Won.

I tyle w temacie.

Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Mar 06, 2022 2:18 am
Cholera, cholera, cholera - włócznia stanowiła dobrą barierę między nim, a bestią, jednakże z tego powodu jego jedynym arsenałem do ataku była jego własna moc. Ta sama, która zafundowała mu nieprzyjemne doznanie smrodu nadpalonego futra i niemalże głuchotę, gdy zafundował jej pierwszy szok elektryczny. Wydał z siebie cichy jęk, próbując nogą odeprzeć stworzenie, jednocześnie czując wbijający mu się w tył plecak. Zacisnął jednak mocniej ręce, ponownie aktywując swoją moc, zwiększając dawkę. Nie chciał go porazić na śmierć. Jednak istotniejszą przyczyną niż uszkodzenie cennych części było to, że w przypadku takiej bliskości, sam doznałby te same obrażenia. Już po drugim ataku jego mięśnie zaprotestowały bardziej, momentalnie wyleczone jego drugą zdolnością.
I wtedy pojawiło się niebieskie światło.
Jego źrenice oczy rozszerzyły się gwałtownie, gdy bestia przewróciła się na bok, dogorywając. Momentalnie odwrócił głowę w stronę, skąd nadleciał atak, jedynie wycierając z twarzy część krwi i wody. W tym samym momencie, by w świetle nocy zobaczyć, jak rudowłosy z gracją zabijał swoją ofiarę.
Żałował, że nie mógł widzieć tego z bliska.
Nie raz fascynowało go, z jaką gracją poruszał się młody Wolox. Jego elegancja, umiejętności i sposób działania odbiegały od tego, co znał Kassir - a nie raz widział niegdyś łowców w akcji. Miał wrażenie, że bardziej patrzył wtedy na taniec niż na ataki. Na taniec śmierci. Było to zarazem na tyle nieludzkie, że powinien odczuwać obawę przed tym. Zamiast tego, miał wrażenie, że czuł się zahipnotyzowany, a urok trwał tak długo, jak trwała walka.
Odwrócił głowę i ostrożnie zsunął swój bagaż dopiero w momencie, gdy chłopak zbliżył się do niego. Dobrze, że ból zaniknął, ale to strasznie nieporęczne w samej walce. Tak samo jak i włócznia - wspomnianą broń ostrożnie położył na piasku, by rozruszać palce. - Przewodzi moją moc w słabszym stopniu niż sądziłem. Zaś zostawienie jej naładowanej jest zbyt niebezpieczne - myśli zostały przerwane, gdy poczuł dłonie na swojej twarzy. Zamrugał oczami, widząc malujące się zmartwienie u partnera.
Jednakże on sam uśmiechnął się do niego radośnie.
- W końcu mnie dotykasz - to było pierwsze, co wypowiedział Shane. Uniósł swoją dłoń, by przyłożyć do jego, po czym przekrzywił delikatnie głowę. - Nic mi nie jest, Jace. Nawet nie zdołał mnie dotknąć. Dzięki tobie - szybka reakcja Woloxa oraz jego sprawne umiejętności sprawiły, że nawet jego skóra nie została przecięta. Ból na ciele spowodowany gwałtownymi reakcjami zaniknął, więc czuł się niemalże perfekcyjnie. Z innej strony, nawet gdyby został porządnie poharatany, tak samo odpowiedziałby. Tak samo mógł nawet nie zauważyć zranienia, ale dopóki jego moc nie zareagowała gwałtownie, można było uznać to za dobry stan. Jego wzrok na moment przesunął się na bok, gdy kątem oka dostrzegł jak Morax próbował wdrapać się na bok martwego stworzenia, by ponownie spojrzeć na Jace'a.
- Będziesz mnie unikać do końca wyprawy? - spytał się cicho, zabierając swoją dłoń. - Nieważne. Przepraszam, głupie pytanie - uśmiechnął się przepraszająco. - Nie chcę po prostu, byś męczył się przeze mnie.
Zamierzał zdławić chwile odczucie samolubności, które go właśnie dopadło, po czym pogłaskał jego dłoń jeszcze.
- Pomóc ci z tą dwójką? Nie jesteśmy daleko oazy, więc moglibyśmy już tam rozbić obóz i poczekać do nastania dnia ze sprawdzeniem jej. W nocy i tak wiele nie zobaczę - postarał się, by wziąć się szybko w garść i nie pozwolić, by chwila słabości zadecydowała o tym, że mógłby ściągnąć na nich niebezpieczeństwo. Nie było wiadome, czy wcześniejszy okrzyk nie dorzuciłby im jeszcze nowego zagrożenia. - Raczej możemy pozwolić sobie na zabranie z nich części. Jeśli dobrze pamiętam, przygotowania na wyprawę i tak nie pozwoliłby nam pójść dalej, jeśli mielibyśmy bezpiecznie wrócić - rozgadał się, w głównej mierze chcąc całkowicie zabić w sobie wcześniejsze zachowanie.
