedmiotów do domu zajmowało swoje, mimo zaoferowanej im pomocy. To właśnie dzięki niej, mogli zdecydować się na kolejną wyprawę, mając pewność, że po powrocie będą mieć już wszystko gotowe.
- Kupienie bestii transportujących to jedna z lepszych decyzji - powiedział, drapiąc Moraxa pod brodą. Mogli zaoszczędzić czas na chodzeniu, mając więcej na zapoznawanie się terenem, nim miał zapaść zmrok. Tym razem podróżowali w czasie dnia, gdzie Kassir zadbał o porządne ubranie dla siebie oraz wypicie i posiadanie eliksirów, które pozwalały mu znieść owe warunki. - Co planujesz upolować obecnie? - spytał się towarzysza, mrużąc nieco oczy. - Czy zdajesz się na teren? Obecnie nie mamy ograniczenia - był w bardzo dobrym humorze. Zyskana mapa, którą przerysował dla siebie stanowiła dobre medium wraz z pozycją gwiazd. W dodatku też dużo wskazywało na to, ze objął poprawną trasę, którą wskazywał bez większego problemu.
- Tylko błagam, nie mów, że jednak spakowałeś te buteleczki - przez te dni można powiedzieć, że ich relacje pogłębiły się, niosąc ze sobą fizyczną przyjemność. Jednakże wyprawa wymuszała na nich przymusowe przystopowanie, co częściowo odbierał za dobre odetchnięcie. Tylko tego mu brakowało, by całkowicie uzależnić się od tego typu dotyku na tyle, by musieć go dostawać codziennie. - Raczej bestie nie poczekają na nas, nim skończymy - wymamrotał, zasłaniając dłonią twarz, by ukryć lekkie zmieszanie własnymi słowami. - Nieważne. Kiedy chcesz postój?
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Pią Kwi 22, 2022 9:41 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Jonathan był grzeczny.
Nienaturalnie wręcz grzeczny.
Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji by się nie znaleźli, nie wykorzystywał żadnego momentu na spełnienie swoich zachcianek. Od czasu do czasu dogryzał Shane'owi, szeptał wieczorem ciche wspomnienia z intensywnej nocy, jaką przyszło im przeżyć, ale to tyle. Jego wklejanie się w niego wróciło do niewinnej formy dawania i przygarniania ciepła, klepania go z rozbawieniem ogonem w bok czy machania uszami, które raz po raz zaczepiały o jego nos, zmuszając go do kichania.
Ciężko było stwierdzić, co dokładnie było tego przyczyną, zwłaszcza że na jego twarzy nieustannie malował się ten sam uroczy uśmiech co zawsze. Niezależnie od tego czy mieli właśnie do czynienia z jakimś kontaktem fizycznym, czy też nie.
Nie dało się przeoczyć, z jak wielkim zadowoleniem podszedł do przeprowadzki. Już pierwszego dnia zabrał ze sobą Moraxa na krótką wyprawę, sprawdzając jak wiele czasu zajmie im podróż na brzeg Shkretëtirë i z powrotem. Była tylko jedna rzecz, której nie udało mu się zrealizować przed podróżą. Wynikała jednak bezpośrednio z ciągłego przenoszenia mebli do środka, nic zatem dziwnego, że nie miał ku niej okazji.
"Kupienie bestii transportujących to jedna z lepszych decyzji."
Z pewnością — zachichotał w odpowiedzi, podnosząc głowę do góry, by móc na niego spojrzeć, przeskakując po piachu z jego lewej strony. Sam Jace preferował bowiem biegnięcie obok niej i wdrapywanie się na jej grzbiet tylko, gdy się męczył, bądź nie miał większego celu w bieganiu w kółko – musimy tylko uważać, żebyś nie roztył się z braku aktywności fizycznej. Chociaż w sumie to ci akurat nie grozi. Gdybyś potrzebował bardziej intensywnej sesji, doskonale wiemy co robić.
Oczywiście, że nie mógł sobie darować. W końcu przepuszczenie takiej okazji po prostu nie byłoby w jego stylu. Wskoczył akurat zwinnie po boku bestii i usiadł obok niego, obejmując go w pasie i opierając brodę na jego ramieniu.
Na perenę. Ostatnio na targu mówili o dużym zapotrzebowaniu na ich zęby, pazury i czaszki. Reszta też chodzi po całkiem niezłych cenach. Jeśli uda mi się po drodze ustrzelić jakiegoś sępiona to też nie będę narzekał. Oba występują na całej pustyni, choć pereny nieszczególnie lubią wychodzić za dnia — przysunął się do niego, by pocałować go w policzek, zaraz machając energicznie ogonem, jednocześnie śmiejąc się cicho pod nosem.
Zachowujesz się, jakbym cały czas myślał tylko o jednym. A może sam po prostu tak bardzo za tym tęsknisz? — zapytał, kładąc dłoń na jego udzie. Nie wykonał jednak żadnego prowokującego ruchu, wpatrując się w trasę przed nich.
Nie spakowałem. Nie zamierzam niczego robić przez całą naszą wyprawę, udało ci się przeżyć kulminację mojego okresu godowego. Gratuluję. Mało który człowiek jest w stanie przeżyć podobne zbliżenie z niedoświadczonym, ale dominującym Woloxem. Dlatego z reguły zgadzamy się na zepchnięcie nas do biernej funkcji, by zebrać odpowiednie doświadczenie — złapał go za rękę i obniżył ją w dół, uniemożliwiając mu tym samym zasłonięcie twarzy — dopasuj go pod siebie. Ja mam na ten moment wszystkiego, czego potrzebuję. Podejrzewam, że skoro tym razem jesteśmy lepiej przygotowani, to im mniej będziemy się zatrzymywać, tym bardziej będziesz szczęśliwy. Po prostu zniknę na chwilę, jeśli zobaczymy perenę.
