Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie Sty 16, 2022 3:13 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Choć mogło się zdawać, że ogarnięty nienawiścią Jace rzeczywiście zmienił się w bezmyślną bestię, w istocie nadal aż nazbyt dobrze analizował całą sytuację. Czy to znaczyło, że nie podejmował nieostrożnych decyzji? Nie. Doświadczenie bojowe robiło swoje, emocje z kolei swoje.
Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Oryginalni wiecznie na nich polowali. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego byli tak bezczelni, by pozostawać na miejscu własnej zbrodni praktycznie śmiejąc mu się w twarz. I przede wszystkim nie potrafił zrozumieć, dlaczego jego przeciwnik przyjmował większość ciosów własnym ciałem, a mimo to nadal był w stanie ustać. Narastająca w nim frustracja, jeszcze bardziej pogarszała jego stan psychiczny.
Postawił uszy na sztorc, słysząc jęk ze strony przeciwnika, gdy metal doleciał do jego ciała. Nagły ruch jego dłoni i charakterystyczny dźwięk formujących się broni, błyskawicznie sprawił, że rzucił się w bok, by ich uniknąć. Jeden z oszczepów zahaczył o jego ramię, posyłając te same wyładowania co wcześniej po całym jego ciele. Ponownie padł na piasek, nie mogąc ustać na nogach. Przeturlał się w bok i uniósł powoli na drżących rękach do góry, dysząc ciężko, gdy od czasu do czasu jego mięśnie spinały się mocniej, wydzierając z niego stłumiony przez zęby jęk przemieszany z warkotem.
Czemu... — wydyszał, unosząc powoli jedną z trzęsących się na wszystkie strony dłoni, podnosząc na niego ten sam nienawistny wzrok co wcześniej.
CZEMU NADAL STOISZ? — uderzył ręką w piach. Jego prawe oko rozbłysło jeszcze mocniej niż wcześniej, gdy zebrana pod nogami Shane'a woda wyciekająca z metalowego rusztowania, jak i ta z wytworzonych ostrzy, uformowała grubszy filar, który wystrzelił w górę z wyraźnym celem przebicia jego brzucha na wylot.
Nie mógł na to wszystko pozwolić. Nie mógł się poddać. Bał się myśleć o tym, w jakim stanie były ciała jego rodziców, przetargane na wszystkie sposoby w namiocie zaledwie kilka metrów od niego. Jak bardzo ktoś zbezcześcił ich ciała dla własnej satysfakcji, skoro już sama scena na zewnątrz sprawiała, że niejednej osobie z miejsca zrobiłoby się niedobrze. Nawet jeśli teraz nieustannie był napędzany wściekłością, nie wiedział, jak zareaguje, gdy przyjdzie mu się z tym zmierzyć twarzą w twarz.
Nie powinien był ich zostawiać.
Byli potężniejsi od ciebie.
Nie powinien był ich zostawiać.
Wtedy zginąłbyś razem z nimi.
Czemu musiałeś ich zabić? Czemu nie możecie nas po prostu zostawić w spokoju? — skulił się przez chwilę w kulkę, nim w końcu podniósł się chwiejnie do góry, ocierając materiałem ściekające mu po policzkach łzy. Emocje przebiły się w końcu przez martwe ślepia, mieszając wściekłość z rozpaczą. Położył po sobie uszy i podniósł do góry rękę, zbierając powoli wodę wokół dłoni, choć czynność ta zajmowała mu o wiele więcej czasu niż wcześniej, gdy rozciągał powoli ciecz w górę, tworząc swego rodzaju ścianę, jednocześnie idąc w jego stronę.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie Sty 16, 2022 10:12 pm
Słysząc jego frustrację w pytaniu, pozwolił sobie na posłanie mu lodowatego spojrzenia i wygięciu ust w złośliwym uśmiechu. Zalała go fala satysfakcji na krótki moment, nim nastąpił kontratak, przed którym próbował się ochronić.
Nie zdążył się zasłonić ręką. Cios filaru uderzył go we wnętrzności, zahaczając zarazem o przeponę. Shane poczuł nagle gwałtowny brak powietrza w płucach wymieszany z bólem w brzuchu. Z ust wydostała się jego krew, a on osunął się na bok, chwytając się dłońmi za uderzone miejsce. Klatka piersiowa unosiła się i opadała, gdy jego ciało starało się uzupełnić tlen.