Chociaż nigdy nie sądziłby, że do tego doszłoby.
Już zauważył to czas temu. Fakt, że całkowicie było mu nieswojo z tym, gdy Jonathan nie kleił się do niego na każdym kroku. Najprostszym wytłumaczeniem dla niego był fakt, że tak przywykł do jego obecności, że jej brak uważał za nienaturalny, że w pewnym momencie pozwalał wychodzić na jaw swojemu egoizmowi. Tak jak chociażby rok wcześniej, gdy Jace udawał się na swoją dwumiesięczną wyprawę, pozostawiając Kassira samotnego na długi okres czasu.
Ciężko było mu nazwać te emocje, jakie go dopadły.
- No już już. Na serio mi nic nie jest. Nie musisz się martwić o to, że zostanę ranny. Najważniejsze, że tobie nic nie jest, i że cię nie zraniły - westchnął mimowolnie, po czym poruszył się z zamiarem wstania na nogi.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Mar 06, 2022 4:07 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Widząc uśmiech na jego twarzy, mimowolnie odetchnął z ulgą i uniósł uszy ku górze, nasłuchując. Coś przewróciło mu się w brzuchu, gdy Shane wypowiedział pierwsze słowa, zaraz wywołując u Woloxa poczucie winy. Nie mógł go jednak przepraszać za to, że podjął decyzję, która miała go uchronić przed konsekwencjami braku kontroli. Zwłaszcza gdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo zależało mu na tych wyprawach.
"Nawet nie zdołał mnie dotknąć."
Całe szczęście — przesunął lekko palcami po jego skórze, w przeciwieństwie do niego nawet nie patrząc w stronę Moraxa. Cały czas wpatrywał się w jego twarz, zupełnie jakby mógł w niej dojrzeć coś innego, niż twierdził Kassir, ale wszystko naprawdę zdawało się być w porządku. Cieszył się więc jedynie dotykiem jego dłoni na własnej, nie ruszając się, póki co z miejsca.
"Będziesz mnie unikać do końca wyprawy?"
Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie w wyraźnym zaskoczeniu. Reakcja ciemnowłosego była czymś, czego kompletnie się nie spodziewał. Jakby nie patrzeć to Jace był tym, który wiecznie się do niego kleił. Nie odwrotnie. Nawet jeśli zdawał sobie sprawę z tego, że Shane przyzwyczaił się do jego dotyku, wytknięcie mu jego braku w podobny sposób sprawiło, że położył po sobie uszy.
Opuścił powoli własne ręce i spojrzał w bok na leżące owryksy.
Z tego nada się tylko poroże — jakby nie patrzeć, spalone futro, raczej nie zainteresuje żadnego z kupców — rozetniemy go na pół i zostawimy, by zapach odwrócił uwagę innych bestii od naszej lokacji. Możemy zaciągnąć ze sobą drugiego, nie wydziela tak intensywnej woni krwi jak ten tutaj. Oczyszczę go na oazie i odratuję tyle, ile się da. Przy okazji przerobimy mięso na paski i wysuszymy je w słońcu, tak jak wcześniej rozmawialiśmy.
Widział po jego zachowaniu, że coś jest nie tak. To jego wina? Może Shane przeżywał to wszystko dużo bardziej, niż mu się wydawało. To tłumaczyłoby jego wcześniejsze słowa.
Złapał go za nadgarstek, widząc, jak próbuje wstać i pociągnął na siebie, obejmując go na tyle mocno, by przez chwilę wybić powietrze z jego płuc.
Ciężko mi się przy tobie kontrolować, Shane. Ciężej niż myślałem. Może dlatego, że teraz już wiem, jak to jest mieć cię dla siebie — podniósł dłonie i ponownie przesunął je na jego twarz, zgarniając długie włosy do tyłu, by zaraz go pocałować. Ostrożnie i krócej niż chciał – nigdy nie chciałbym zrezygnować ze wspólnych podróży, ale poddawanie się temu na pustyni byłoby głupotą. Obaj jesteśmy wtedy całkowicie bezbronni. Poza tym wątpię, żebyś potrafił być ze mną cicho.
Rzucił mu bezczelne spojrzenie, nie zamierzając mu pozwolić na odpowiedź, gdy ponownie przyciągnął go do siebie, wsuwając język między jego wargi, by pogłębić pocałunek. Tylko na chwilę. Potrzebował tej krótkiej przerwy, by na nowo przesiąknąć jego zapachem. Wsunął dłoń pod materiał jego ubrań i powędrował dłonią na plecy, zadrapując jego skórę.
