Won.

I tyle w temacie.

Shane Kassir
Shane Kassir

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Nie Maj 29, 2022 9:14 pm
- P-przepraszam - wykrztusił z siebie jedynie tyle po monologu, rozszerzając oczy przy tym. Czy był zły na niego? Na pewno nie skakał z radości. Nie odwzajemniał jego gestów, nie licząc wcześniejszego doprowadzenia go do zmieszania wypisywanego zaczerwienieniem na jego twarzy. Przesadziłem. Zbyt bardzo popłynął z prądem, uderzając finalnie w mocną ścianę rzeczywistości. Jace potrafił wyczytywać wiele z jego słów, ale nie chciał z tego wszystkiego, by skończyło się to w negatywny sposób.
Poklepanie po głowie i uśmiech niewiele podbudowały jego nastrój.
- Kapłan? - powtórzył po nim z widoczną dozą niepewności. Jego umysł stawiał wiele pytajników, próbując odnaleźć znaczenie tego słowa. Nigdy nie był religijną osobą i nie wciągał się w różnego rodzaju kulty, więc czuł, że ino zgłupiał obecnie. Dlatego też bez słowa tylko przytaknął, by finalnie skończyła się sprawa z tym, że to nie z jego kieszeni został finalizowany taki luksusowy zakup.
- Tak - odparł na jego słowa, zbierając oba przedmioty, by wsunąć pod materiał szpilę, mamrocząc podziękowanie. Sama sprzedawczyni otworzyła sakiewkę, robiąc wyraźnie zaskoczoną minę i pożegnała ich z łagodnymi słowami zachęcającymi do odwiedzenia ją ponownie.
Jego zapał zgasł. Przycisnął lewą ręką do siebie materiał, czując zarazem w głowie pustkę.
- Jace. Znowu wszystko zepsułem, prawda - to nie było pytanie. Zwykły, ale zarazem smutny wniosek wysuniętym przez ciemnowłosego. Przycisnął lewą ręką do siebie materiał. Zdenerwował go i sprawił, że wydał na niego sporo waluty z tego wszystkiego. Inaczej niż beznadziejnością, nie mógł określić to, co obecnie czuł. Nie potrafię ani niczego odnaleźć, ani rozmawiać nawet z osobą, którą kocham. Nie powinienem wychodzić z domu w ogóle. Westchnął cicho. Nie ośmielił się nawet podjąć kontaktu fizycznego. Nie chciał jeszcze bardziej rozdrażniać Woloxa, wywołując w nim tylko dodatkowe negatywne odczucia. Jego myśli krążyły wokół rozmowy sprzed zakupów oraz kłótni na pustyni, wywołując w nim jedynie większe odczucie zrezygnowania. Jego twarz jednak nie wypisywała nic z tego, mimo iż uśmiech opuścił całkowicie go. Wyglądał na dość neutralnego, nie licząc lekko zgarbionych ramion, jakby nosił na nich spory cięzar.
- Ah, co za błogosławiony dzień. Moje oczy mogą napawać się widokiem takiego piękna, jakie właśnie stanęło przed moim stoiskiem! - przesadnie rozradowany głos Sero dobił do uszów Shane'a. Uniósł głowę, widząc rozradowanego mężczyznę, który gestykulując, zwracał się do Jonathana. - Co sprowadza cię do mnie? Już myślałem, że całkowicie zapomniałeś o mnie z tego wszystkiego - powiedział niemalże ze słyszalnym wyrzutem, przesuwając wzrokiem na Shane'a. - Podwójne szczęście! - skomentował jego widok z zadowoleniem. - W czym mogę wam pomóc? Chcecie coś kupić? - pokazał rozmachem na swoje stanowisko.
Nie odpowiedział. On sam znajdował się w swoim świecie, zastanawiając się, czy nie powinien zaprzestać z odzywaniem się bardziej niż było to konieczne. Wycofanie się, by umiejętniej dobierać słowa, które nie brzmiałyby jak manipulacja, ani nie powodowały kłótni. Było to bezpieczniejsze niż brnięcie ślepo dalej, doprowadzając finalnie do rozłamu. Może powinienem go też nie ciągnąć tak wszędzie. Chociaż sam nie wiem - zacisnął mocniej palce na materiale. - Dałem mu słowo, że nie zostawię go samego. Ani nie zmuszę go do tego. Tylko... Czy po tych wszystkich moich pomyłkach, nadal tkwi przy tym samym? Ogarniało go zwątpienie. Gdzieś podświadomie pamiętał, że Jace'a nie mógł przypisywać do ludzi i ich zachowania. Mimo to, mając to jako jedyny wzorzec, nie raz czynił, by potem dochodziło do nieporozumień.
- Osobiście polecam dzisiaj dostawę z Isenvee - Sero przeszedł do promowania siebie, pokazując im możliwe przedmioty do kupienia. Nie tylko mięso, ale również i inne części stworzeń z lodowych terenów. - Najwyższa gwarancja jakości - jego uwaga była skupiona bardziej na Jace'ie, ale co jakiś czas przeskakiwał wzrokiem na milczącego Shane'a. Znając jego preferencje, skupiał się bardziej na ich urodzie, niż na chęci zagadania ciemnowłosego.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Nie Maj 29, 2022 10:39 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Nie odpowiedział na jego przeprosiny, ani w żaden sposób nie okazał, by przyjął je do siebie. Nie potrzebował kolejnych słów wyrażających skruchę, skoro najwidoczniej koniec końców i tak niewiele zmieniały.
"Kapłan?"
Zastanowił się przez chwilę, myśląc, jak powinien to odpowiednio ubrać w słowa. Z łatwością był w stanie przywołać ich w wyobraźni, ale określenie ich konkretną definicją chwilę mu zajęło.
Opiekują się świątyniami i dzielą się swoją wiedzą. Najczęściej dbają o to, by wieść o ich bogach, nie przepadła bez śladu i wskazują drogę swoim wyznawcom — powiedział powoli, mimo wszystko nie dzieląc się bardziej szczegółowym opisem. Nawet jeśli mógł opowiedzieć o tym więcej, nie chciał robić tego na środku targowiska, nie wiedząc, kto akurat go słuchał.
Zwrócił się połowicznie w jego stronę, słysząc wypowiadane przez niego słowa. Przyglądał mu się przez chwilę, nim wrócił do obserwowania stoiska, ku któremu się zbliżali.