Przeciągnął się i rozłożył wygodnie w pozycji leżącej, opierając głowę na jego udach z wyraźnym zadowoleniem, wygrzewając się w słońcu. Jedynie końcówka jego ogona poruszała się nieznacznie na boki jak u kota, mimo że nie miał przecież z nimi nic wspólnego.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Kwi 23, 2022 10:49 pm
Oh tak. Jego grzeczność i powrót do poprzedniego zachowania było niczym lodowy prysznic dla Shane'a. Nie potrafił odgadnąć, co kryło się za jego uśmiechem oraz takiej gwałtownej zmianie. Pokazywał mu ten sam uroczy uśmiech, od którego nie raz miękło mu serce. Czy to kwestia zadowolenia, czy pozostałości po furii? A może to jego odpowiedź na niezadowolenie spowodowane wyborami Kassira? Wiele pytań toczyło mu się przez głowę, ale nic nie wskazywało mu na odpowiedź. Mógł jedynie to zaakceptować, przechodząc do porządku dziennego.
Przynajmniej wychodziło na to, że lokacja ich nowego domu mu odpowiadała. I dzięki temu mógł odetchnąć z małą ulgą.
- Doceniam twoją szczodrą opinię, ale akurat nie pomoże to w ćwiczeniach - odparł, przewracając oczami. - A dokładniej, nie są takie potrzebne. Moje ciało nie zmieni się - przyłożył dłoń do brzucha. - Niezależnie, czego spróbuje się, pozbędzie się wszystkich zmian, przywracając mi pierwotną formę - wzruszył ramionami. - Nie tylko przekuwanie ciała, ale próba usilnego zmienienia aparycji za pomocą mikstur czy kolorystyki, i tak dalej - zrobił palcem kółko w powietrzu. - Sam wiesz, różne te cudowne toniki, które wciskają czasem na targu - przynajmniej tym razem nie dał się złapać na pułapkę, która by go zmieszała. Za to zarejestrował, że chłopak zdecydował się zająć miejsce na bestii, czując zaraz potem jego uścisk. Mimowolnie uśmiechnął się z tego powodu.
- Jasne, jasne - potwierdził na znak, że zrozumiał. - Mam nadzieję, że natrafisz na dobre okazy - czuł lekkie mrowienie w miejscu, gdzie został pocałowany. Nie zdążył jednak wiele wiecej dodać, bo kolejne słowa sprawiły, że przewrócił oczami.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie myślisz o dotykaniu mnie w bardziej intymny sposób? - spytał, unosząc lekko brew, by potem poklepać go po dłoni, która znajdowała się na jego udzie. - Brzmi to jak jakieś spore osiągnięcie - westchnął mimowolnie, by zaraz potem nieznacznie uśmiechnąć się. - Czujesz się już spokojniejszy? - spędzili tak razem ten okres po raz pierwszy. I to jednak pozostawiło po sobie ślady względem ich relacji, fizycznego czucia czy samej psychiki. - Oh. Powiedziałbym, że w pewnych momentach daleko było ci do biernej strony - jego uszy nieznacznie zaczerwieniły się, a on sam przesunął wzrok na piasek. - Nie powiedziałbym, że to tęsknota, ale... Wątpię, by powrót do stanu z przed twojego okresu godowego byłby realny.
Niełatwo było mu ukrywać fakt, że Jonathan rozbudził jego własne żądze co do fizycznych kontaktów. Daleko było mu do zniwelowania tego, patrząc na ich burzliwy czas spędzony przez okres godowy, jak i inne wydarzenia, które powodowały, że zaczęli się poznawać z innych stron zarazem. Zwilżył dolną wargę, myśląc zarazem dalej nad jego słowami.
- Można na razie robić co trzy godziny postój, by napoić nasz transport, a gdy słońce zacznie zachodzić, poszukamy dobrego miejsca na obozowisko. Powinniśmy zdołać dotrzeć do oazy - zadecydował pokrótce. - I widzę błąd w twoim rozumowaniu. Moje szczęście jest również powiązane z tobą, Jace. Dlatego chcę, byśmy oboje byli zadowoleni z obranych możliwości - w jego głosie czaiła się szczerość. Nie widział sensu w tym, by jedynie zadowolenie szło z jednej strony. Wypuścił cicho powietrze z płuc, widząc, że młody Wolox znalazł dla siebie nową pozycję do odpoczynku.
- Miałeś mi opowiedzieć o związkach u was - powiedział łagodnie Shane, delikatnie go głaszcząc między uszami. - Nadal mnie to zastanawia, jak to wygląda u was, a twoje szczątkowe wyjaśnienia jedynie podsycają moją ciekawość - podczas podróżowania, gdy nie byli atakowani, niewiele było do roboty. Dlatego też nie raz można było to umilać sobie rozmowami, gdy obojgu zmęczenie oraz upał nie dawały się we znaki. A teraz było bardzo spokojnie i jeszcze chwilę miało im zejść, nim dotarliby do celu podróży. - Zwłaszcza, że ludzkie zwyczaje odbiegają od tego - pilnował jedną dłonią lejców, by nadawać odpowiedni kierunek nadal.
Sponsored content

Pustynia Shkretëtirë - Page 5 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie możesz odpowiadać w tematach