Poza tym zawsze będę się martwił. Musisz się z tym pogodzić — wymruczał cicho, całując go w ucho, zaraz zsuwając się niżej, by ugryźć go w bok szyi.
Tylko na chwilę.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Mar 06, 2022 5:55 pm
- Eh, czyli zniszczyłem ci potencjalny zarobek - podsumował z wyraźnym zrezygnowaniem. Uniósł dłoń, by potem spojrzeć na krótki moment na pojawiającą się błyskawicę między kciukiem a palcem wskazującym. - Będę musiał zdobyć broń inną niż wykorzystywaną pod moją moc. Nadaje się dobrze do walki, ale koniec końców bardziej przeszkadza, gdy patrzy się na to od strony zarobkowej - mówił również z innego powodu. Ukuły go wyrzuty sumienia, że wyskoczył z takim tekstem przed chwilą, nie kontrolując własnych myśli wypowiedzianych na głos. Nie zamierzał wywoływać w nim tego typu reakcji, jaką ukazał za pomocą swoich uszów.
Poczuł palce na swoim nadgarstku i pociągnięcie, któremu poddał się. Mocny uścisk sprawił, że zaczął szybciej brać wdechy, by uzupełnić braki powietrza w płucach. Otworzył szerzej oczy, czując miękkie wargi. Zamierzał zaprotestować na jego słowa, gdy pocałunek pogłębił się. Mruknął jedynie, odwzajemniając ten gest. Podczas chłodnej nocy taki smaczek dobrze rozgrzewał i uświadamiał, że brakowało mu tego przez ten czas. Nie przedłużał tego na siłę, będąc zabsorbowany nieco inną kwestią:
- Aaa, ostatni raz się o ciebie martwię - wykrztusił, gdy w końcu zyskał możliwość mówienia. - To było ino raz. I sam mów za siebie z byciem cicho - jego pamięć nie została usunięta w żaden magiczny sposób, więc wyobraźnia dość szybko podsunęła mu wizje wydarzenia z przed dni. Zacisnął mocno oczy, chcąc pozbyć się tych wizji, ale jego uszy już lekko zaczerwieniły się z tego powodu. Wcześniej nie mógł znieść tego, w jaki sposób zachowywał się chłopak, gdy starał się walczyć o kontrolę, ale teraz zamierzał wyzbyć się tych kwestii. Zero litości. - Będę trzymać za ciebie kciuki przy zachowaniu samokontroli przy długich wyprawach - uniósł kącik ust do góry, nie ukrywając teraz, że częściowo go prowokował, a częściowo rzucał wyzwanie. - Chociaż przy twoich słowach zastanawiam się, jak sobie normalnie ludzie pustyni radzą, skoro tak - puste słowa, bo musiałby być całkowitym nowicjuszem, by nie wiedzieć, jak mieszkańcy tego regionu dawali sobie radę w różnych sprawach.
- Nic mi nie będzie, Jace - westchnął cicho. - To bardziej ja mam powody do zmartwień o ciebie - objął go w pasie, lekko przytulając do siebie. Zaraz potem jednak zabrał swoje ręcej, by tylko klepnąć go w ramię.
Pora zakończyć ten odpoczynek.
- Będę grzeczny - krótka deklaracja odnosiła się nie tylko trzymania swoich rak przy sobie, co i własnych myśli, przepełnionych egoistycznymi zachciankami. - Chodź, zajmijmy się tymi ciałami, nim niechciane towarzystwo przyjdzie za wcześnie - zadecydował o dalszym działaniu, jednocześnie dając znać, że na razie to był koniec odpoczynku i pieszczot. - Przenieść ciało wraz z tobą, czy wziąć nasz ekwipunek w zamian? - poklepał go po plecach, po czym delikatnie wysunął się z jego uścisku. Zmrużył nieznacznie oczy, spoglądając najpierw na gwiazdozbiór, a potem dookoła siebie. Nic nie świadczyło o tym, że mógł natrafić na coś wartego uwagi. Mimowolnie skrzywił się w myślach, zrzucając to na barki nocy. Problem był jednak taki, że mimo trzymanych się wskazówek, nic nie wyglądało na to, by rzeczywiście trafił na dobre miejsce.
Nie mamy możliwości, by szukać nowej oazy.
Przechodząc do sprawdzenia stanu ciała Owryksa, częściowo zamierzał kierować się wskazówkami rudego, by przy pozostawianiu ciała, nie ściągnęli na siebie niepotrzebnej uwagi w postaci dodatkowego tropu. Tak, by mogli jak najszybciej podjąć wędrówkę ku punktu odpoczynku.