Nie. Ale to nie zmienia faktu, że narzucasz mi swoje zachcianki i chętnie je spełnię Shane, ale nie kiedy zaczynasz to na mnie wymuszać w podobny sposób. Chciałem, żebyśmy zjedli na mieście i mieli spokój po powrocie. Mogli się zająć sobą, ale zamiast tego wolisz zanegować moje zdanie i wysłać mnie, żebym to ja coś robił. Sam wyszedłem z propozycją, trzy razy podkreśliłem, że mi to nie przeszkadza i chcę zjeść na mieście, ale i tak musiałeś postawić na swoim. Przeszło ci przez myśl, zapytać mnie, czy w ogóle mam na to siły, żeby cokolwiek gotować? — zostawił go z tym pytaniem, pocierając twarz dłonią. Jace był zmęczony. Sen, którego udało mu się zażyć na pustyni, był jedynie minimalną dawką do utrzymania się na nogach. A zmęczenie zdecydowanie odbijało się na jego humorze.
Wyprostował się, słysząc głos Sero. Mimowolnie jego krok zrobił się bardziej dostojny, gdy wzmógł czujność, przechodząc w tryb sprzedającego. Wartość przedmiotów zawsze była oceniana już od samego początku. W tym poprzez jego postawę, pewność siebie i prezencje. Nieśmiała, przygarbiona mysz sprawiała wrażenie kogoś, kto dorwał swoje dobra nielegalnie, bądź nie był pewien ich wartości. Była to jedna z pierwszych lekcji, które przekazał mu ojciec.
Nigdy nie zapominam, upewniam się jedynie, że jestem w stanie zaoferować ci towar najwyższej jakości.
Przymknął nieznacznie powieki, widząc jak mężczyzna przesuwa wzrok na Shane'a.
Płytki szkodnik.
Stanął przed ciemnowłosym i nachylił się nad stołem, uderzając w niego ręką. Nie na tyle mocno, by wyrządzić jakieś szkody, ale na tyle, by zwrócić na siebie uwagę Sero.
Mój partner nie jest na sprzedaż. Słyszałem, że w miastach zaczęło brakować ostatnio części pereny — ściągnął z pleców torbę i otworzył ją, wyciągając ze środka kilka mniejszych sakiewek, kładąc je przed Sero i otwierając, by ukazać mu ich zawartość.
Kły i pazury. Ale to nie wszystko — wyciągnął miękkim ruchem, pozbawioną już zębów czaszkę, jak i idealnie oprawioną skórę, kładąc ją przed kupcem.
Była młoda. Nie na tyle młoda, by narazić futro na linienie, ale też nie na tyle stara, by zesztywniało i stało się nieprzyjemne w dotyku. Jestem pewien, że sprzedasz wszystko za dobrą cenę — zachęcił go gestem dłoni do inspekcji jakości zaoferowanych produktów, jednocześnie odsuwając się o krok, by objąć Shane'a w pasie i przyciągnąć go do siebie. Może i nie zmieniał przy tym jakoś szczególnie mimiki, ale jego ruch mówił sam za siebie. Bardzo dobitnie zaznaczając własny teren.
Przeniósł wzrok na mięso, mierząc je wzrokiem. Nawet jeśli Sero był specyficzny w obyciu, nie miał wątpliwości, że przywiązywał olbrzymią uwagę do swojego towaru.
Już teraz wiedział, że weźmie fokisa i kilka kalwetek.
Spojrzał kątem oka na ciemnowłosego, powstrzymując ciche westchnięcie. Przesunął dłoń wyżej, wplatając ją w jego włosy i pocałował go krótko w ucho, nie odsuwając się od niego od razu.
Przestań, Shane. Wyglądasz, jakbym właśnie oznajmił, że wyprowadzam się na pustynię — wypowiedział swoje słowa na tyle cicho, by nie dobiegły do uszu sprzedawcy, zsuwając zaraz dłoń po jego kręgosłupie, pocierając lekko jego plecy przez materiał.
Nie lubił widzieć go w takim stanie, ale nie zamierzał też cofać swoich słów, wiedząc, że inaczej nigdy nic się nie zmieni, a temat nieustannie będzie powracał. Sam bywał kapryśny, ale to nie znaczyło, że tracił tym samym prawo do zaprotestowania, gdy pewna niepisana granica była coraz bardziej rozdeptywana.
Shane Kassir
Shane Kassir

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Pon Maj 30, 2022 9:54 pm
- P-przepraszam - był egoistyczny i samolubny. Na tyle, że nie przeszło mu przez myśl, by okazać jakkolwiek więcej zmartwienia o swojego partnera, który mimo iż ukrywał swój stan, wcale nie czuł się najlepiej. - Możemy chociaż zacząć od początku...? - Jeśli nie, po prostu ja ugotuję nam coś. I przypilnuje, żeby Jonathan dobrze się wyspał. Odsunięcie własnych chęci i potrzeb nie było proste, ale chciał jakkolwiek się zrehabilitować  z tego wszystkiego.
Chyba przez ostatnie porażki przestaję myśleć racjonalnie.
- Oh, pochlebiasz mi - nie doczytywał się innych sygnałów skierowanych w jego stronę, uśmiechając się do niego promiennie. - Moje motto to "Piękno tkwi we wszystkim" - jego uwaga przestała przenosić się na Kassira, gdy Jonathan zdecydował się gwałtownie zwrócić uwagę Sero na siebie. Wystarczająco skutecznie, by nie próbował wychylać się, aby napawać się widokiem drugiego mężczyzny, tylko skupić się na interesach. Wymamrotał jedynie coś, co wskazywało na słowo "szkoda", ale by na tyle niewyraźne i szybkie, że dało się z łatwością go pominąć. Zwłaszcza, gdy jego rekacja stanowiła wybuch jego ekstrawertycznej radości, a jego oczy zaiskrzyły niczym dwa światełka, gdy ujrzał to, co oferował mu Jonathan.
- Tego oczekiwałem od mojego ulubionego łowcy! - rzucił, jednocześnie podejmując się oględzin czaszki, oceniając ją znanymi sobie umiejętnościami. - Najszybszy i najbardziej dbały o szczegóły. W dodatku dobry z ciebie słuchacz. Ostatnio zaginęli specjaliści od pelen - podzielił się z Jace'em informacją niemalże konspiracyjnym szeptem. - Prawdopodobnie zatrzymało ich na pustyni, ale to wystarczyło, by spowodować braki - możliwe, że handlarz powinien zachować dla siebie tego typu informacje, ale Sero był inny. Prosty do zrozumienia i do bólu szczery ze swoimi preferencjami. Dlatego też widząc, że Jace przyciągnął do siebie Shane'a, zasłonił dłonią usta, skrywając w ten sposób rozbawienie.
