Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Maj 05, 2022 1:33 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Jace przewrócił jedynie oczami w odpowiedzi.
Przysięgam. Jeśli któregoś dnia Morax... jako obiad. Skończy jako obiad. Na pięćdziesiąt... z twojej winy — wytknął mu, zaraz patrząc w stronę smoka — 가자.
Przywołał go do siebie prostą komendą, ruszając wgłąb oazy. Wiedział, że sterczenie nad Kassirem i niańczenie go, tylko skończyłoby się dla nich gorzej. Wyglądało też na to, że smok mimo niefortunnego lądowania, zdążył odpocząć podczas podróży na tyle, by nie pchać mu się na ręce. Dziarsko dreptał tuż obok nogi Jace'a, nieustannie rozglądając się na boki i wysuwając swój długi język, by posmakować powietrza.
Mieli szczęście, nie znaleźli niczego, co zwiastowałoby niebezpieczeństwo. Jedynie kilka pojedynczych tropów wskazujących na obecność mniejszych gryzoni czy gadów, które nie stanowiły dla nich większego problemu. Nawet woda była nie kryła w sobie niczego, co zechciałoby ich zeżreć podczas chwili rozkojarzenia.
Usiadł na jednym z kamieni przy zbiorniku i ściągnął płaszcz, wraz z górną warstwą ubrań, zaraz odwijając zakrwawiony bandaż, by sprawdzić stan swojej rany.
Goi się na tobie jak na psie.
Jego matka niejednokrotnie używała względem niego podobnych sformułowań, sprawiając, że przewracał oczami w dokładnie ten sam sposób. Miała jednak rację. Jace zdecydowanie dochodził do siebie dużo szybciej niż przeciętna osoba i choć daleko mu było do samoregeneracji Kassira, ugryzienie nie było nawet zaognione. Przenoszenie swojego partnera i używanie barku nijak nie otworzyło rany. Przyglądał jej się przez chwilę, zaraz myjąc opatrunek w wodzie. Wysuszył go prostym ruchem dłoni, rozglądając się wokół. Niestety niezależnie od własnych chęci, nie udało mu się znaleźć niczego, co by znał i mógł wykorzystać. Owinął więc jedynie ramię na nowo opatrunkiem, patrząc na przyglądającego mu się Moraxa.
Ani słowa Shane'owi.
Uprał przy okazji ubrania i wrócił, przesuwając wzrokiem po namiocie. Ściągnął brwi z wyraźnym niezadowoleniem. Oczywiście, że nie mógł odpuścić. Westchnął cicho i ściągnął perenę z grzbietu bestii transportującej, sprawnie przenosząc ją kilka metrów obok namiotu. Musiał się nią zaraz zająć.
Kopiesz grób, Shane. Swój — warknął na niego wyraźnie niezadowolony, choć w dźwięku tym brakowało agresji. Był przemieszaniem rezygnacji z frustracją i zmartwieniem. Podszedł do niego i usiadł na jego biodrach, wpatrując się z niego uważnie, nim nie pochylił się, cicho węsząc.
Nie jadłeś. Musisz. Teraz nie śpij — zakomunikował pokrótce, zaraz przeszukując ich torby. Nieszczególnie widziało mu się teraz robienie pełnego posiłku, zadowolił się więc suszonym mięsem i koktajlem owocowym w magicznej butelce, dzięki której nadal pozostawał lekko chłodny. Położył wszystko obok niego, w razie potrzeby zmuszając go do siadu, choć nawet na chwilę nie zamierzał schodzić z jego bioder.
Muszę jeszcze oprawić perenę. Naprawdę śpij, Shane. Potrzebujesz odpoczynku — pogłaskał go po policzku, mówiąc już dużo wyraźniej niż wcześniej, choć nadal przebijało się przez niego zmęczenie. Nie fizyczne, a czysto psychiczne. Zawahał się przez chwilę, nim ułożył się obok niego, przerzucając leniwie ogon przez jego uda.