Powinienem mieć mapę.
Miał nadzieję, że jednak nie okazał się być zbytnio pewny siebie.
- Trzeba jeszcze sprawdzić stan przedmiotów, czy coś nie uszkodziło się - wymamrotał cicho, analizując cały czas sytuację jako odkrywca.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Mar 06, 2022 10:39 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Uśmiechnął się do niego ciepło, układąc dłoń na jego policzku i głaszcząc go lekko palcami.
Nie przejmuj się. To tylko jeden owryks. Poroże nadal nadaje się do użytku, poza tym niesienie dwóch zwojów futra mogłoby być trudne. Zaczynam rozważać kupno jakiegoś zwierzęcia jucznego. Chociaż musiałoby być na tyle zwinne, by nie spowalniało mnie podczas wędrówek — zastanowił się przez chwilę, zaraz przenosząc wzrok na jego broń. W sumie był ciekawy czy istniała w ogóle broń, która byłaby w stanie przekierować elektryczność Shane'a na tyle, by nie uszkodzić jakkolwiek zewnętrznych czy nawet wewnętrznych warstw bestii. Biorąc pod uwagę jej naturę, nieco w to wątpił. Wydawało mu się, że była to bardziej kwestia kontroli własnej mocy. By zamiast ogólnego porażenia, paraliżował jedynie poszczególne mięśnie, odłączając układ nerwowy. Był gotów zostać jego królikiem doświadczalnym, w końcu w razie czego zawsze miał pod ręką swojego prywatnego medyka. Dość specyficznego, ale jednak.
"Aaa, ostatni raz się o ciebie martwię."
Przesunął ręce na jego kark, nie pozwalając mu się odsunąć. Zamiast tego uśmiechnął się jedynie, całując go krótko raz po raz, by utrudnić mu mówienie. Jego reakcje były zdecydowanie zbyt urocze, by potrafił sobie ot tak odpuścić. Nic dziwnego, że nieustannie machał ogonem na boki, zaraz muskając wargami kolejne punkty na jego szyi.
"Będę trzymać za ciebie kciuki przy zachowaniu samokontroli przy długich wyprawach."
Ja za ciebie też. Nie wiedziałem, że tak szybko stęsknisz się za moim dotykiem — polizał go w usta, zaraz cofając się, przesuwając zaczepnie językiem po swoich kłach. Mimo wszystko sam musiał uważać ze swoim dręczeniem Shane'a. Zbyt mocno posunięta do przodu zabawa, mogła poskutkować sytuacją, której starał się uniknąć.
Och, zależy, niektórym to nie przeszkadza. Większość po prostu trzyma się swoich namiotów i tym podobnych, by choć częściowo zminimalizować niosący się dźwięk. Inni zdają się na swoich chowańców. Przykładowo, Morax jako pierwszy wyhaczył wcześniej bestię, prawda? — spojrzał na smoka i podszedł do niego, podnosząc go do góry — gdybyś chciał, mógłbyś go wytrenować na czujkę. Problem polega na tym, że w obecnym okresie moje zmysły są bardzo... prostolinijne. Skupiają się na jednym punkcie. W tym przypadku na tobie. Cokolwiek innego mogłoby próbować nas zajść od boku, a ja nadal patrzyłbym tylko na ciebie. Ale są chyba jakieś eliksiry czy tam napary wyciszające. Chociaż nie jestem pewien, jak to działa, moja matka tego używała. I nic dziwnego. Inaczej ściągaliby podczas okresu godowego wszystkie bestie w promieniu dwustu kilometrów.
Wypuścił Moraxa z powrotem na piasek, obejmując Shane'a rękami, gdy ten sam go do siebie przyciągnął. Szkoda, że trwało to tak krótko. Westchnął cicho i odsunął się o krok.
W porządku. Przeniesiemy razem ciało, w ten sposób rozłożymy obciążenie. Niesienie całego ekwipunku mogłoby cię za mocno obciążyć. Nawet przy twojej regeneracji nie ma sensu, byś niepotrzebnie zrywał sobie mięśnie. Poza tym — klepnął go w biodro z zaczepnym uśmiechem — oaza może się okazać doskonałym miejscem na odpoczynek. Weź Moraxa i idźcie do drugiego owryksa, okej? Ja się zajmę tym.