- Nie martw się. Myślę, że cały mój majątek to za mało, by odkupić od ciebie partnera - skomentował ten widok. - Chociaż szkoda... pewnie bym nie żałował - mówił to każdemu. Ulegał piękności zbyt łatwo, dając się w ten sposób jedynie zatopić w tym nieosiągalnym świecie. Tak też pogrążył się w sprawdzaniu jakości stworzenia, gdzie międzyczasie Kassir odczuwał jeszcze bardziej bliskość rudego. Drgnął, czując jego ciepły oddech tuż przy uchu. Łaskotanie było całkiem przyjemne, jak i pocałunek, tylko... czuł się, jakby kompletnie nie zasłużył na to.
- ... po prostu jestem dobity własną głupotą - odpowiedział na jego słowa szeptem. - I nie przeprowadzaj się tam. Proszę - dodał z lekkim wahaniem. Emocje wywoływały mętlik w głowie, sprawiając, że jego racjonalne myślenie zaczęło uciekać w omęty pustki. Mimo iż to był przykład, wizja wynoszącego się Jonathana była bardzo przytłaczająca. Zamknął oczy, wypuszczając przy tym cicho powietrze z płuc. Czy lepiej byłoby dla nich wziąć przerwę, nim sam pogorszy sytuację jeszcze bardziej?
I jak tutaj myśleć o ślubie, gdy ich relacja nie ulegała polepszeniu.
- Mogę potrzymać cię za rękę? - spytał się, posyłając mu delikatny uśmiech. Bardzo, niemalże niezauważalny, ale zarazem był próbą wyjścia z tego pochmurnego stanu i powstrzymania chęci zwykłego podsumowania chęci powrotu do domu.
Sero jednak nie dotykała ta atmosfera. Skończył oględziny, po czym zapukał o blat z wyraźnym zamyśleniem.
- Oferuję tyle - podana cena przekraczała standardową cenę peleny o 1/2. Przechodząc już do interesów, spoważniał nieco, chociaż uśmiechał się zarazem z widocznymi ognikami, jakby prowokował Woloxa do dalszych negocjacji.
Po lewej stronie Kassir dostrzegł zamieszanie, by potem dostrzec, że ktoś się zbliżał do nich. Oczom ukazała się mu Ara - osoba, która pełniła funkcję dostarczyciela - ruda i piegowata dziewczyna, znana z tego, że uznawała wszystkich facetów za idiotów. Bez wyjątków. Tak też właśnie obarczyła całą trójkę zdegustowanym spojrzeniem, jakby jej świat został zniszczony przez fakt, że musi oddychać tym samym powietrzem co i oni, nim skierowała swoją uwagę na Kassira.
- Kassir, przysięgam, ostatni raz to robię - mówiła tak za każdym razem na dzień dobry. Bez wyjątków. - Zaraz podejdą do ciebie jakieś laski. Kij mnie jakie. Dwie. Chyba jakieś przyjaciółki, ale muszą mieć zjebane we łbie, że się chcą zadawać z facetami - wcisnęła zaskoczonemu Kassirowi jakieś kartki, po czym dorzuciła jeszcze jedną. - I to dla tego drugiego - podarunek dla Jace'a też dała Shane'owi, po czym zniknęła im z oczu dosłownie. Ze smutnej, mina Shane'a stała się niepewna. Nie wiedział wyraźnie, co powinien zrobić z tym faktem. Era otrzymywania czegoś od innych już dla niego dawno przeminęła, zwłaszcza odkąd oficjalnie umawiał się z Woloxem.
Osoby poza miasta?
- Niełatwo być popularnym, co? - Sero podsumował to z cichym westchnienie, patrząc na bok od nich. W miejsce, gdzie zbliżały się zapowiedziane osoby.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Wto Maj 31, 2022 9:07 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
"Możemy chociaż zacząć od początku?"
Czy Jace zrozumiał, o co mu chodzi? Oczywiście, że nie. W końcu odbieranie rzeczy dosłownie było jego domeną. Wlepił w niego wzrok, wyraźnie przymykając powieki. Jego źrenice poruszyły się kilkakrotnie, zwężając w pionowe kreski, nabierając tym samym typowego lisiego wyglądu. Od początku? Żartował sobie z niego?
Nie ma takiej opcji. Nie po to chodziłem za tobą sześć lat, by teraz zaczynać od początku przez taką głupotę — obniżył głos z wyraźnym niezadowoleniem. Fuknął obrażony i potrząsnął nieznacznie głową na boki, układając lepiej włosy. Jego oczy wróciły do normalności, gdy wymamrotał coś pod nosem. Dyskomfort na jego twarzy, choć mógł się kojarzyć z toczącą się rozmową, w istocie był skutkiem czegoś zupełnie innego. Niemożność okazania swoich emocji za pomocą ogona, uszu, pomruków czy niskich warknięć, ciążyły mu z każdą sekundą coraz bardziej. Naprawdę, jak ludzie mogli żyć w podobny sposób? Nigdy tego nie zrozumie.
Nadal ze sobą będziemy, czy ci się to podoba czy nie — burknął tak, by tylko on mógł go usłyszeć, nabierając tej samej charakterystycznej nuty co zwykle, choć bez wątpienia ze wszystkich osób na targowisku tylko Shane potrafił odpowiednio zrozumieć jego zachowanie. Obraził się jak dzieciak. Udobruchanie urażonego Woloxa zawsze było stosunkowo proste. Nie, żeby ktoś, kto dobrze go nie znał, mógł zdawać sobie z tego sprawę.
Sero miał szczęście, że Jace był zbyt rozkojarzony, by w pełni zwracać uwagę na jego słowa.
Cóż, ich strata, mój zysk. Jakby nie patrzeć bycie łowcą zawsze będzie się opierało na selekcji naturalnej. W takim wypadku wygląda jednak na to, że mam dość jasną ścieżkę łowów. Jeśli masz jakieś dodatkowe wymarzone łupy, mogę oczywiście nieco bardziej się rozglądać podczas naszych podróży — powiedział, przesuwając wzrokiem po handlarzu. Jonathan potrafił dbać o swoje kontakty, a jego otwartość zdecydowanie nie miała iść na marne.