Zaśpiewać ci?
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Maj 05, 2022 7:33 pm
Posłał mu spojrzenie typu - "Czego ty się po mnie spodziewałeś?" - gdy usłyszał jego słowa oraz warknięcie, nie podnosząc się przy tym z miejsca. Nie było mowy, by poszedł spać, w samotności, nieprzygotowany, ukazując przy tym całkowitą beztroskę. Lekceważenie obrażeń weszło mu w zwyczaj, ale nie odbierało mu całkowitej zdolności myślenia o własnym bezpieczeństwie i wygodzie, jeśli jego stan nie był na tyle zły, że zachowywał przytomność.
A zdecydowanie nie chciał powracać do wspomnień, gdzie budził się wśród nieznajomych sobie osób.
Zachichotał za to, gdy usiadł na nim. Niewiele mógł poradzić na swoje skojarzenie wobec posiadania styczności z podobną pozycją. Dlatego też uśmiechał się do niego lekko, dając się grzecznie obwąchać. I tak oto próba polemizowania o jedzenie została powalona w jednym ruchu.
- Dobrze... - pogodził się więc z tym faktem, dając się posadzić, by móc spożyć jakikolwiek posiłek. Nie czuł głodu, ale uznał, że nie będzie się z nim wykłócać, skoro wcześniej postąpił po swojemu. Międzyczasie Morax zapiszczał cicho, znajdując się przy wejściu do namiotu. Potuptał do wnętrza, opierając zaraz potem łapki na obok Shane'a, patrząc wyczekująco nie na niego, co na trzymany przez niego kawałek mięsa.
- Zwabiliśmy większego głodomora - zaśmiał się Kassir, odwracając się w kierunku Jace'a. - Możemy dać mu jakiś owoc i zostawić na zewnątrz? Myślę, że przyda mu się chwila z pustynią - międzyczasie dokończył jedzenie, zastanawiając się, czy powinien się podzielić z nim jedzeniem. Jeśli jednak rudowłosy zadbał o jego słowa, to raczej nie musiałby. Dlatego też po pożywieniu się i napiciu, poczuł się lekko lepiej.
- Chyba się nie wywinę, co? - wymamrotał. Nie chciał iść spać, ale jego mózg domagał się odpoczynku po stronie psychicznej. Ważniejszym powodem było jednak zmartwienie ukazywane przez Woloxa. Położył się z powrotem i przysunął się bliżej jego ciała, wsuwając rękę pod jego ramię. Miękkie futro lekko go łaskotało, przynosząc zarazem na myśl miękki, ale zarazem nieduży kocyk.
- Możesz. Jeśli cię to nie wymęczy. Lubię twój śpiew - zniżył głos, zamykając oczy. Zamierzał w tej pozycji zasnąć, poddając się jego melodyjnemu głosowi i zapachowi. - Pamiętaj, by też samemu odpocząć - wyszeptał jeszcze przed zaśnięciem, odpływając ze świadomością na kilka godzin. Tak, by obudzić się już w pełni sił i całkowicie sprawny, zarazem też szukając wzrokiem swoich towarzyszy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Pią Maj 06, 2022 10:26 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Pstryknął go palcem w czoło, w odpowiedzi na jego wzrok, ściągając groźnie brwi. Powiedzmy. Ciężko byłoby w końcu faktycznie się go bać, gdy jego oczy wypełniało zmartwienie.
Nie ma z czego się śmiać, mówię poważnie — burknął niezadowolony z jego reakcji, wiercąc się przez chwilę, by znaleźć wygodniejszą pozycję. W końcu znieruchomiał, machając z zadowoleniem ogonem. Od czasu do czasu sam go karmił, gdy widział, że ciemnowłosy nieszczególnie spieszy się z podnoszeniem jedzenia. Dopiero gdy Morax znalazł się obok niego, wyraźnie zmienił swoje zachowanie. Błyskawicznie zjeżył ogon, położył po sobie uszy i otworzył usta, odsłaniając przy tym zarówno górne, jak i dolne kły. Głęboki, niski charkot niósł za sobą pełnię jego agresji i niezadowolenia. Nie zamierzał pozwolić, by Shane rezygnował z jedzenia dla kogokolwiek. Nawet jeśli miał to być mniejszy kęs.