Jakby nie patrzeć, miał duże doświadczenie w zacieraniu śladów i wszelkiego rodzaju pułapkach. Podszedł do bestii i pozbawił ją poroża, jednocześnie rozcinając bardziej wrażliwe elementy jej ciała, by rozrzucić je na boki. Czyste cięcie wzdłuż brzucha momentalnie sprawiło, że wnętrzności wypłynęły na zewnątrz, plamiąc piasek. Dopiero wtedy przeszedł do Shane'a i drugiej bestii. Opłukał uszkodzone miejsca z krwi i zalepił je piaskiem, zaraz podnosząc wzrok na ciemnowłosego.
Pociągniemy go za poroże. Będzie najwygodniej — zakomunikował, łapiąc od razu swoją stronę — sprawdzimy wszystko na miejscu. Na razie lepiej się stąd wynieść, większość tutejszych zwierząt poluje za pomocą węchu.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Wto Mar 08, 2022 9:26 pm
Pokręcił lekko głową. Wiedział, że obwinianie się o cokolwiek byłoby bezsensowne, patrząc na fakt, że bardziej powinien myśleć o tym, żeby zachować swoje życie niż o tym, jak wykorzystać martwe stworzenie. Ale gdzieś w nim nadal ktwiła iskierka niepewności do to danego działania. Bo finalnie strata zaistniała.
- To nie jest zły pomysł. Ostatnio już rozważaliśmy Wieliki, pamiętasz? - nawiązał do rozmowy z przeszłości. - Ułatwiłyby wędrowanie, ale w razie niebezpieczeństwa byłyby bardziej przeszkodą niż pomocą - musieliby w takim przypadku chronić nie tylko siebie, ale również i te stworzenia, co raczej nie pomagało w próbie przeżycia na zabójczych terenach. Dlatego też na planach jedynie stanęło.
Przez tego rudego złośliwca, wraz z kolejnym krótkim pocałunkiem robił się coraz to bardziej zarumieniony. Jego radzenie sobie z takiego typu atakami daleko odbiegało od perfekcji. Zwłaszcza, gdy specjalnie nie dawał mu do końca wypowiadać zdań, raz po raz przerywając je dla pieszczoty.
- Ugh - dlaczego teraz mu jeszcze wyobraźnia podsuwała takie wspomnienia, których raczej nie powinno przywoływać się obecnie? Nie wiedział. - Zacznę się zastanawiać, czy za tobą, czy za twoim miękkim ogonem - odciął się, gdy już w końcu zyskał pełną możliwość mówienia. To, że miał tendencję do przypadkowego dotykania ogona podczas senności to inna kwestia. Całkowicie. I nie dlatego, że był miękki, duży, a w połączeniu z ciepłem bijącym od Jonathana, przyjemniej mu się przez to spało.
Wcale nic z tego nie było powiązane.
- Czyli zasadniczo, jesteś nieprzygotowany - zauważył dość spokojnie. - Czyli to oznacza, że chciałeś się bawić po powrocie do domu... kimże ja byłbym, gdybym cię powstrzymywał od tego postanowienia? - zaśmiał się cicho. - Ale domyślałem się, że muszą sobie normalnie ludzie radzić z tym - jego wzrok przekierował się w stronę Moraxa. - W końcu na pustyni nie ma za wiele do roboty pomiędzy wędrówkami.
Przewrócił oczami na jego słowa.
- I tak bym tego nie odczuł - odparł, podchodząc jednak do smoka i biorąc go pod pachę. - Hola. Nie mówiłeś coś o samokontroli? - zaśmiał się cicho, zabierając swoje przedmioty do drugiej ręki i poszedł do drugiego z ciał. Wolał trzymać smoka przy sobie, by świeży zapach krwi oraz mięsa nie wabiły i jego w celu skosztowania surowego przysmaku. Wątpił, by się na pewno do tego skusił, skoro bardziej lubował w owadach i... owocach... ale wolał nie ryzykować. Postawił go na piasku dopiero przy dotarciu na miejsce, by lepiej założyć plecak i ułożyć włócznię, nim Wolox podszedł do nich.
- Mhm - przytaknął, chwytając od swojej strony poroże, tak, by mogli we dwójkę je pociągnąć w stronę oazy. Upewnił się też, że smok szedł wraz z nimi, nim bardziej skupił się na trasie.
Minęło trochę chwil nim udało im się na miejsce. Widok zieleni był uspokajający dla Kassira. Odmienność od jasnych widoków była ulgą dla jego oczu. Nie poświęcał jednak czas na podziwianie terenu.
- Rozbijamy się na obrzeżach, czy bardziej w głąb? - spytał się, ściągając z ramion plecak. Ciężko było ocenić rozmiar terenów. Móglby powiedzieć, że to przeciętny, ale nie miał porównania co do innych tego typu punktów. Nie było to jednak ważne. Bardziej istotniejszy był fakt, że to był ich cel podróży, a nieopodal też znajdował się wodny zbiornik, przy którym temperatura powietrza powinna być nieco niższa.