Ponadto w zamian za twoje zaufanie, powiedzmy że zupełnym przypadkiem, moja trasa na targowisku może zaczynać się właśnie od twojego stoiska — uniósł kącik ust ku górze, podnosząc nieznacznie dłoń, by przesunąć powoli kciukiem po dolnej wardze.
"Myślę, że cały mój majątek to za mało, by odkupić od ciebie partnera."
Jak już mówiłem, nie jest na sprzedaż — nie tylko potwierdził tym sposobem jego słowa, ale i uciął jakiekolwiek dalsze wypowiedzi. Choćby zebrał majątek wszystkich trzech krain, nie było szans, by oddał im Shane'a. Nawet jeśli był poirytowany zachowaniem ciemnowłosego tak jak teraz, Kassir należał do niego. Wbrew pozorom dobra materialne wcale nie były dla niego tak ważne jak mogłoby się wydawać. Choć może paradoksalnie to właśnie jego pozbawiona jakichkolwiek wyrzutów sumienia rozrzutność, wskazywała na to najlepiej.
Nie zamierzam. Musiałbym dzień w dzień słuchać twojego jęczenia, że tęsknisz za miastem — wyburczał, przewracając oczami. Na jego pytanie klepnął go w tyłek w odpowiedzi, unosząc brew ku górze.
Czemu pytasz mnie o takie rzeczy? — od kiedy mieli się pytać o pozwolenie za trzymanie za rękę? Zwrócił się w stronę Sero, słysząc ofertę. Milczał przez chwilę, nim w końcu zrobił krok w jego stronę.
Przyjmę ofertę, jeśli dorzucisz nam ładny kawałek fokisa i dowolną liczbę kalwetek — nachylił się nad stoiskiem, zmniejszając odległość pomiędzy nim, a Sero, choć nie na tyle, by przekraczać jakieś niepisane granice — w zamian następnym razem dorzucę dowolną wybraną przez ciebie część pereny w gratisie. Rzecz jasna biorąc pod uwagę twoją obecną hojność. Inwestycja na przyszłość, co ty na to?
Odsłonił kły w zaczepnym, prowokującym uśmiechu. Znali się na tyle, by Sero wiedział, że Jace nie zniknie bez śladu. Nawet jeśli była to istna ruletka, przy odpowiednich łowach, mógł na tym wyjść na plus. Czy bycie handlarzem nie było w końcu ich własnym odpowiednikiem hazardu?
Że też na horyzoncie musiała pojawić się Ara. Spojrzał na nią z takim samym zdegustowaniem, co ona na nich. Nie podobało mu się jak blisko Shane'a się znalazła. I nie podobał mu się sposób, w jaki do niego mówiła.
"Niełatwo być popularnym, co?"
Z pewnoscią wiesz o tym najlepiej — odpowiedział miękko, podchodząc do swojego partnera. Wziął od niego obie kartki i podarł na drobne kawałki, wyrzucając z beznamiętną miną na ziemię.
Są tylko dwie osoby, które mnie w tym momencie interesują i obie znajdują się już w moim towarzystwie. Choć nie ukrywam, że właśnie zaczęło nam się spieszyć — w innym wypadku, bardzo możliwe, że jeszcze w tym tygodniu do uszu mieszkańców dobiegnie kolejna plotka o tragicznej śmierci dwóch podróżujących turystek, nieszczęśliwie zaatakowanych podczas swojej podróży przez pobliskie tereny.
Shane Kassir
Shane Kassir

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Sro Cze 01, 2022 12:29 pm
Dość łatwo było zapomnieć o tym, w jak odmienny sposób odbierał jego słowa Jace. Miał w takich momentach wrażenie, że chłopak nie skupiał się na całym ciągu wymiany zdań, a jedynie na jednym aspekcie, który zahaczał o jego wyobraźnię i znane rzeczy, które obecnie chodziły mu po głowie. W całkowicie odmienny sposób od Kassira, który jego słowa podsumował skonfuzjowanym wzrokiem, którym go uraczył bez większego zawahania.
- Mówię o dzisiejszej rozmowie i podejmowanych decyzjach - odparł na jego słowa. - Tak, by odsunąć na bok całkiem moje niepasujące do sytuacji zachowanie - chwycił go za rękaw górnego stroju. - No, już, już, rozchmurz się. Przecież bym cię nie zostawił. Wygłaszczę w domu za to. Kupiłem nawet pod to nową szczotkę - nie mógł poradzić wiele na dyskomfort, ale nie spodziewał się, że rozmowa zejdzie na aż taki tor. No i jego deklaracja oraz sama reakcja. Jego zmęczony umysł zaczął działać powoli, próbując przeanalizować widoczną sytuację. Chyba wchodzi tutaj ta kwestia całego przeznaczenia, że nie myśli o rezygnacji, a wręcz reaguje gwałtownie na nią. Nie, żeby mi to teraz przeszkadzało - w swojej samolubności mógł wykorzystać przecież ten fakt, prawda? Za bardzo przyzwyczaił się do jego obecności, by obecnie z łatwością znosić jej brak.
- Hm... - Sero wyglądał na zaintrygowanego słowami rudego, wyraźnie myśląc nad tym. - Zupełnie jak w handlu. Jeśli nie możesz zadowolić klientów, wypadasz z tego interesu - podsumował jego słowa, uśmiechając się zaraz potem. - Interesuje mnie twoja oferta. Co powiesz na wpadnięcie do mnie na dniach, a ja całkiem przypadkiem zostawię ci informację, za czym warto rozejrzeć się dokładniej? - zasugerował mu lekko. Oparł się dłonią o blat, patrząc zaintrygowany na rudowłosego, sprawiając częściowo wrażenie rozproszonego. Co było całkiem realne, patrząc na jego znaną słabość.
- Hm... - rozważał jego słowa. - Zaufanie handlarza to drogi towar - chociaż przeczucie mówiło mu, że mogło mu się to całkiem opłacić. Dlatego też spoglądał na Woloxa z zaintrygowaniem i zarazem rozbawieniem. - Chociaż dla ciebie mogę zrobić wyjątek... - zaczął z rozmarzeniem, któremu poddawał się nieraz przy osobach, które potrafiły go zauroczyć swoim wyglądem.