- Teraz się doigrałeś - poruszył bezgłośnie ustami, zmuszając swoje ciało momentalnie do podniesienia się, jakby obrażenia wewnętrznie nie istniały. Zakasłał, wypluwając ponownie krew z siebie. Ciemne kosmyki włosów opadały dookoła twarzy, nasiąkając już nieco zaschniętą posoką. Lśniące złote oczy patrzyły w stronę rudowłosego z wyraźną złością. - To bolało - dolna część tułowia barwiła się w niebezpiecznych ciemnoczerwonych barwach potwierdzających ogrom obrażeń zadanych Kassirowi.
Tych samych, które powinny powalić normalnego człowieka.
Tylko, że Shane nie był takim.
Wziął głębszy wdech, podpierając się obiema dłońmi, by móc usiąść. Nie spuszczał z niego wzroku. W tym samym momencie wokół Shane'a zafalowało powietrze, pokazując dokoła jego pięć wąskich błyskawic przywodzących na myśl cienkie, ale naelektryzowane filary o długości dwudziestu centymetrów oraz średnicy około 5 milimetrów. Bez żadnej zapowiedzi w postaci gestu, zaczęły one uderzać wyładowaniami w kierunku Jonathana, celując w jego kończyny górne, dolne, ale zarazem też w tułów i inne większe części ciała.
Przepraszam, CO ON DO MNIE MÓWIŁ WCZEŚNIEJ?
- O co ci chodzi? - wyrzucił w jego kierunku. - Kogo niby zabiłem? - kompletnie nie rozumiał, o co mu chodziło. Był zaskoczony tym oskarżeniem tak samo jak faktem, że nieznajomy posługiwał się zrozumiałym językiem. Tyle, że jego obecna odpowiedź była cicha. Nie był zdolny jeszcze wypowiadać normalnie głosu. Znajome odczucie pomiędzy mrowieniem, a łaskotaniem było zwiastunem, że nowo otrzymane rany zaczynały zanikać w tym samym tempie, jak to było z cięciami po ostrzach. Jednakże oddech Kassira był cięższy niż do tej pory.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie Sty 16, 2022 10:48 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Bezczelnie śmiał mu się w twarz.
Właśnie dlatego Woloxy nigdy nie miały nawiązać porozumienia z Oryginalnymi. Gdy wydawało się, że wybili wszystkich Fanatyków, zawsze pojawiał się jakiś nowy. Dążył do zamordowania ich wszystkich, a następnie ich wyśmiewał.
Zawarczał głośno w odpowiedzi na jego słowa, nie czując nawet żadnej satysfakcji z faktu, że filar dosięgnął swego miejsca, nim cała woda wycofała się w jego stronę, dołączając do tworzonej ściany, którą nieustannie kontrolował z pomocą łagodnych ruchów dłoni.
"Teraz się doigrałeś."
Zamknij pysk — odsłonił kły, nieustannie wydając z siebie ten sam wściekły charkot. Zwłaszcza że od czasu do czasu jego mięśnie nadal napinały się pod wpływem poprzedniego porażenia, sprawiając tym samym, że ściana wody osuwała się nieznacznie w dół, zaraz wracając na swoje miejsce.
"To bolało."
Powinno cię zabić.
Nie rozumiał, dlaczego więc na niego nie działało. Wiedział co prawda, że od czasów apokalipsy ludzie nie umierali ze starości, ale nadal byli podatni na zranienia. Był pewien, że trafiał, więc dlaczego nadal oddychał? W jakiś dziwny sposób musiał anulować jego obrażenia, ale...
Jego przemyślenia momentalnie urwały się, gdy dostrzegł kolejny ruch z jego strony. Jeśli to nie zadziała, wątpił by miał jeszcze jakąkolwiek inną opcję.
Zagarnął całą zebraną wodę, nim wypchnął ją gwałtownie do przodu wprost w utworzone przez mężczyznę elektryczne pole, by przekierować je całkowicie w jego stronę. Przekształcenie własnej słabości w siłę było jedną z niewielu szans na przechylenie szali na swoją stronę. W końcu woda była najlepszym przewodnikiem dla prądu. Jeśli z kolei nieznajomy był niewrażliwy na własną moc, naprawdę nie będzie miał innego wyjścia.