- Zawołaj mnie, jak będziesz potrzebować pomocy. Zajmę się namiotem - i sprawami związanymi z nim. Jemu pozostawiał rozprawienie się z martwą bestią. Bez cienia zawahania przeszedł do działania, chwytając się znanemu sobie zajęciu.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sro Mar 09, 2022 8:55 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Westchnął cicho na samo wspomnienie o wielikach. Były zdecydowanie zbyt nieporadne. Mogły unieść sporo i charakteryzować się dużą wytrzymałością, ale kompletnie nie pasowały do jego dynamicznego tempa. I tak jak mówił Shane, w przypadku zagrożenia były jedynie dodatkowym zmartwieniem, a nie mógł sobie pozwolić na ciągłe zakupowanie nowego, gdy poprzedni padnie czy to od ran, czy też z przerażenia.
Potrzebuję czegoś zwrotnego. Zwinnego, szybkiego, a jednocześnie zdolnego do poniesienia mniejszych przedmiotów, jak i podstawowej samoobrony, albo ucieczki w razie zagrożenia — wymruczał pod nosem, zaraz wzdychając. Nie był w stanie przywołać żadnego podobnego stworzenia. Musiałby zapytać o poradę kogoś, kto znał się na wszelkich bestiach, nie tylko tych pustynnych. Być może któreś z żyjących w okolicach Lynne albo obrzeżach Isenvee lepiej by się nadawało.
Przynajmniej męczenie Shane'a skutecznie poprawiało mu humor. Z każdą minutą coraz bardziej. Nic dziwnego, że tak ciężko było mu utrzymać ręce przy sobie, skoro reagował uroczo na wszystkie jego akcje.
Mój miękki ogon jest częścią mnie — zaśmiał się, machając nim zamaszyście na boki, zupełnie jakby chciał go dodatkowo sprowokować. Uniósł nieznacznie brew ku górze, wpatrując się w niego z wyraźnym zainteresowaniem.
W takim razie obiecuję, że następnym razem przygotuję się na tyle, by móc robić z tobą postoje średnio co trzy godziny i zapewnić ci pełną swobodę względem głosu. Jak i sobie samemu, w końcu tyle mi grozisz, że nie mogę się doczekać zamiany stron — zanucił coś cicho pod nosem, chichocząc cicho na jego kolejne słowa. Miał racje. Czasem naprawdę nie było zbyt wiele do roboty. Sam do momentu poznania go, w pełni skupiał się na polowaniu, nauce i przetrwaniu. Ciężko byłoby mu ocenić jakieś konkretne rozrywki, jakim się oddawał.
"I tak bym tego nie odczuł."
Westchnął cicho, kręcąc na boki głową.
Za to twój masochizm z pewnością. A moja samokontrola w twoim przypadku działa w niezwykle niestandardowy sposób. Na jakiś czas masz względny spokój — adrenalina wciąż lekko buzowała w jego żyłach, przypominając o przyjemnym uczuciu związanym z walką. Nawet jeśli troska o zdrowie Shane'a zdawała się kłaść swego rodzaju cień na całe wydarzenie, koniec końców udało mu się powstrzymać atak drugiego owryksa, co dodatkowo napełniało go zadowoleniem.
Na obrzeżach. Głębiej możemy się udać za dnia. Większość bestii jest aktywnych nocą, więc mogłyby nas odebrać jako pakującą się w ich pajęczynę ofiarę. A raczej w wodę. W razie czego łatwiej też będzie uciekać. Poza tym widzę w ciemności tylko trochę lepiej od ciebie — jakby nie patrzeć, Woloxy nie miały w sobie żadnych kocich genów. Miały doskonały węch i słuch, ale nawet jeśli widziały dużo lepiej od ludzi, zasada ta dotyczyła jedynie dnia.
Mhm — mruknął jedynie w odpowiedzi, przyglądając się już cielsku z wyraźnym skupieniem, wykonując kilka długich, wprawionych nacięć. Poroże zdjął jako pierwsze. Krok po kroku oskórował całego owryksa, nie uszkadzając nawet mocniej futra, co bez wątpienia spotkało się z jego sporym zadowoleniem. Oczyścił też czaszkę i kości wszystkich czterech kończyn. Krojenie mięsa było zdecydowanie trudniejsze, biorąc pod uwagę cały teren, ale udało mu się znaleźć nieco większy kamień, na którym mógł kroić kolejne paski najlepszej partii mięśni z dużo większą swobodą. Większą część i tak mieli zostawić, postanowił jednak wykorzystać jak najwięcej. Wstał w którymś momencie i umył ręce z cichym westchnięciem, podchodząc do Shane'a w ramach krótkiej przerwy. Nie mógł sobie darować pocałowania go w kark i położenia ręki na jego tyłku, zaciskając na nim lekko palce. W końcu musiał jakoś odzyskać siły.