- Możecie po prostu wykluczyć mnie jako towar na sprzedaż? - westchnął finalnie, przysłuchując się ich rozmowie pobieżnie. Z tego wszystkiego stał się jedynie obserwatorem, dopóki Wolox nie skupił uwagi już na nim.
- Pffi - prychnął w odpowiedzi. - Co poradzisz, każde z nas lubi miejsce, gdzie się wychował - przewrócił oczami czując jego klepnięcie, po czym złapał go za dłoń.  
- Bo nie chcę, byś mnie odtrącił - burknął niczym niezadowolony dzieciak. - Może powinienem przywiązać cię do siebie po prostu - brzmiało jak kusząca perspektywa, ale ograniczenie możliwości działania Jonathana nigdy nie przynosiło skutki. - Chociaż w sumie... - perspektywa przeleżenia razem w łóżku byłaby idealna do tego. Odpocząć razem, ciesząc się swoim  - i Moraxa - towarzystwem. Nie czuł, że miał wiele chęci na poświęcenie się wędrowaniu, chociaż już kusiło go, by wypytywać Woloxa o tych całych kapłanach już na osobności. Uczepić się go, by próbować zarazić swoją ciekawością i chęcią poznania nowych informacji.
- Stoi. Zacznę odliczać dni do nowej dostawy pereny - uśmiechnął się z zadowoleniem. - Mógłbyś w końcu nawiązać ze mną kontrakt. Nie pożałowałbyś - rozmowa odnoście wyłączności na Woloxa pojawiała się mniej więcej co spotkanie, z bezskutecznym skutkiem dla Sero, ku jego nieukrywanym rozczarowaniu.
Problem i zdezorientowanie Kassira rozwiązało się wraz z tym, gdy Wolox zabrał mu z rąk przedmioty i potraktował je niczym zwykłe śmieci. Westchnął cicho, widząc ten skutek, po czym wziął materiał pod pachę. Musiał przyznać, że akceptacja tego stanu przyszła mu z lekkim zadowoleniem.
- Tak, tak. Twoja należność - postawił na blacie sakiewkę wypełnioną Qrilirinami, jak i zapakowane mięso fokisa oraz same kalwetki, około 2 kilogramów. Przygotowane tak, by były łatwe w transporcie i nie popadły w ruinę podczas tego procederu. - Handel z wami to przyjemność - nawet nie zająknął się, że mógł postawić siebie w niekorzystniej sytuacji. Wchodziła tutaj kwestia zaufania i samego ryzyka, które podejmował wraz z każdą rozmową. Wyglądał zarazem na zadowolonego. Jonathanowi i Shane'owi nie brakowało urody, co zarazem powodowało, że byli mile widzianymi klientami u niego.
Shane wypowiedział ciche podziękowanie. Już miało szykować się, że mieli udać się do domu -  w końcu - jednakże ich plany nie obejmowały wspomnianych niedawno dziewczyn.
- Czekajcie, czekajcie - do jego uszu dobiegł kobiecy głos, a zaraz przy nich pojawiła się ciemnowłosa nieznajoma. - Ja i moja przyjaciółka... - odwróciła się do tyłu, dostrzegając zbliżającą się drugą kobietę, dość podobną do niej samej. - ... chciałybyśmy z wami spędzić czas. Pochodzić po mieście, poznać ten teren... co wy na to? - zasugerowała im, spoglądając raz na Jace'a, raz na Shane'a.
-  Przykro mi, ale - Kassir skierował swoje słowa w jej stronę, obejmując ramię Jonathana i wtulając się w niego. - Ale właśnie wracamy do domu i nie po drodze nam po wycieczkach - powiedział to ino temu, by zniechęcić je w łagodny sposób do działania.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Pią Cze 03, 2022 3:08 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Och. W porządku — wyglądało na to, że źle go zrozumiał. Co zresztą od razu poprawiło mu humor. W końcu ostatecznie wychodziło na to, że Shane nie chciał cofać ich relacji, więc nie miał powodów do bycia niezadowolonym.
Wyraźnie się ożywił, obracając w jego stronę.
Kupiłeś nową szczotkę? — powtórzył po nim, przysuwając się bliżej, zupełnie jakby jego partner miał właśnie wyciągnąć ją z kieszeni. Obmacał jego ubrania, choć nie znalazł tego, czego szukał.
... Aczkolwiek patrząc na to, z jakim zadowoleniem znowu zacisnął palce na tyłku Shane'a, ciężko było stwierdzić, by był jakkolwiek zawiedziony. Nawet jeśli chcąc nie chcąc, nie mógł się niestety oddać w całości jednemu ze swoich hobby. W końcu był w środku negocjacji. Wrócił więc uwagą do Sero, uśmiechając się czarująco w jego stronę. Tuż przed tym, gdy roześmiał się wesoło, klaszcząc w dłonie.
Wspaniale. Tak się składa, że miałem nawet w planach niedługo tędy przechodzić. W końcu nikt nie sprzedaje kalwetek o tak wysokiej jakości — jeden z kącików jego ust pozostawał nieznacznie uniesiony ku górze. Nie przerywał mu nijak w rozważaniach, odgarniając jedynie powoli włosy za ucho zdobione długim kolczykiem z przykuwającym wzrok kryształem.
A jednak wystarczyło jedno słowo. Bez zawahania obrócił się w stronę Shane'a, splatając swoje palce z jego. Przywiązać go do siebie?
Wątpię, byś dał radę tak wytrzymać — odpowiedział, przesuwając pokrótce wzrokiem od góry do dołu. Jace znał dużo lepsze sposoby na połączenie ich w jedno, bez używania dodatkowych przedmiotów.
Przeskoczył uwagą na sprzedawcę, rzucając mu jeden z tych samych czarujących uśmiechów co zawsze, gdy dobijali interesu. Nawet jeśli zaraz roześmiał się w odpowiedzi na kontrakt, przesuwając powoli palcami po swoim policzku.
Sero... znamy się na tyle długo, byśmy obaj wiedzieli, że najbardziej interesuje cię to, co znajduje się poza zasięgiem twoich rąk — był w końcu osobą, z którą bez wątpienia łączyła go jedna ważna cecha. Obaj uwielbiali piękno.
I obaj pragnęli je zbrukać.
Zapewne wyruszymy w ponowną podróż w przeciągu pięciu dni. Musimy uzupełnić zapasy i  naprawić ekwipunek — powiedział, sięgając po sakwę i mięso, które zaraz przekazał zresztą Shane'owi.