Tym razem nie udało mu się całkowicie zdusić krzyku, gdy wyładowania po raz trzeci uderzyły w jego ciało. Udało mu się odskoczyć dwa kroki w tył, nim nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Padł na kolana, podpierając się rękami o piach, ale nawet one nie miały już siły utrzymać go w górze. Długi ogon drgnął kilka razy, zawijając się na jego udo. Zacisnął palce na piachu, podnosząc powoli głowę, by spojrzeć na niego, dysząc ciężko z wyraźnym wyczerpaniem. Uderzył pięścią w piach, nie mając w tym momencie już siły na podniesienie się do góry.
Wszyscy jesteście tacy sami. Przychodzicie... wyżynacie nas, a potem udajecie... że nic się nie stało — wstawaj Jace. Musisz się podnieść. Dwukrotnie podciągał się do góry, za każdym razem upadając z powrotem na piach. Dopiero za trzecim razem udało mu się usiąść, choć akcja ta wymagała od niego tyle energii, by objął się rękami, cały czas ciężko dysząc. Położone po sobie na płasko uszy, nawet nie drgnęły.
Masz mnie za idiotę? Myślisz, że nie widziałem ich krwi na twoich rekach? Tego jak trzymasz w palcach włosy mojej matki? — zacisnął zęby i oparł się dłonią o podłoże, próbując się podnieść do góry. Ledwo oderwał kolana od piachu, by zaraz ponownie na nie opaść. Raz. Drugi. Trzeci. Mężczyzna miał całe mnóstwo szans na to, by zaatakować odsłoniętego Woloxa, który uparcie próbował wstać, mimo że wszystkie mięśnie raz po raz odmawiały mu posłuszeństwa. Nie było szans, by wrócił do poprzedniego poziomu walki. Nawet gdy w końcu udało mu się podnieść, mógł jedynie ruszyć powoli w jego stronę chwiejnym krokiem, co rusz się potykając.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 17, 2022 1:18 pm
Otworzył szeroko oczy na widok nadchodzącej fali. Momentalnie dotarł do niego plan Jonathana. Jego wyraz twarzy nie wypisywał jednak rozpaczy. Lekko uniesiony kącik ust wymieszanego z rozbawieniem.
Chyba mam kłopoty.
I wtedy uderzyła go woda.
Moc przeciwnika wymieszana z jego własną zderzona z jego ciałem wywołała porażenie na całym ciele. Momentalnie upadł na bok, a jego ciało drżało w pulsach wyładowania elektrycznego. Ból mięśni mieszał się z zapachem nadpalonej skóry, wypełniając jego nozdrza. Nie stracił przytomności, jednak jego umysł momentalnie dekoncentrował się, nie pozwalając mu na natychmiastową reakcję. Działanie kontrataku rozproszył jego uwagę, powodując, że filary elektryczności rozproszyły się w powietrzu. Próbował zacisnąć dłonie w pięści, starając się opanować drżenie. Efekty wcześniejszego porażenia były nadal widoczne.
Wydawało mu się, że na krótki moment stracił przytomność.
Drgnął. Po wilgotnym ciele przebiegały niewielkie wyładowania elektryczne. Jednocześnie nad ciałem unosiły się półprzezroczyste pasma w odcieniach złotego i zielonego, falując delikatnie nad ciałem Kassira. Czarne sfery na jego ciele zaczęły zanikać w bardzo szybkim tempie. Po zniszczonych wnętrznościach nie było nawet śladu. Fala błogości wywołana przez nadszarpniętą moc samo regeneracji przeszła przez jego cały organizm. Jego ciało zadrżało ponownie, jednakże z innego powodu niż poważnych obrażeń. Efekt poboczny działania mocy działał mocno uzależniająco, przypominając mu zarazem, że już dawno nie znajdował się w takim stadium.
Jestem zmęczony. Ale czuję się doskonale. Ale czuję się zmęczony. Ale jednak czuję się świetnie.