Zawsze wiedziałem, że jesteś najlepszy w stawianiu namiotów — rzucił z tym swoim standardowym debilnym uśmiechem, gdy wyrzucał z siebie słowa z jeszcze debilniejszym podtekstem, których zdecydowanie mógłby oszczędzić ludzkości – zaraz skończę, jeśli potrzebujesz z czymś pomocy. Dobrze by było też zrobić jakąś prowizoryczną suszarkę do mięsa. Masz jakiś pomysł?
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Czw Mar 10, 2022 9:56 am
- Mogę zapytać w stowarzyszeniu - wzruszył ramionami. - Są osoby, które wędrują o wiele dalej niż ja, więc na pewno napotkały się na podobny problem i musiały go jakoś rozwiązać.
Wśród Odkrywców było wiele typów osób z różnorakimi zdolnościami, które były wykorzystywane przy tego typu zajęciu. Więc był pewny tego, że ktoś mógłby mu pomóc w pozyskaniu odpowiedniej wiedzy, która przydałaby się na przyszłość. Był przychylny wobec takiego działania. Otwierałoby to dla nich furtki w postaci lepszego eksplorowania terenów i lepszego zyskiwania łupów.
Spełnienie jako Odkrywca i jako Łowca.
- Zdążyłem zauważyć - mruknął odnośnie ogona, na moment śledząc go swoim wzrokiem. Jego uwaga została odebrana dopiero w momencie, gdy nawiązał do wyciszenia. - No już, już - zmrużył nieznacznie oczy. - Nie rozpędzaj się tak ze swoją wyobraźnią. Wątpię, by to miało rzeczywiste odzwierciedlenie - zatrzymywanie się co trzy godziny było nierealne. Dodatkowo Shane nie uważał, żeby to było fizycznie możliwe - pomijając zagrożenie płynące z tego terenu - to zostaje kwestia ich wytrzymałości i chęci działania. A to nie była nieskończona studnia, przynajmniej według Kassira. Limit, ograniczenie, samo libido...
Sam nie wierzę w siebie, że zastanawiam się w ogóle nad takimi możliwościami.
- Wolałbym, byś mojej mocy nie nazywał masochizmem - skomentował jedynie, nie odnosząc się do całej sytuacji. Nie uznawał tego za problem. Chcąc nie chcąc, to była jego część, której nie zamierzał odrzucać. Nawet jeśli była problematyczna dla otoczenia. Czy dla niego samego? Teraz mógłby odpowiedzieć, że tak. Ale gdy znalazłby się w jej pełni użytku - nie. Tak bardzo wpływała na niego.
Skoro padło na to, gdzie miał postawić ich niewielkie obozowisko, podjął się tego bez większego oczekiwania. Rozłożenie namiotu i wyłożenie odpowiednich rzeczy zajęło mu krótki moment - lampy napędzane jego mocą elektryczności pomagały tutaj wystarczająco, by nie musiał się obawiać o potknięcie o przedmioty. Starał się tylko kontrolować światło przedmiotu na tyle, by nie były widoczne z oddali. Sprawdził tez kontrolnie część ich wyposażenia, by upewnić się, że nic nie uszkodziło się podczas wędrowania. Magiczne wzmocnienia chroniły przed tego typu szkodami, ale wolał się upewnić, że wszystko było dobrze.
Wyszedł zaraz potem przed namiot, by rozprostować nogi, gdy wtedy poczuł pocałunek na karku oraz palce na swoim tyłku. Słowa, które wypowiedział rudy spowodowały, że jedynie westchnął ze zrezygnowaniem.
- Twój jeszcze nie stoi - odciął się w odpowiedzi, przesuwając swoją dłoń na jego, by zabrać ją ze swojego pośladku, by odwrócić się w jego kierunku. Widok jego uśmiechu spowodował, że momentalnie uniósł brwi do góry. Splótł swoje palce z jego ręką. - Nie, ja już skończyłem. I... możesz wykorzystać do tego moją włócznię, sznury i koc jakiś - zastanowił się odnośnie stworzenia suszarki dla mięsa. - Musiałbyś sprawdzić plecaki - puścił jego dłoń, wzdychając cicho. - Hola. Samokontrola, pamiętasz? - tak. Do końca wyprawy zamierzał mu to wyciągąć. Niewiele mógł poradzić na to, że zwyczajnie go to na tyle bawiło, by chciał się nieco poznęcać nad nim. W ramach rewanżu za wcześniejsze zachowanie.