Do zobaczenia wkrótce — zasalutował luźno sprzedawcy z zaczepnym spojrzeniem, oddalając się tym samym od jego stoiska. Do którego od razu podszedł zresztą następny, nieszczególnie urodziwy klient, spotykając się z kompletnie pozbawioną entuzjazmu twarzą kupca.
"Czekajcie, czekajcie."
Jace nawet nie podniósł wzroku. Mocował przez chwilę sakwę do boku, tuż obok pochwy z wystającym z niej mieczem.
"Ja i moja przyjaciółka..."
W końcu udało mu się odpowiednio ją przywiązać. Długie palce przeciągnęły skórę raz jeszcze, wyraźnie upewniając się, że nie spadnie mu podczas wędrówki przez targ.
"... chciałybyśmy z wami spędzić czas. Pochodzić po mieście, poznać ten teren..."
Palce Jace'a uniosły się gwałtownie w górę, gdy zamierzał się wyprostować. Pech chciał, że zaczepiły przypadkiem o rękojeść jednego z krótkich, kryształowych mieczy, który wysuwając się, nie wydał nawet najmniejszego dźwięku.
"...co wy na to?"
Ostrze wypadło ze skórzanego ochraniacza, wbijając się z głuchym dźwiękiem w ziemię, zaledwie kilka centymetrów od stóp stojącej przed nimi dziewczyny. Zamarł na chwilę, zaraz przenosząc na nią wzrok.
Przepraszam, zahaczyłem o niego dłonią i wypadł mi z pochwy. Wygląda na to, że nadal jest bardzo śliski — odsunął delikatnie Shane'a i zrobił krok w jej stronę, schylając się, by podnieść swoje ostrze, plecami do partnera. Nic dziwnego, że ciemnowłosy mógł zobaczyć jedynie jego plecy. Zacisnął palce na rękojeści miecza i wyprostował się, wlepiając wzrok w turystki. Jego twarz przypominała bardziej wyglądem jedną z przerażających porcelanowych lalek, niż żywego człowieka. Czarne źrenice zdawały się zmienić jedynie w cieniutką pionową kreskę, gdy rozchylił nieznacznie usta, niby to przypadkiem pochylając się w stronę dziewczyny, obniżając wyprany z emocji głos do niedosłyszalnego dla Shane'a szeptu.
... zapomniałem wyczyścić go z krwi. Krzepnie wolniej, niż sądziłem.
Gdy tylko się wyprostował, jego twarz rozświetlał wesoły, przepraszający uśmiech. Schował swoje ostrze do pochwy i cofnął się z powrotem o krok, stając obok Shane'a.
Chyba jestem bardziej zmęczony, niż mi się wydawało. Mam nadzieję, że nic ci nie jest? Rzeczywiście musimy już wracać, ale jestem pewien, że będziecie się tu doskonale bawić. Lynne to piękne miasto — przekrzywił nieznacznie głowę, uśmiechając się nieco szerzej — nocą można tu spotkać wiele ciekawych bestii.
Wyminął je, biorąc na nowo Shane'a za dłoń, odzywając się dopiero po kilkunastu krokach z ciężkim westchnięciem.
Ale wstyd. Następnym razem po prostu użyję twoich kolan jako poduszki podczas powrotu, by uniknąć podobnego upokorzenia. Mam nadzieję, że Sero tego nie widział. Wątpię, bym kiedykolwiek miał wtedy jeszcze usłyszeć o propozycji kontraktu — wymamrotał, wgapiając się w ziemię.
S z p e t n e   d z i w k i .

Rzut kością [7] — zastraszanie: wysokie.
Shane Kassir
Shane Kassir

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Pią Cze 03, 2022 1:50 pm
Został wymacany - w tym też czuł ponownie palce na swoim tyłku, co go widocznie zmieszało - ale widział, że Jonathanowi poprawił się humor. Nie sprawiał wrażenia już osoby niezadowolonej z tego, co usłyszał, a dziwny cień, jaki padał za jego słowami, zniknął obecnie. Pozostawała jeszcze gama uczuć Shane'a, która nie wygasała jednak wraz z upływem czasu. Oczywiście, widok jego zadowolenia był kojący, ale to nie powodowało wymazania tego, co ogarniało go obecnie.
- W domu jest. Zapoznasz się z nią wtedy - zapewnił go. Nie widział celu obmacania go w celu szukania, gdy obecnie robili zakupy razem na targu, więc znalezienie dodatkowego przedmiotu było trudne. Ale musiał przyznać, że teraz Wolox dość skojarzył mu się z przywiązanymi do ludźmi bestiami pomieszkującymi domostwa. Miał wrażenie, że Morax nierzadko też pokazywał takie zachowanie.
Ciekawe który od którego się uczy?
Rozmowa z handlarzem przebiegała pomyślnie dla rudego. Sero działał na prostych działaniach, które młody łowca znał na tyle dobrze, by swoimi słowami i gestami wpływać na jego ocenę. Dlatego sam uśmiechał się, spijając również komplementy wypowiedziane z ust Woloxa.
- Najlepszy towar w Lynne. W końcu znasz moją reklamę - podsumował jego słowa krótko.
Międzyczasie Shane nieznacznie zmarszczył brwi, patrząc z dozą niepewności na Jace'a.
-  To znaczy? - czyli jednak miał go nie trzymać przy sobie? Czy o to mu chodziło teraz? -  A jak spróbuję z okrągłą opaską i sznurkiem przywiązanym do niej?* - brzmiało to jak bardzo dziwna opcja wyboru, ale nie ciągnął dalej tego. Odwrócił za to wzrok. -  Okay. Przestanę wysuwać takie propozycje na jaw - w końcu obiecał sam sobie, że uspokoi się pod paroma względami. Niewiele mógł obecnie poradzić na to, co sam odczuwał obecnie. Chociaż... chociaż z tym może nie zostanie odtrącony?
- Ja nic nie mówię - Sero uśmiechnął się tajemniczo. Plotki robiły jednak swoje i skądś musiało być to ziarno prawdy w tym. Dla Kassira było niezrozumiałym to, jakie porozumienie panowało między ową dwójką, dlatego też tempo śledził ich rozmowę i reakcje, wyłączając się w pewnym momencie. Nie interesowało go handlowanie, więc podświadomie bardziej stawał się tłem niż aktywną osobą.