Powinien być zaalarmowany, że jest coś nie tak. Ten znajomy stan umysłu wystarczył, by przystopował. Ale... po co? Przechylił się na lewą stronę, pozwalając by kurtyna czarnych włosów opadała mu na twarz i ramię. Czuł się świetnie. Jego ciało już dawno nie było w takim stanie osiągnięcia błogości. Jednocześnie też odczuwał przemagające zmęczenie psychiki. To połączenie dwóch sprzecznych stanów nie potrafił nazwać słowami.
- Nie wiem o  czym do mnie mówisz.
Krótko skomentował jego oskarżenia na temat zabijania. Kilka minut temu starałby się dość do tego, co mogło się stać teraz. Teraz było mu obojętne. Nie zamierzał próbować myśleć w tym kierunku.
Za to złapał się na myśli, że chciał więcej.
I to mu się podobało.
- Tylko tyle? - spytał się, patrząc na przeciwnika spod przymrużonych powiek. - Koniec przedstawienia? - wyprostował posturę, po czym wyciągnął przed siebie prawą rękę, lekko rozsuwając palce. - Sprawdzimy, który z nas dłużej wytrzyma? - zaiskrzyło. Kassir nie celował w żadne konkretne miejsce - uwzględniając w to Jonathana. Błyskawice momentalnie opadły o metr od każdego z nich, ale nie robiąc obecnie krzywdy. Ten widok wywołał w nim ukłucie niezadowolenia. Opuścił rękę, po czym bez zawahania zbliżył się do niego o krok. Potem o dwa. O trzy. Tak stopniowo zmniejszając odległość między nimi.
- Jedyną osobą, która zginęłaby z mojej ręki, jesteś - ty - powiedział, chwytając prawą ręką swój mały palec i zatrzymując się w miejscu. Momentalnie chwycił go między trzy palce, wywierając na niego spory nacisk siły. Kość zatrzeszczała, wysyłając do mózgu fale protestującego bólu, który zaraz potem zaniknął.
- Beznadzieja - mruknął, zdegustowany brakiem sił. Przykucnął za to, patrząc na uszatego osobnika. - Nieźle, nieźle. Jakie to uczucie ledwo oddychać, gdy typ, którego próbowałeś zabić, nic sobie z tego nie robi? - wyraźnie kpił sobie z niego.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 17, 2022 5:41 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Chwila na dojście do siebie była jedynym, co udało mu się osiągnąć. Wiedział, że nie może się poddać frustracji, ale co innego miał odczuwać, gdy wszystkie jego ataki zdawały się nie odnosić żadnego skutku?
Wpatrywał się w złoto-zielone pasma, przymrużając przy tym nieznacznie powieki. Dopiero teraz był w stanie dostrzec jego moc w pełni. Mógł się jedynie domyślać, że wcześniej działała bardziej w jego wnętrzu, wydostając się na zewnątrz dopiero w tak tragicznej sytuacji, w jakiej się obecnie znalazł.
Powinien umrzeć co najmniej dwa razy.
Prócz wcześniejszej wściekłości, pojawiło się coś jeszcze. Fascynacja. Jakby nie patrzeć, Jace zdążył się przyzwyczaić do uciekającego z oczu życia. Zarówno w przypadku ludzi, jak i bestii. A jednak mężczyzna przed nim nadal był w stanie wstać, niezależnie od tego jakich obrażeń, by nie otrzymał.
"Nie wiem, o czym do mnie mówisz."
Był pewien, że kłamie. Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej go zastał, jakakolwiek możliwość pomyłki była mało prawdopodobna. Ale jednak nadal pozostawał procent, że się myli. I wiedział, że był tylko jeden sposób, by się o tym przekonać.
"Sprawdzimy, który z nas dłużej wytrzyma?"
Gdybyś nie oszukiwał, zdechłbyś już dwa razy — fuknął obrażony w odpowiedzi. Wcześniejsza furia zdawała się chwilowo go opuścić, gdy kompletnie odciął od siebie myśli o leżących za nim rodzicach. Potknął się po raz kolejny, lądując na piachu. Tyle dobrego, że udało mu się w porę podeprzeć dłonią.
"Jedyną osobą, która zginęłaby z mojej ręki, jesteś - ty."