Pytanie Shane'a skutecznie go uciszyło, choć nadal nie odrywał wzroku od Moraxa, pochylony nieznacznie do przodu, podczas gdy jego ogon wił się niebezpiecznie w powietrzu.
Nakarmię go podczas oprawiania pereny — mruknął w końcu, podnosząc się, by od razu zająć się wszystkimi naczyniami, wyczyścić je i odłożyć do torby. Mimo swoich słów faktycznie wyciągnął jeden z owoców i cmoknął na Moraxa, zostawiając go na zewnątrz razem z jedzeniem.
Nie przeżeraj się, mięso pereny jest dużo smaczniejsze. I mamy go dużo — powiedział, wracając do namiotu. Ułożenie się obok Shane'a i poczucie na nowo jego bliskości zdecydowanie fundowały mu w tym momencie, dużo więcej szczęścia niż cokolwiek innego byłoby w stanie.
"Lubię twój śpiew."
Dopóki nie tłumaczę ci tekstów — parsknął rozbawiony, przesuwając powoli palcami po jego twarzy, nim przeniósł je na włosy, zajmując się ich przeczesywaniem. Wziął krótki wdech i zaczął cicho śpiewać. Jedną piosenkę po drugiej, aż upewnił się, że oddech Shane'a się wyrównał. Dopiero wtedy pogłaskał go po boku i wstał powoli, by wyjść na zewnątrz i zająć się pereną. Nakarmił obie bestie, oprawił skórę, tak jak powinien i uporządkował wszystko, chodząc jeszcze kilkakrotnie wokół terenu. Jego wrodzona upartość nie pozwalała mu ot tak odpuścić sobie ziół leczniczych. Kto by pomyślał, że w którymś momencie prawie je zdepcze? W ostatniej chwili zatrzymał nogę i przestawił ją ostrożnie w bok. Jego oczy rozbłysły widząc istną żyłę złota. Pozbierał od razu wszystkie rośliny, zrywając je delikatnie w ten sposób, by mogły jeszcze odrosnąć, zaraz je zresztą nawilżając. Wrócił przed namiot i usiadł przy wejściu, nucąc coś pod nosem, gdy oczyszczał jedną po drugiej, rozkładając je na kilka stosów zgodnie z odmianami. Kassir wyszedł w połowie jego czynności, sprawiając, że od razu poderwał głowę i rozpromienił się na jego widok, machając przy tym ogonem.
Hej. Lepiej się czujesz? — zapytał, nie ruszając się z miejsca. Chciał skończyć to, co zaczął.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Maj 07, 2022 9:25 pm
Morax w odpowiedzi wysunął język i syknął, gdy wyczuł humor rudego. Jego uwaga z jedzenia przekierowała się na chłopaka, gdzie cofnął się o krok, przeskakując z uwagą między nim, a mięsem. Kassir za to westchnął, widząc tą całą scenę.
- Dziękuję - odparł za to na jego słowa. Zwierzak za to pozbył się obronnej reakcji, gdy Jace wziął owoc i wywołał go na zewnątrz. Ulubiony smakołyk wystarczył, by beztrosko podreptał na zewnątrz, aby go spałaszować i zwinąć się do snu. Niewiele było mu potrzebne do szczęścia. Ciemnowłosy był jedynie skazany na obserwację, dopóki ponownie nie otrzymał towarzystwa. A wraz z nim przyszedł wyraźny nakaz snu.
