Won.

I tyle w temacie.

Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Lut 27, 2022 12:48 am
Zignorował wcześniejszy warkot, jak i ignorował też teraz to, że Jonathan przylepił się do niego, nie ułatwiając mu przy tym pracy. Ciemnowłosy był zbyt przyzwyczajony do jego bliskości i ingerencji w strefę prywatną przez rudego. Tak bardzo, że bardziej było dla niego dziwne, gdy nie chciał tego robić.
Trop, co...?
- Nie mam - odpowiedział, łapiąc kawałek mięsa i podsuwając mu pod nos. - Przyznaję, że rozważam poczekanie wyjątkowo do nocy z wędrówką, by sprawdzić układ gwiazd - dodał zaraz potem, samemu kosztując jeden z kawałków. - I upewnić się co do kierunku. Ale sam nie wiem... stracilibyśmy przez to co najmniej kilka kilometrów w razie czego - plusy regeneracji pozwalały mu na niemalże nieustanne wędrowanie, bez potrzeby na postój z odpoczynkiem. Nawet jeśli nie do końca było to właściwe po dłuższym czasie.
W końcu można było umrzeć z wyczerpania, nie?
Skończył rozdzielanie jedzenia, pozostawiając im mięso oraz owoce do zjedzenia, przy którym był pewny, że ich ważność zaniknęłaby wraz z nastaniem kolejnego dnia. Resztę odłożył na osobny stos.
- Sam nie wiem. Na polowanie jest za wczas. Więc chyba możesz pozbierać resztę rzeczy i spakować je? - zasugerował mu możliwość działania. - I uzupełnić zapasy wody - przypomniał sobie zaraz potem o swoim pojemniku na wodę. - Wiem, że jeszcze zostało tam sporo, ale wolę mieć niż nie mieć - wzruszył zaraz potem ramionami. Odwrócił lekko głowę w jego kierunku.
- Mówiłeś, że karmiłeś Moraxa, nie? Ile zostało jeszcze dla niego jedzenia?
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Lut 27, 2022 1:17 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Zamachał wyraźnie zadowolony ogonem, przesuwając językiem po jego palcu, nim wsunął mięso do ust, przeżuwając je nieco dłużej, jednocześnie machając przy tym łbem.
Szukasz jakiejś konkretnej? Możemy spróbować po prostu przeanalizować obecną mapę nieba i wyliczyć to, czego szukasz. No, chyba że tym, czego szukasz, jest pretekst do posiedzenia ze mną dłużej w jednym miejscu – zażartował, sięgając po coraz to kolejne kawałki, niespiesznie pochłaniając jeden za drugim. Skoro i tak nie mieli parcia, by jak najszybciej wyruszyć w dalszą podróż, nie musieli się z niczym spieszyć. A on zamierzał rozkoszować się jedzeniem, najdłużej jak się dało.
W porządku. Ty spróbuj ustalić w tym czasie, w jakim kierunku mamy iść. Jeśli nie dasz rady, spróbuję ci pomóc. Daj mi chwilę – oddalił się nieco od namiotu, by stanąć w miejscu i utkwić wzrok w nieboskłonie. Kilkukrotnie obracał się dookoła własnej osi, sprawiając bardziej wrażenie kogoś, kto nie ma pojęcia, co robi.
Z drugiej strony, Jace wychował się na pustyni. Oczywiście, że musiał potrafić się po niej poruszać. Nawet jeśli od czasu do czasu zdarzało mu się ocenić coś źle. Wrócił do Shane'a, muskając palcami jego nadgarstek, by zaraz przekierować jego dłoń ku górze, wskazując mu tym samym obecną pozycję gwiazd, z krótkimi obliczeniami. Dopiero gdy skończył, zaczął składać namiot, cmokając kilka razy na Moraxa, by na dobre przegonić go ze środka.
Jesteśmy na pustyni. Ma tyle jedzenia, ile będzie potrzebował – odpowiedział spokojnie, rzucając mu pojemnik ze świeżą wodą. Sam napił się, wracając do swojej poprzedniej pracy i poprawiając skrywający go wcześniej przed słońcem płaszcz. Który obecnie, miał chronić go przed zimnem. Jeden ubiór, tak wiele zastosowań.