- Zdałoby się też zakryć zapach, by nie przyciągnęło tutaj bestie - zauważył natomiast. - A, zostaje sprawdzić resztę przedmiotów.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Mar 12, 2022 2:10 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Jasne. Zapytaj ich też od razu, jak sobie radzą z seksem na pustyni. Przekaż, że twój chłopak pyta — wypalił, nie mogąc się powstrzymać. Na wszelki wypadek umknął nawet w bok, by nie narazić się na trzepnięcie go w głowę czy coś.
Zależy, jak dużą masz wytrzymałość. Ale nawet ją można wyrobić — powiedział, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. Szczerze mówiąc, był ciekaw, jak wiele razy musiałby go przemęczyć, by Shane stracił przytomność. W którym momencie jego osobowość zaczęłaby się zmieniać? Jak bardzo byłby w stanie poddać ją kontroli? Im dłużej o tym myślał, tym bardziej go to fascynowało. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak intensywnie rozbierał go wzrokiem.
"Wolałbym, byś mojej mocy nie nazywał masochizmem."
Nie nazywam twojej mocy masochizmem, tylko to jak na nią reagujesz. Przyzwyczaiłeś się do wiecznego leczenia na tyle, by twoja skala odczuwania bólu była mocno...spaczona i skrzywiona... specyficzna. Wiem, że na co dzień ci to nie przeszkadza i możesz się na mnie za to wkurzać, ale nie zamierzam ci pozwalać na wieczne krzywdzenie samego siebie na porządku dziennym, gdy można tego uniknąć. Jeśli chcesz dać jej upust to mam lepsze propozycje.
"Twój jeszcze nie stoi."
Podoba mi się fakt, że użyłeś słowa jeszcze, ale nie byłbym taki pewien. Chcesz sprawdzić? — zapytał, nawet na chwilę nie zmieniając mimiki. Dopiero gdy splótł jego palce ze swoimi, wyraźnie złagodniał, machając jedynie na boki ogonem w wyraźnym zadowoleniu. Ten drobny gest całkowicie wystarczał, by go usatysfakcjonować. Niestety jak zawsze, kończył się równie szybko, co się pojawiał. Westchnął cicho, nie zamierzając rzecz jasna ot tak odpuścić mu odsunięcia się. Wystarczyła sekunda, by przycisnął się do niego całym ciałem, obejmując go rękami.
"Hola. Samokontrola, pamiętasz?"
Ale ja nie chcęęę — jęknął jak dziecko, mrucząc coś cicho w jego szyję, nawet jeśli był na tyle grzeczny, by tym razem go nie podgryzać. Był zbyt mocno skupiony na napawaniu się jego zapachem. W końcu westchnął cicho i odsunął się z wyraźnie naburmuszoną miną.
Okej, okej. Skończę oprawę i zajmę się sprawdzeniem twojego sprzętu. Tego nudnego sprzętu — no przecież musiał mu to wytknąć. Obrócił się, uderzając go ogonem w tyłek i poszedł z powrotem na swoje stanowisko, dokańczając to samo, co robił wcześniej. Miał wystarczająco porcji, by starczyło im na kilka dni wędrówki, niezależnie od tego czy zamierzali iść do przodu, czy wrócić do miasta. Zabrał skórę i wszystkie interesujące go części, zrobił prowizoryczną suszarkę zgodnie z poleceniem Shane'a, od razu rozwieszając wszystkie opłukane wodą kawałki. Zapach krwi był na nich praktycznie niewyczuwalny, nadal pachniały jednak owryksem. Zakopanie reszty cielska miałoby sens, gdyby nie to, że przyda im się odwrócenie uwagi. Przeciągnął go więc wokół oazy, pozostawiając co najmniej pół kilometra od ich namiotu i rozszarpując jeszcze mocniej na boki, by dodatkowo podbić zapach.
Dopiero wtedy usiadł po turecku przed namiotem i zrobił kilka wodnych kulek, unosząc je w powietrze wokół siebie.
Możesz je podbić swoją mocą? — zapytał, odwracając się nieco w jego kierunku. Jego elektryczność zamknięta w wodzie robiła za doskonałe lampki. Całe szczęście, żaden przedmiot nie został uszkodzony nawet w drobnym stopniu.
Muszę przyznać, że twój sposób układania, by je zabezpieczyć, naprawdę się sprawdza — powiedział, nie odwracając się nawet w jego kierunku. Musiał w końcu teraz to wszystko pochować.
Sponsored content

Pustynia Shkretëtirë - Page 4 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie możesz odpowiadać w tematach