Naprawdę? — dźwignął się, przekrzywiając nieznacznie głowę w bok. Postawił uszy na sztorc, obserwując jego dłonie. Zachowywał się zupełnie inaczej niż jeszcze chwilę temu. Wypuścił z siebie głośno powietrze, by zaraz dźwignąć się nieznacznie do góry i zrównać z nim spojrzenie. Drugie z oczu rozbłysło fioletowym światłem, gdy podniósł rękę do góry, układając dłoń na jego policzku.
Nic dziwnego, że nic sobie z tego nie robisz, przecież nigdy byś mnie nie skrzywdził, mam rację? — zaakcentował wyraźnie pierwszy rozkaz, nie odrywając od niego wzroku. Narzucenie własnej woli bez wątpienia było jego ostateczną bronią. Opuścił nieznacznie głowę, kaszląc kilkakrotnie, nim ponownie wrócił do niego wzrokiem.
A teraz leż i się nie ruszaj — popchnął go do tyłu, mimowolnie ciesząc się w myślach, że postanowił przed nim ukucnąć. Nieświadomie bardzo mu pomógł, ciężko byłoby mu w końcu teraz wstać. Wdrapał się na niego i usiadł na jego biodrach, nadal ciężko oddychając. Cholerne błyskawice. Zgiął się w pół z głośnym jękiem, gdy jego mięśnie ponownie zaprotestowały, wprawiając całe ciało w drganie. Zacisnął zęby i podniósł na niego wzrok, opierając rękę obok jego głowy, by utrzymać równowagę. Przysunął się do jego gardła, obwąchując go kilkakrotnie, wyraźnie coś sprawdzając. Coś w tym wszystkim nie pasowało. Gdyby zabił jego rodziców, powinien jakkolwiek przejść ich zapachem. Był on jednak tak znikomy... czyżby jednak się pomylił? Wyprostował się powoli, układając się na nim nieco wygodniej. Jedynie jego ogon poruszał się leniwie na boki wbrew jego woli, zdradzając tym samym zarówno zainteresowanie młodego Woloxa, jak i nerwowość wywołaną całą sytuacją.
Teraz ja zadaję pytania, a ty odpowiadasz zgodnie z prawdą. Zabiłeś moich rodziców? Jeśli nie, to widziałeś, kto to zrobił? I jakim cudem nadal żyjesz?
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 17, 2022 8:20 pm
- Oszukuję tak samo, jak i ty - odpowiedział z rozbawionym tonem głosu, nie ukrywając swojego uśmieszku. Jego reakcja była jedną z tych, które oczekiwał i sprawiały  mu wewnętrzną satysfakcję jako podsumowanie wobec starań, które nie dały rezultatu.
Tylko, że nie zamierzał teraz mu zwyczajnie odpuścić.
Przesunął wzrok na dłoń, która dotykała jego policzka. Pomiędzy palcami zaczęły pojawiać się pierwsze iskry elektryczności. Wyciągnął rękę z wyraźnym zamiarem porażenia go. Ich spojrzenia się spotkały. W pamięci wyrył mu się momentalnie fioletowy kolor bijący z jednego ze ślepiów stworzenia. Drgnął mimowolnie, słysząc jego zdanie.
- Masz rację - przyznał mu momentalnie rację, wycofując dłoń. Nie zamierzał go skrzywdzić. Nigdy.
Chwila, ale czemu? Bo to było oczywiste. Ale czemu? Nie umiał sobie odpowiedzieć. Za to poczuł popchnięcie i usłyszał jego kolejne słowa. Jego opór całkowicie zniknął i posłusznie opadł na plecy, prostując zaraz nogi. Złotawe światło zanikało powoli z jego oczu, gdy wzrok wbił się w bezchmurne niebo. Woda powoli parowała z jego ciała, sprowadzając odczuwanie gorąca pustyni przy tym.
Odczuwalna temperatura nie pozwalała mu ogarnąć mętliku w głowie.
Poczuł na swoim ciele jego ciężar. Miał o wiele niższą wagę niż mógłby spodziewać się do tej pory. Czuł, że zrzucenie go byłoby pestką. Zwłaszcza, że nieznajomy z trudem kontrolował swoje ruchy po otrzymanych obrażeniach. Ale coś mu nakazywało odgórnie, by nie robić tego, poddając się jego woli. Temu też ino na jego twarzy majaczył złośliwy uśmiech, będącym częściowo przyzwoleniem na działanie wobec niego.