Na razie wszystko wygląda dość spokojnie, ale kiedy ruszymy, zrobi się dużo bardziej niebezpiecznie. Miej broń w pogotowiu – przestrzegł go na wszelki wypadek, dopinając ostatnie paski.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Lut 27, 2022 8:16 pm
- Wysuniętą na północny wschód gwiazdę konstelacji Pingwina - odparł mu na pytanie, przypominając sobie posiadane przez siebie wskazówki. Zaraz potem nieznacznie zmrużył oczy. - Posiedziałbym z tobą w jednym miejscu z innego powodu niż patrzenie na gwiazdy, Jace - dorzucił zaraz potem. Po skończeniu działań, sam zaczął konsumpcję swojej części.
- Mhm - zgodził się krótko. - Chociaż teraz... - dlatego chciał czekać do nocy. W dzień było ciężko wyznaczyć kierunek. Mogliby się głównie posłużyć tym, w jakim kierunku jest rzucany cień, ale zarazem było to zbyt mało precyzyjne, by chciał bezpośrednio na tym polegać.
Nim rudowłosy go na nowo zaczepił, skończył pakowanie reszty posiłku i zabrał się za ogarnięcie swojego ubioru. Temu też posłał mu pytające, ale bez słowa dał pokierować siebie w stronę nieboskłonu. Przełknął ślinę, rozumiejąc momentalnie, o co chodziło mu.
- Dzięki - wyszeptał jedynie, przywołując z pamięci mapę nieba, na którą jeszcze noc wcześniej spoglądał. Wspomnienia rysowały mu odpowiednie ułożenie reszty gwiazd wraz z kolejnym nakierowaniem. Jego oczy rozbłysły się w samozadowoleniu, gdy momentalnie określił w myślach ich położenie względem celu.
Zaoszczędziliśmy trochę czasu.
Pakując się i zajmując wewnętrznymi obliczeniami względem nocnej wędrówki, poczuł przy nodze Moraxa i zaraz potem usłyszał odpowiedź na swoje pytanie. Aż przez nią przewrócił oczami.
- Tak, tak. Czasem zapominam - za duża różnica w rodzimych środowiskach. Międzyczasie złapał naczynie z wodą i samemu upił, pozbywając się suchego posmaku w ustach. Zaraz potem odetchnął z ulgą, sprawdzając ile jeszcze zostało. Dopiero po tym upewnił się, że jego płaszcz był w nienaruszonym stanie i gotowy do wykorzystania dla nocnej wędrówki.
- Wiem, wiem - chwycił pewnie swoją włócznię. To chyba był ich rytuał, gdzie jeden drugiego przestrzegał i pilnował, by był przygotowany. Jednakże nie denerwowało go to w żadnym stopniu. Pustynia pomimo monotonnego terenu, była bardzo nieprzewidywalna. Skala śmiertelnego zagrożenia była bardzo wysoka i nie raz źle postawiona noga sprawiała, że już ktoś nie wracał do domu.
Wiecznie w ruchu, co?
Podjęli ponownie marsz w trójkę. Otoczenie powoli zmieniało się, powodując wrażenie, jak znajdowali się w całkiem innym miejscu niż do tej pory. Nadchodząca noc zarazem też niosła dodatkową i zarazem niebezpieczną zmianę - osłabienie widoczności. Poleganie na nienaturalnym źródle swiatła mogłoby ułatwić i zarazem uprzykrzyć wędrówkę. Między innymi, nie tylko pozostawaliby zbyt widoczni, co też i ich oczy zbyt wolno by przyzwyczaiły się do panujących warunków w razie niebezpieczeństwa.
Na razie jednak mieli spokój. Kolejne kilometry przechodzili dalej, gdzie ciszę przerywały ich oddechy i stawiane miękkie kroki na piasku. Kassir wyznaczał kierunek w tej formacji, bez zawahania obejmując trasę w miejsce, które nawet jemu nie było znane.
Cóż, chodziło o to, by coś okryć, nie?