- Miłego dnia - jeszcze tyle wyłapał, gdy dostał mięso do potrzymania i finalnie odeszli stąd. Odwrócił się jeszcze w stronę Sero, który jednak już poświęcał uwagę kolejnemu klientowi. Z o wiele mniejszym zaangażowaniem oferował przedmioty z bestii, jakie posiadał na stanie.
Nie widział jego wyrazu twarzy. Mógł jedynie patrzeć na jego plecy - i całkiem niezły tyłek - gdy podnosił upuszczoną wcześniej broń. Skomentował to westchnieniem, czekając aż podniesienie przedmiot. Był całkowicie nieświadomy tej sceny, która została specjalnie zakryta przed jego oczami. Nie wiedział, że to przez widok wyrazu twarzy Jace'a, kobieta pobladła, a jej dolna warga zaczęła drżeć. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Zdecydowanie, skoro pozwalasz, by broń ci wypadała - podsumował cicho jego słowa. - Aż wystraszyłeś kogoś - pokręcił lekko głową. Broń wyglądała na ostrą, więc nie dziwiło go to nawet. - Uważaj następnym razem i tyle.
Zostawili je. Dostrzegł ino kątem oka, że dobiegła do kobiety jej przyjaciółka, pochylając się nad nią z zaniepokojeniem.
- Tym bardziej powinniśmy wrócić do domu, byś mógł odpocząć. Zrobię z jedzeniem - miasto mogli finalnie odpuścić. - Powinieneś nieco więcej dbać o swój stan. I nie martw się, Sero nie zrezygnowałby z twoich możliwości, niezależnie od twojej małej niezdarności - pozwolił sobie na cichy chichot. - Ale nie odpuszczę ci małego wypytywania. Chcę wiedzieć więcej o tych całych kapłanach.

* smycz

z/t x2
Shane Kassir
Shane Kassir

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Nie Paź 16, 2022 10:51 pm
Przejście się na zewnątrz było dobrym pomysłem według Kassira. Wchłanianie świeżego powietrza miasta uspokajało, przypominając mu zarazem, że znajdował się w bezpiecznym miejscu, gdzie bestie nie czyhały na niego w celu uśmiercenia go. Było spokojnie, ciepło i zarazem przyjemnie. Zwłaszcza, gdy obok siebie miał swojego chłopaka... nie, już narzeczonego. Osobiście zrobił wstęp do ich wspólnej przyszłości i długowieczności, jaką oferował ten świat. Jego słowa nierzadko wzbudzały w nim znak zapytania i niosącą niepewność, ale w obecnej chwili mógł uznać, że nie było czym się przejmować. Brak zrozumienia między-rasowego. .. to było coś, co znał, ale zarazem nie zawsze pamiętał o tym. Ale w końcu obiecał mu, że poprawi się względem tego, nie patrząc na niego jak na człowieka. Nawet jeśli nie znał kultury Woloxów, istot, które obecnie były przeplatane między bajkami dla dzieci.
Chociaż jego mina była bezcenna, gdy pokazałem mu tego typu książeczkę - uśmiechnął się do swoich wspomnień, po czym zacisnął mocniej palce na jego dłoni. Miał nadzieję, że sytość pozwoli mu nie myśleć o nieprzyjemności jaką wywinął im jego smokopodobna istota. Zdecydowanie nie spodziewał się, że ten brązowo-łuski złośliwiec zdoła wdrapać się na stół i w błyskawiczny sposób wyczyścić całe przygotowane jedzenie do obrobienia. Westchnął zaraz potem na tą myśl.
- Dobrze, że na mieście jest kilka lokacji, gdzie sprzedają mięsne dania - powiedział cicho. Nawet jeśli z tego powodu musieli iść bardziej na obrzeża miasta. Przez naturę miasta, wiele mieszkańców rezygnowało z mięsożerności, jednakże nie powodowało to, że nigdzie nie mogli otrzymać tego, co chcieli. - Mam nadzieję, że odpowiadało ci? - zapytał, nachylając się nieco w jego kierunku. - Nie było przyprawione, ale i tak trochę martwię się - skuszenie się na wspólny posiłek na mieście było jednym, ale to powodowało, że nie mieli przywileju dostosowania jedzenia do gustów rudowłosego. Na swoją część nie narzekał kompletnie. Jakość usługi była zadowalająca, a sytość powodowała poprawienie nastroju jeszcze bardziej. Zwłaszcza, że obecność towarzysza działała na niego kojąco. Nie potrafił odpowiedzieć sobie, czy wcześniejsze słowa wystarczyły do załagodzenia ewentualnych ataków paniki. No i nie bardzo chciał to sprawdzać. Westchnął cicho, odgarniając włosy za plecy.
- Myślę, że możemy wziąć coś jeszcze na zapas - zasugerował mu, obracając się na boki. - I przy okazji rozeznać się już nieco w naszych planach. Przy okazji zobaczyłbym, gdzie teraz najlepiej sprzedać moc elektryczności - pokiwał głową na bok uświadamiając sobie, że przydałoby mu się odbudować nieco budżet po samolubnych prośbach. Mało kiedy przywiązywał uwagę do pieniędzy, jednakże ślub i zaplanowanie wyprawy ich wymagało. A nie chciał zrzucać wszystko na niego, mając z tego powodu wyrzuty sumienia. Rudowłosy zarabiał o wiele lepiej niż on sam, ale nadal było mu głupio, że czasem wręcz uzależniał się od tego, nie mogąc mu dać nic w zamian.
Zieleń otoczenia splatała się wraz z straganami, powodując, że prezentowane przedmioty wyglądały na o wiele bardziej egzotycznie niż normalnie. Nawet jeśli nie planował nic teraz kupować, z zaintrygowaniem zatrzymywał się raz za razem, poświęcając uwagę bardziej dziwnym przedmiotom, które nie wpisywały się w standardy ich dzisiejszego świata. Wiedział dobrze, że były osoby sprzedające rzeczy pochodzące z lat mu nieznanych, a zbyt duża ciekawość, która napędzała tego odkrywcę, powodowała, że nie mógł przejść obojętnie. Dlatego też raz po raz puszczał jego dloń, by obrócić w ręce raz coś dziwnego, okrągłego, ale zarazem z nieznanymi kształtami, a innym by zapoznać się z nieznanym przedmiotem przypominający klocek. Nie kupował tego, ale było widać błysk w jego oku, gdy coś ponownie zwracało jego uwagę.