- Pff - wydobył z siebie tyle. Treści i przekaz piosenek miały wiele do życzenia, ale sam głos Woloxa wystarczył mu pod tym względem. Dlatego też wraz z czasem rozluźniał się, poddając się jego śpiewaniu oraz snu, pozwalając, by ciepła i ciemna toń ogarnęła go, odcinając mu świadomość na pewien okres czasu. Tak też oto zasnął.
I tak też oto czas potem się obudził. Uświadamiając sobie, że pozostał sam, niemalże odruchowo wygrzebał się z namiotu. Wzrokiem wyhaczył drzemiącego Moraxa, by zaraz potem skupić wzrok na Jace'ie. Obdarzył go ciepłym uśmiechem widząc jego radość.
- Hej, tak - odpowiedział, podchodząc do niego bliżej, by usiąść obok i oprzeć się głową o jego ramię. - Dziękuję za zadbanie o mnie - wypoczynek i pożywienie stanowiło istotną rolę do całkowitego pozbycia się efektów niedawnej słabości ciała. Był całkowicie wypoczęty, jakby udar, który nierzadko był przyczyną trwałych zniszczeń organizmu ludzi, kompletnie go nie dotknął.
- Jakie typy znalazłeś? - spytał się go, przekierowując złote oczy na jego pracę. Nie chciał mu jeszcze bardziej przeszkadzać niż teraz, gdy dosiadł się do niego bez pytania, nawiązując przy tym kontakt fizyczny. - Coś jadalnego? - miło mu się siedziało obok Woloxa, napawając się przy tym jego obecnością. Już od pewnego czasu przychodziło mu to naturalniej, by dołączać do niego, a nie czekać, aż on sam podejdzie do jego osoby, gdy już będzie wolny.
Chociaż niełatwo było w taki sposób powstrzymać się od trzymania rąk przy sobie.
- Jak się czujesz? Chcesz pochodzić po oazie? - i zobaczyć, co zasadniczo miała do zaoferowania? Być może tym razem szczęście uśmiechnęłoby się do Kassira i podarowałoby mu spełnienie jego samolubnej chęci odkrywania tego, co zostało pogrzebane w tym świecie. - Chyba, że potrzebujesz snu? - chociaż jemu było daleko do ładnego uśpienia go za pomocą śpiewu.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Maj 11, 2022 2:51 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Ruchy jego ogona wyraźnie przyspieszyły, gdy poczuł jak Shane opiera się o jego ramię. Nawet gdyby chciał, nie dałby radę kontrolować miarowych uderzeń o ziemię.
Zawsze o ciebie dbam — powiedział z pełnym przekonaniem, obracając się nieznacznie w jego stronę, by potrzeć z zadowoleniem policzkiem o jego włosy – tak jak ty dbasz o mnie.
Wyglądało na to, że ich kłótnia z poprzedniego dnia zdążyła w jego przypadku całkowicie odejść w niepamięć. Zdolności mowy też wróciły do normalności.
Na tyłach namiotu rozstawiłem suszarkę do mięsa, kilka z nich pewnie będzie gotowych w przeciągu godziny, więc na razie dobrze by było gdybyś zjadł jakiś owoc. Morax już jadł, więc nie daj się zwieść jego wygłodniałemu pyskowi — powiedział ten, który zawsze cichaczem dokarmiał go między posiłkami, gdy Shane'a nie było w pobliżu. Podczas rozmowy z nim, nie odrywał mimo wszystko wzroku od ziół, cały czas segregując je na małe stosy, wiedząc że jeśli wybije się z rytmu, będzie to robił dwa razy dłużej.
Wszystkie są jadalne, ale większość z nich smakuje paskudnie — wskazywał na nie palcem podczas rozkładania, machając lekko gałązkami.