Dzięki Jonathanowi udało się jednak obrać na tyle dobry kierunek, że po trzech-czterech godzinach wędrówki Shane dostrzegł jakieś nieprawidłowości w piaskowym widoku. Gestem przywołał Jonathana, wskazując mu kierunek w oddali.
- Co widzisz? - spytał krótko. Wyglądało dla niego jak ich cel podróży. Tam, gdzie mieli znaleźć ewentualnie trop co do działania...
... albo też i nie.
Najpierw trzeba było tam bezpiecznie dotrzeć. Na oko wydawało mu się, że zostalo im jeszcze z godzina wędrówki, ale przez obawę w złej ocenie odległości, wolał nie wypowiadać się na głos. Nie ufał swojemu wzrokowi na tyle, by na pewno widział coś sensownego.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Lut 27, 2022 9:00 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Pokiwał głową, przyjmując do wiadomości jego słowa. Namierzenie konstelacji Pingwina całe szczęście nie wymagało czekania do późniejszej pory. Była widoczna już w pierwszych etapach zachodu słońca, nawet jeśli bez wątpienia wraz z zapadającymi ciemnościami, świeciła dużo jaśniej.
"Posiedziałbym z tobą w jednym miejscu z innego powodu niż patrzenie na gwiazdy, Jace."
Szlag.
Miał wrażenie, że wszystkie jego wnętrzności wywróciły się właśnie na drugą stronę, gdy charakterystyczny ucisk w brzuchu zdawał się rozszerzać zarówno w dół, jak i w górę. Nie mógł mówić mu podobnych pobudzających wyobraźnię rzeczy, gdy ledwo się kontrolował. Zasłonił dłonią usta, uciekając wzrokiem w bok. Musiał się opanować. Skupić na czymś innym. Teraz zdecydowanie nie mieli na to czasu. Gwiazdy stanowiły dobrą odskocznię, ale nie zmieniały tego, w jaki sposób Jace patrzył na Shane'a. Najwyraźniej jego samokontrola skakała dziś jak parabola. Nawet jeśli przy ponownym zaciśnięciu zębów i spłyconym oddechu szło mu całkiem nieźle, jego ogon mimowolnie zesztywniał.
Musiał coś z tym zrobić, inaczej naprawdę oszaleje. Trzymanie się blisko niego, nie wchodziło w tym momencie, w grę.
Pójdę przodem, skontroluję trasę. Wołaj mnie, gdybyś coś zobaczył — powiedział, siląc się na normalny ton, nim wyskoczył zwinnie do przodu, w paru susach pokonując kilka metrów. Delikatnie zawiewający wiatr zdawał się ułatwić mu zadanie, przywracając nieco oddech.
Wyglądało na to, że póki co mieli szczęście. Wraz z pokonywanym dystansem, na ich drodze nie stanęła jeszcze żadna bestia. Choć szczerze mówiąc, w tym momencie może potyczka wyszłaby mu na lepsze. Pozbycie się z ciała tak mocnego napięcia byłoby zbawieniem. Nawet jeśli nie zamierzał mu się poddać w ten drugi sposób. Nie kiedy wędrowali, szukając czegoś, co było dla ciemnowłosego ewidentnie ważne. Musieli pokonać jak największy dystans, a nie... no.
Drgnął nieznacznie przywołany i zaraz zjawił się u jego boku, wpatrując uważnie w majaczący w oddali obraz. Przymrużył nieznacznie powieki, machając lekko na boki ogonem, ponownie spowalniając oddech.
Nie jestem pewien. Wygląda jak... oaza? To o niej wcześniej mówiłeś? — zapytał, zwracając się w jego kierunku. Wcześniej na żadną nie trafili, jeśli nie pomylili więc kierunku, to właśnie o niej musieli mówić inni, udzielając mu wskazówek. Zaraz po tym, ponownie postanowił ruszyć do przodu, by zwiększyć odległość między nim, a Shanem.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie Lut 27, 2022 10:22 pm
Zaczynam się poważnie zastanawiać, kto jest większym masochistą w tym związku - skomentował w myślach zachowanie Jonathana. Nie był aż tak uważnym obserwatorem co i napomniany chłopak, jak i o wielu rzeczach jeszcze się uczył, ale uzupełniał braki poprzez widoczność ruchów jego uszów i ogona. Nie było to za wiele, ale lepsze niż nic, nie? Ciemnowłosy potarł policzek, nie rozumiejąc do końca sprzeczności targającej Woloxa. Nie myślał nad tym, że pierwszeństwo było postawione na nim samym i poszukiwaniach, które mogły nawet nie przynieść pozytywnego skutku.