- Jace, poczekaj - poprosił po raz kolejny, jednakże tym razem stanął przed stanowiskiem z biżuterią. Jego złote oczy przesunęły się po dostępnych naszyjnikach mieniących się w wielu klejnotach i barwach, by bardziej skupić się na wystawie kolczyków. Lekko nachylił się w ich stronę, przyglądając się im z zaintrygowaniem. - Może zamiast obrączek na palec... - wyprostował się, patrząc na niego z zagadkową miną. - Może miejmy kolczyki? - wskazał palcem na swoje ucho, gdy wyjawiał mu swoją myśl. - Oboje nosimy je, a biżuteria tego typu mogłaby lepiej się nadać względem naszego trybu życia - nawet jeśli się różnił od siebie, to jednak obojgu obrączki bardziej by zawadzały niż pomagały. Takie rozwiązanie też wydawało mu się być na swój sposób unikalne. Uniósł wzrok i skinął w stronę kobiety wyglądającej na około dwadzieścia lat, nim ponownie złapał Jace'a za rękę.
- Ostatnio jesteście bardziej otwarci z emocjami. Coś się stało? - jej łagodny głos przedarł się przez mocniejszy wiatr, który właśnie się zebrał. Przyłożyła ona rękę do głowy, przytrzymując swoją fryzurę. - Może i dobrze. Wyglądacie razem naprawdę uroczo - przeniosła dłoń do swojego lewego policzka, przesuwając wzrok na Woloxa.
- Tak. Dziękuję - odpowiedział. - Pobieramy się - odpowiedział szybko. Jej zaskoczona mina wystarczyła, by zaśmiał się cicho. Nie czekał na jej reakcje, pociągając ze sobą chłopaka.
- Jej mina była warta tego - przyznał, gdy przeszli kawałek, zatrzymując się przy kolejnym z stanowisk, gdzie jego zawartość można byłoby określić tak jak kilka innych, które zwracały uwagę Kassira - skarby i śmietnik. Znane i nieznane przedmioty były rozlokowane po różnych częściach, od eliksirów, po jakieś ręczne wytwory. - Ale chyba przez to mogłem zapoczątkować nieco więcej plotek na nasz temat. Albo każdy uzna, że finalnie coś wychodzi z naszej relacji - zachichotał cicho, tym razem nie puszczając jego dłoni, gdy skupiał się na towarach. Wyglądał jakby był w swoim żywocie, a wcześniejsza sytuacja jeszcze bardziej mu poprawiła humor.
- Cokolwiek to będzie, nie jest dla mnie istotne. W końcu zależy mi na tobie... o, to wygląda ciekawie - finalnie go wypuścił, sięgając po czarny przedmiot o srebrzystym połysku. - Czy to jakaś forma broni? Przypomina wyolbrzymiony miecz... - nie zauważył jednak, że przypadkiem zahaczył o inny towar, który potoczył się miękko na trawę pod ich stopami.
- Hola, Kassir, uważaj! Będziesz płacić za to, jeśli zniszczysz - zdenerwowane warknięcie nieco olał, delikatnie odkładając swój obiekt zainteresowania.
- Sorka, sorka - rzucił jedynie, schylając się po upadnięty przedmiot. - Widzisz, jest cały - rzucił, podnosząc go ostrożnie. - W sumie co to jest? Wygląda na wzmocnioną fiolkę - ułożył sobie to w dłoni, poświęcając większą uwagę temu, co prawie by zostało uszkodzone przez jego nieuwagę.
Przez przezroczystość materiału i samego płynu, mógł skupić lepiej uwagę na obiekcie po środku. Wydawało mu się, że patrzył na jakiś kamień o dziwnym kształcie. Zmrużył nieco oczy, próbując połączyć fakty.
- Zaintrygowany? Nie spodziewałbym się, że- - dalsze słowa już nie dobiegły do uszów czarnowłosego, gdy w tym momencie uświadomił sobie, że ten kamień łypie na niego.
Kamień będącym okiem.
Ludzkim okiem.
W barwie złotego odcieniu.
Odcieniu, który...
Momentalnie wypuścił przedmiot z dłoni, przykładając dłoń do ust. Zawartość żołądka podjechała mu do góry, powodując uczucie mdłości. Błyskawicznie odwrócił się, pozostawiając zdenerwowanego handlarza i Jonathana, uciekając z miejsca. Nie dobiegały do niego inne dźwięki niż jego kroki i przyspieszony oddech. Ani krzyk, ani wołania. Przez ten moment poczuł się, jakby nie znajdował się w ukochanym przez siebie mieście, a w totalnie obcym miejscu. Zieleń wydawała się być przytłaczająca, a mijani ludzie przerażający. Wydawało mu się, że czas stracił kontrolę, mimo iż minął bardzo krótki odcinek. Ciemnowłosy zdołał pobiec jedynie do najbliższego zaułku pomiędzy budynkami nim padł na kolana, wymiotując. Nie potrafił sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej czuł na sobie taką presję.
- Oko. Oko - powtarzał monotonnie chrapliwym głosem, by powoli podnosił się na nogi, przecierając dłonią usta. Przyłożył dłoń do połowy lewej twarzy, zasłaniając część widoku, gdy przestąpił nad wymiocinami i przeszedł krok dalej, nim odwrócił się, by uderzyć twardo plecami o roślinność. Osunął się na podłoże, czując zimne dreszcze na całym ciele.
- Oko. Straciłem oko. To boli. Nie chcę. Pomocy - mamrotał słowa do siebie, zatapiając się w swoim świecie. - Zostawcie mnie. Nie. Nie - był przerażony. Jeden widok otworzył w nim dawno zakopane wspomnienia, które wpędzały go w stan daleki od pozytywnego. Poczuł, jak łza płynie mu po policzku, gdy nieznacznie poruszył nogami. - To boli... - nie było to wszystko. Widok przerażonego mężczyzny mieszał się z zielono-złotymi pasmami świadczącymi o aktywowaniu jego mocy w momencie uzyskania stanu ciężko rannego lub śmiertelnego. Jego moc aktywowała się przez wpływ podświadomości, gdzie jego ciało uznało, że jest w niebezpieczeństwie. Tylko i wyłącznie przez dawne wspomnienia, które przejęły kontrolę nad nim.
- Jace, pomocy - zdążył tylko tyle wyszeptać nim działanie mocy objęło i jego umysł, wzbudzając przy tym zupełnie inny stan Kassira.
Sponsored content

Targowisko - Page 5 Empty Re: Targowisko

Nie możesz odpowiadać w tematach