To, rozgniecione i zmieszane z drobną ilością wody tamuje krwawienie, gdy przyłoży się je do rany. To zmniejsza bóle brzucha, na wypadek gdybyś się czymś zatruł, możesz jeść też kilka listków profilaktycznie, by wzmocnić żołądek. To powstrzymuje zakażenia i wyciąga jad z rany, a to przyspiesza gojenie. W przypadku tej ostatniej trzeba ją jednak dobrze obrać. Liście mają zdolności lecznicze, ale łodygi są ciężkostrawne i mogą powodować bóle brzucha. Niestety żaden ze mnie zielarz, więc nie wiem, jak się nazywają. Mówię na nie krwawnik, trujowiec, jadownik i zdrowiciel — zaśmiał się cicho, zaraz kończąc pracę z wyraźnym zadowoleniem. Zwrócił się w jego stronę, kładąc dłoń na jego kolanie. Zawahał się przez chwilę z odpowiedzią.
Jeśli chcesz. Odeśpię później — był zmęczony. Nawet bardzo zmęczony, biorąc pod uwagę fakt, że nie spał, a rana na ramieniu mocniej dawała mu się we znaki. Niejednokrotnie miał wrażenie, że jego obraz zaczyna się rozmywać, gdy siedział, segregując zioła, ale zdecydowanie nie zamierzał puszczać Shane'a samego. Uśmiechnął się więc do jego i przysunął, przechodząc nad jego nogi, by ułożyć dłonie na jego policzkach, całując go dłużej niż na zwykłe przywitanie. Musiał się w końcu jakkolwiek rozbudzić, a w tym momencie zdecydowanie było to najlepsze wyjście. Nic dziwnego, że nie zamierzał go ot tak wypuścić.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Maj 11, 2022 8:18 pm
- Dobrze, zjem potem - zgodził się. - Na razie nie jestem głodny - wymruczał, uśmiechając się lekko, gdy poczuł miękkie odwzajemnienie od strony rudego. Przysłuchiwał się międzyczasie jego opisowi, nie wtrącając mu się w pracę.
- Spory wybór jest. Ciekawe, czy jakoś konkretnie na mnie zadziałałyby - wymruczał cicho. Niewiele zastanawiał się, jak naturalne składniki oddziaływały na jego organizm. Wydawało mu się, że powinien otrzymać normalny efekt, który by skończył szybciej swoje działanie niż normalnie. Ale to była zarazem niepotwierdzona teoria, której prędko nie zamierzał wdrażać w życie.
Niedługo potem poczuł, że Jace zmniejszył odległość między nimi.
Odwzajemnił pocałunek, nachylając się lekko w jego stronę i wsuwając ręce pod jego ramiona, by go objąć. Nie chciał, aby za szybko uciekał od niego. Odkrywanie tego miejsca zeszło na ten moment na dalszy plan, zwłaszcza, że w okolicy namiotu i tak nie było niczego, co by rzuciło się bardziej w oczy. Może przy samej wodzie coś by znaleźli?
- Nie powinniśmy - wymamrotał, w końcu odrywając się od niego. - Jesteś zmęczony, prawda? No i bezpieczeństwo - mimo własnych słów i chęci uważania na jego stan, nie mógł powstrzymać pragnień, które go obejmowały. Tylko, że wahał się w obawie, że to nie jest czas i miejsce na to. Chociaż zaczęło mu się robić jedynie cieplej. - Mogę poczekać aż się obudzisz - uśmiechnął się delikatnie, dotykając dłonią jego twarzy. Czy mógł chociaż w ten sposób zaspokoić własne potrzeby? Zdecydowanie nie. Ale nie mógł iść na całość, poddając się myśli, by popchnąć to.
A najlepiej by to był Jace. I w stronę ich namiotu. Wizja jego ciała wywoływała w nim szybsze bicie serca. A co dopiero, gdyby... Stop. Nie czas na to. I nie próbuj kierować rąk w stronę jego Woloxowych elementów.
- Więc jak?
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Maj 12, 2022 1:25 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
W takim razie chociaż się napij — odpowiedział miękkim tonem. Mieli wodę w butelkach w środku, nawet jeśli był gotowy wymienić ją dla niego na nowo.