- Też mi się tak wydaje - przyznał cicho. - I wychodzi na to, że tak. Nie napotkaliśmy się na inną - odczyt z mapy nieba też wskazywał na ten kierunek. Dlatego też zamierzał się do niej udać.
Tylko, że już nie byli sami.
Jakieś trzydzieści minut po oddaleniu się Jace'a, Morax wydał z siebie ostrzegawczy dźwięk i nastroszył się, wyginając grzbiet. Kassir momentalnie zatrzymał się, zaciskając palce na włóczni i rozejrzał się uważnie. Usta wygięły się w krzywy wyraz, gdy w końcu dostrzegł to, co zwróciło uwagę małego smoka.
- Owryks - w dodatku samotny i mierzący wzrokiem Shane'a. Przynajmniej tak wydawało mu się, gdy nieznacznie rozejrzał się, by upewnić się, że nagle nie skończył otoczony. Szturchną Moraxa nogą, kierując go w stronę, gdzie znajdował się trzeci towarzysz ich wyprawy. Ciemnowłosemu było daleko jednak do tego, by nagle rzucić się na stworzenie. Samo z siebie nie wykazywało żadnych agresywnych zachowań, więc i samemu nie zamierzał nagle wyskakiwać z takim.
Dlatego mi do łowcy.
Zaśmiał się w duchu na tą myśl, ruszając ostrożnie bokiem i przygryzając wewnętrzny policzek. Nie chciał odwracać się tyłem do bestii. Nawet jeśli nie wydawał się z wyglądu przerażający jak Scorbra - zdecydowanie za daleko temu gatunkowi to było - to jakoś intuicja mu podpowiadał, że nie może pozwolić sobie teraz na rozluźnienie.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Pon Lut 28, 2022 7:11 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Jak na pierwszy dzień wyprawy nie było tak źle. Jakby nie patrzeć, spodziewał się, że będą musieli pokonać co najmniej trzy dni drogi, by natrafić na wcześniej wspomnianą oazę. Nawet jeśli wcześniej Shane zdawał się podupaść nieco na duchu, miał nadzieję, że dotarcie do pierwszego tropu napełni go na nowo motywacją.
Problem w tym, że sam Jace z każdym krokiem był coraz bardziej rozkojarzony. Nawet jeśli starał się skoncentrować na trasie, jak i potencjalnych czyhających na nich niebezpieczeństwach, gdzieś z tyłu jego głowy pojawiał się cały czas ten sam głos. Nękający, niedający mu spokoju, podsuwający obrazy, których nie powinien w tym momencie widzieć. Nic zatem dziwnego, że kompletnie przegapił pojawienie się owryksa. Co nie znaczyło, że był z tego faktu zadowolony.
To on był tutaj łowcą. Jak mógł przegapić coś podobnego? Całe szczęście dźwięk wydany przez Moraxa skutecznie wyrwał go z myśli. Krótkie rozejrzenie się wystarczyło, by zaraz go zlokalizował.
Powinien odpuścić. W końcu nie mieli teraz na nic polować. Związane z dodatkowym łupem obciążenie miało w końcu wpływ na resztę ich wędrówki.
Zdawał sobie jednak sprawę, że jeśli tego nie zrobi, najzwyczajniej w świecie oszaleje. Żądza krwi była jedynym, co było w stanie przekierować w tym momencie jego uwagę.
Jeden szybki ruch wystarczył, by w jego dłoniach pojawił się łuk. Przyjął odpowiednią pozycję i uniósł go ku górze, naciągając cięciwę. Jedno z jego oczu rozbłysło błękitnym blaskiem, gdy strzała pokryła się jasnoniebieskimi, wijącymi się drobnymi falami wody. Wypuścił powoli powietrze z płuc i wypuścił ją do przodu.
Jej siła i prędkość były na tyle duże, by przecięła powietrze z głośnym świstem. Owryks zdążył jedynie unieść łeb, gdy strzała wbiła się w jego bok tuż za przednią nogą. Głośny ryk poprzedził moment, w którym upadł na ziemię, najwidoczniej tracąc władzę w kończynie.
Tsk – włożył zbyt dużo siły. Jego celem było przebicie się przez żebra i utkwienie jej w sercu. Krótki ruch wystarczył, by niesiony przez niego ekwipunek wylądował nieuszkodzony na ziemi, nim puścił się sprintem do przodu, pokonując co bardziej niewygodne muldy w kilku skokach. Łuk z powrotem wylądował na jego plecach, gdy wyciągnął z dwóch przypasanych po przeciwległej stronie pochew, dwa sztylety błyszczące w ten sam sposób, co jego druga broń.
Poroże owryksa było w końcu całkiem wartościowe. Nie zamierzał puścić go teraz wolno.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Pon Lut 28, 2022 10:45 pm
Obrana strategia oraz wytrzymałość - chociaż biorąca się z rożnych źródeł - powodowała, że nieświadomie pokonywali o wiele większą odległość niż do tego byłby w stanie normalny Odkrywca. Fakt, że zdecydowali się na wędrówkę o nocnej porze, gdzie jedno z zagrożeń jakim był upał, nie istniał, również miał tutaj kluczowe znaczenie. Skutecznie mogli też poradzić sobie z innymi przeszkodami.
Chociaż, może za szybko prę na przód?
Jeśli można było wskazać wadę w momencie, gdy Kassir podejmował wędrówkę to to, że nie chciał marnować czasu. Dopóki nie zaczął wędrować z rudowłosym, jego samotne wyprawy - nie podróżował z innymi od długiego czasu - były często pozbawione konkretnego odpoczynku i postojów innych niż posilenie się, czy godzinna drzemka. Za ryzykownymi działaniami kryła się chęć zachowania przytomności jak najdłużej. Normalnie brzmiałoby to jak sprzeczność, ale Shane'owi nie uśmiechało się budzenie w brzuchu większego od niego stworzenia tylko temu, że zastało go śpiącego.
Wyciągnął włócznie w kierunku bestii, nie podejmując jednak żadnych agresywnych ruchów. Chłodnym wzrokiem oceniał jej możliwości i to, czy zamierzała sama pierwsza go zaatakować. W odróżnieniu do Jace'a nie był łowcą i zwyczajnie nie chciał podejmować walki, którą mógł ominąć. Atak z łuku sprawił, że do jego uszów dobiegło wycie wypełnione bólem. Zadrżał mimowolnie. Tak głośny dźwięk pośród nocnej ciszy mógł przykuć dodatkową uwagę. Nawet jeśli teraz mieli ino jednego Owryksa na głowie, nie znaczyło, że nie zdołałby przywołać kogoś na pomoc.
I tak też stało się.
Drugi przedstawiciel gatunku - już mniej przyjaźnie nastawiony - podbiegał do owej dwójki, nachylając swój łeb do przodu z zamiarem staranowania. Źrenice Kassira rozszerzyły się, gdy zrozumiał, że jego celem nie był Wolox, co on sam. Zdążył jedynie unieść broń, by zablokować pierwszy cios, ale ekwipunek sprawiał, że brakowało mu teraz na zwinności. Mocne uderzenie w bok broni wystarczyło, by jego całe ciało zaprotestowało z bólu, ale zarazem też, aby przewrócić go na piasek. Nie wypuścił włóczni z ręki, za to skierował jej ostrze w stronę przeciwnika, a jego oczy zalśniły na znak użycia mocy elektryczności. Zamierzał posłać wiązkę, by sparaliżować ruchy.
Tylko, czy coś odczuje, patrząc na budowę ciała?
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Sob Mar 05, 2022 1:53 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Głośny ryk owryksa, mimowolnie wyrwał z jego ust przekleństwo. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że podobne dźwięki nocą na pustyni mogły okazać się zabójcze. Gdyby od razu trafił tam, gdzie chciał, nie musiałby się tym teraz przejmować.