Nie jestem pewien. Jakby nie patrzeć, twój eliksir na mnie nie zadziałał. Poza tym wątpię, żebyś kiedykolwiek miał ich potrzebować, twój organizm robi całą robotęa ja nie chcę wiecznie polegać na twojej krwi. Było to połowiczne kłamstwo wobec samego siebie. W końcu chciał to robić. Problem w tym, że uzależnienie się od szybkiego leczenia miało konsekwencje w jego działaniach. Obecny ból pozwalał mu przypomnieć samemu sobie, że nie był nieśmiertelny.
Tylko chwilę — wymruczał w odpowiedzi, zsuwając się nieznacznie w dół, by złożyć kilka kolejnych pocałunków na boku jego szyi, zaraz przygryzając wydłużonymi kłami dokładnie te same miejsca. Przeniósł swoje usta na jego, by zmusić go do urwania wypowiedzi w połowie, mimo że zaraz jęknął cicho z wyraźnym zawodem, opierając się głową o jego ramię.
W porządku. Obawiam się, że słaniając się na nogach i tak nie byłbym zbytnio użyteczny — a rana dawała mu się we znaki na tyle, by niczego nie ułatwiać. Pocałował go raz jeszcze i odsunął się. Zebrał wszystkie rośliny i wstał chwiejnie, idąc do namiotu.
Dasz mi chwilę? Nie idź za mną, dopóki nie powiem, bo moja samokontrola i tak wisi na włosku — wymamrotał, wchodząc do środka. Zapakował zioła do szklanych buteleczek, zostawiając jednak kilka liści. Usiadł po turecku i rozwinął ostrożnie bandaż, nawet się nie krzywiąc, gdy przyklejony do rany materiał wyraźnie zaprotestował. Rozmiękczył go jedynie wodą, by łatwiej odszedł od ciała. Przygotował papkę, zaraz rozcierając ją na skórze, wyczyścił opatrunek i owinął nim ponownie ramię, naciągając na wierzch koszulkę, która miała wszystko ukryć. Wyszedł na zewnątrz, by umyć dłonie w świeżej wodzie.
Nie musisz mi śpiewać, ale nie będę narzekać, gdybyś mnie drapał — uniósł kącik ust w uśmiechu, zaraz zaciągając go do środka. Położył się dokładnie w tym samym miejscu, w którym spał wcześniej Shane, patrząc na niego sennym wzrokiem. Wyglądało na to, że i tak miał zaraz odpłynąć niezależnie od jego ingerencji. Jedynie jego ogon nadal lekko się poruszał, zdradzając, że wyraźnie czeka na jego ruch.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Maj 12, 2022 1:33 pm
- Jakkolwiek nie grozi mi śmierć w taki sposób, tak nie zawsze jestem fanem takiego bólu - odparł, szturchając go palcem w nogę. - Wyleczenie się nie oznacza, że jestem całkowicie nietykalny pod tym względem. I powiem ci, że dochodzenie do siebie z trucizn nadal jest tak samo bolesne jak dla każdego - wydobył z siebie westchnienie, opierając się przy tym wygodnie. - I zawsze pozostaje trauma. Kiedyś próbowałem mięsa lamji. Tylko, że nieprawidłowo obrobiłem je - zamknął na moment oczy, krzywiąc się na wspomnienie o tamtym wydarzeniu. - Sam reszty możesz domyślić się - raczej nic nie odda mu tego, że pół dnia zwijał się z bólu, odczuwając walkę w swoim ciele między trucizną, a mocą regeneracji, która naprawiała zniszczone części jego wnętrzności. - Więc morał z tego jest taki, że jeśli działa to na ludzi, to nie jestem wyjątkiem. Jednakże czy będzie miało to osłabione, czy skrócone działanie, to inna kwestia. Sam widzisz po tych... no... - odwrócił głowę i kaszlnął, wyraźnie zmieszany tym, co właśnie próbował powiedzieć. - Sam-wiesz-czym-czego-nie-będę-tykać-już - wyrzucił z siebie na jednym tchu. - Działa to na mnie, a przez moc regeneracji mogę wziąć o wiele większe dawki.