Problem w tym, że teraz nie był sam. Ten jeden, konkretny błąd mógł go kosztować o wiele więcej, niż początkowo sądził.
씨발 — przeklął, momentalnie chowając na powrót sztylety do pochew, by złapać na nowo łuk. Wiedział, że nie zdąży dobiec do Shane'a na czas. Owryksy miały na tyle grube futro, jak i skórę, by w dużej mierze chroniły je przed paraliżującymi atakami. Co nie znaczyło, że się ich nie bały. Zaatakowana bestia, ryknęła zaskoczona skierowaną w jej stronę elektrycznością, a powietrze wypełnił charakterystyczny swąd przypalonego futra.
Everett zignorował chwilowo czołgającą się obok niego ofiarę, która podniosła się chwiejnie ku górze. W pełni skupiony na widoku przed sobą raz jeszcze owinął śmiercionośną strzałę błękitną falą, rozświetlającą nocny półmrok jeszcze mocniej niż zdobiące niebo gwiazdy.
Wydech.
Strzała wystrzeliła przed siebie ze świstem, wbijając się w miękkie miejsce na gardle stojącego przed Kassirem owryksa, przebijając mu tchawicę. Woda rozbryznęła się na boki wraz z krwią, gdy bestia wydała z siebie bulgoczący dźwięk, wyraźnie nie będąc już w stanie zaryczeć. Wielkie cielsko zachwiało się na boki, nim runęło na piach, raz po raz wykasłując z siebie kolejne krwawe plamy. Zdecydowanie nie stanowiła dla Shane'a najmniejszego zagrożenia, skoro nawet jej walka o własne życie była z góry skazana na porażkę.
Jace nie patrzył już w tamtym kierunku. Owryks przed nim samym wyraźnie postanowił podjąć próbę zabicia stojącego przed nim łowcy. Jego ruchy na skutek wcześniejszego ataku były jednak na tyle niezgrabne, by w porównaniu ze spokojną, elegancką postawą Woloxa, wydawały się wręcz żałosne.
Sunął swój łuk po piachu w bok, osłaniając go jedynie wcześniej warstwą wody, prawą ręką dobywając sztyletu. Odbił się lekko od głowy bestii wolną ręką, praktycznie siadając na jej grzbiecie, by zaraz zacisnąć palce na jej porożu. Nim owryks zdążył się zorientować, czym był dodatkowy ciężar, ostrze ukróciło jego życie. Czyste pchnięcie, pomiędzy złączenie czaszki i kręgosłupa, lekko podkręcone ku górze, by od razu uszkodzić mózg.
Potężne kończyny, złożyły się jak nogi zabawki dla dzieci. Jace nawet nie próbował go utrzymać. Usiadł jedynie na jego boku, wpatrując się kontrolnie w pozbawione życia ślepia. Wyszarpnął swój sztylet, obmył go wodą i schował, zaraz zarzucając na plecy swój wcześniej odrzucony łuk. Jego łup chwilowo musiał poczekać.
Zjechał w dół po piachu, zaraz biegnąc w stronę Shane'a. Zatrzymał się obok dogorywającego owryksa i pogłaskał go lekko po boku, tuż przed dobiciem go w dokładnie ten sam sposób co jego pobratymca. Dopiero wtedy, zerwał się do góry i uklęknął obok ciemnowłosego, układając dłonie na jego twarzy.
Nic ci nie jest? — wyjątkowo głupie pytanie, biorąc pod uwagę fakt, jaką mocą dysponował Kassir. Nawet jeśli Jace doskonale się teraz kontrolował, położone po sobie uszy i zmartwiony wzrok mówiły same za siebie. Wyglądało zresztą na to, że średnio ufał nawet potencjalnym słowom, wodząc palcami po jego ciele, wyraźnie szukając jakichkolwiek ran czy uszkodzeń materiału.
Sponsored content

Pustynia Shkretëtirë - Page 3 Empty Re: Pustynia Shkretëtirë

Nie możesz odpowiadać w tematach