Przewrócił oczami, wzdychając finalnie. Wiele spraw tak praktycznie go nie dotyczyło, albo tyczyło w całkowicie inny sposób. Przedawkowanie nie groziło mu, a nadmiar szkodliwości nie stanowił dla niego trwałego niebezpieczeństwa. Sięgało to też zarazem w inną stronę, powodując, że jeśli coś miał poczuć, musiał mieć większą porcję niż przeciętny człowiek.
Na razie nie było co myśleć teraz o tym. Jego pragnienie bliskości nie mogło być zaspokojone obecnie, dlatego też czerpał przyjemność z tego, co miał teraz, mrucząc cicho, gdy czuł pocałunki i kły na swojej szyi. Nie przeszkadzało mu nawet to, że jego słowa zostały przerwane przez kolejny pocałunek.
- Dlatego odpoczynek jest ważny - odparł z łagodnym uśmiechem. - Nie mówię nic o użyteczności, ale jeśli będziesz bardziej przytomny, będzie milej nam spędzało się czas - w końcu zwiedzenie oazy nie należało do codzienności. Ta warstwa zieleni pośród piaskowej pustki działała otrzeźwiająco na niego i poprawiała mu z miejsca nastrój.
Przytaknął na jego prośbę, obserwując jego tył, jak znikał wewnątrz namiotu. Sam powoli podniósł się do góry, otrzepując spodnie.
- Może chciałbym, byś czasem to zrobił - wymamrotał ledwo słyszalnie, przekierowując uwagę na śpiącego Moraxa. Ten to ma lekko. Czasem chciałby przestać martwić się o cokolwiek i móc się położyć spać gdziekolwiek. Jednakże ten przywilej nie był mu dany. Nie mógł rozluźnić się na pustyni, mając świadomość, że każda sekunda spędzona tutaj mogła zwiastować nowe zagrożenie.
Uniósł głowę, widząc, że wyszedł z namiotu. Uniósł lekko brew, przyglądając się jak myje ręce, by zaraz potem wzruszyć ramionami. Stał w jednym miejscu do czasu, gdy Jonathan nagle wciągnął go do środka, prezentując tym samym swoje żądanie. Zachichotał cicho.
- Odpocznij - powiedział jedynie, siadając obok niego wygodnie, by zająć się drapaniem go. - Muszę przyznać, że naprawdę uroczo wyglądasz w takim stanie - dodał łagodnie, przymykając nieco oczy przy tej czynności. Czekał aż oddech Woloxa się uspokoił. Dopiero wtedy stał z miejsca i przeszedł do ich torby, biorąc butelkę z wodą. Po zaspokojeniu pragnienia wyszedł z namiotu, by sprawdzić szybko stan ich bestiowych towarzyszy. Dopiero potem powrócił z powrotem do materiałowego skrycia. Skoro obiecał, że poczeka aż wstanie, to za ten czas przeszedł do porządkowania ich ekwipunku, wydzielając przedmioty, które wymagały natychmiastowego użycia od tych, które wytrwałyby trochę czasu jeszcze.
Skończył czynność mniej więcej w momencie, gdy Jonathan zaczął się przebudzać. Ostrożnie odwrócił się w jego stronę.
- Uczesać cię? - spytał się go, przybliżając się bardziej do niego. - Jak się spało? - dorzucił zapytanie, zarazem też łapiąc go za rękę i przytykając ją do swojego policzka. - Gotowy na wyprawę? Myślałem, czy nie iść w stronę zbiornika wodnego. Obecna temperatura powinna pozwolić znieść okolicę.
Sponsored content

Pustynia Shkretëtirë - Page 8 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie możesz odpowiadać w tematach