Dlaczego?
Zmrużył nieco oczy, czując łaskotanie z powodu obwąchiwania go. Jego wzrok spoczął na długich uszach. Gdyby nie to, że miał się nie ruszać, w tym momencie zapoznawałby się z nimi w dotyku. Sprawiały wrażenie bardzo miękkich.
Chwila, czemu ja się nie chcę ruszać?
Jego umysł miał coraz większe problemy ze skupieniem się na konkretnej kwestii. Miał wrażenie, jakby próbował coś złapać za ogon, ale ciągle wyślizgiwał mu się z dłoni. Jego myśli zrobiły się dopiero bardziej czyściejsze, gdy usłyszał nakaz i same pytania, na które poczuł, że powinien odpowiedzieć jak najszybciej:
- Nie. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest. A tym bardziej twoi rodzice- - kimkolwiek by nie byli. Nie wiedział nawet, że miał rodziców. A co dopiero martwych. Nie rozumiał sensu tego pytania, tak samo jak i samego początku tej walki. Jednak teraz było mu to wszystko obojętne. - Nie. Jak przybyłem, zobaczyłem ino sporo krwi. Chciałem zobaczyć, o co chodzi i nim sprawdziłem resztę, ty się pojawiłeś - słowa wypuszczały jego usta, a on nieznacznie zmrużył oczy. Nie rozumiał, dlaczego odpowiadał mu na jego pytania. Jego zmęczony umysł kazał mu zastanawiać się nad tą kwestią. Tylko, że nie chciał, czując zarazem, że tak właśnie miało być.
- Huh? - przekrzywił głowę, by przesunąć wzrok na bok, a potem ponownie na niego.  - Przecież to proste - uśmiechnął się z lekka złośliwie. - Nie mogę umrzeć od ran, których nie ma - wytknął mu znaną sobie oczywistość.
Nie kontynuował kwestii. Poprzez potargany materiał spodni dość dobrze odczuwał łaskotanie ogona chłopaka. Kim on... - będąc tak blisko, mógł tym razem zauważyć dobrze jego aparycję i elementy, które kontrastowały z tym, co sam posiadał jako człowiek.
- Możesz zejść...? Czuję się niekomfortowo - powiedział. - Chyba, że chcesz się bawić w inny sposób? - miał się nie ruszać, ale nie zmieniało to kompletne faktu w niczym więcej. Nadal był nakręcony przez własną moc i jego organizm domagał się konkretnego działania. - Nie wiem, ile wytrzymam teraz.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 17, 2022 9:01 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Skrzywił się w odpowiedzi, przewracając oczami. Nie po to się tyle starał, by ktoś ot tak niszczył mu plany.
"Masz rację."
Grzeczny chłopiec — pogłaskał go po policzku, unosząc kącik ust w uśmiechu. Jak mógłby sobie darować podobną prowokację po tym, jak sam kpił z niego minutę wcześniej. Jace miał swoją dumę. W dodatku dość wrażliwą, choć przez większość czasu objawiał swoje niezadowolenie w mniej inwazyjny sposób. Czasem z kolei tracił cierpliwość na tyle, by dana osoba więcej nie była już w stanie wypowiedzieć, w jego kierunku żadnego słowa. Nie, żeby z nieznajomym miało być tak łatwo. Poruszył powoli głową na boki, nim utkwił w nim uważne spojrzenie.
Swoją drogą, z bliska wyglądał dużo lepiej niż z daleka. Wpatrywał się przez chwilę w jego oczy, nim odzyskał na nowo skupienie, wsuwając bezczelnie palce w jego włosy.
Hm — uniósł powoli grubszy, długi kosmyk do góry i przytknął go do twarzy, węsząc przy nim przez chwilę, nim odłożył go na miejsce. Nie kłamał. Pomijając fakt, że nie mógł kłamać pod wpływem jego mocy — dopóki szczerze by w coś nie wierzył — to nie jego zapach wyczuł w okolicy namiotu.
Wygląda na to, że się pomyliłem. Masz szczęście, że tak łatwo nie umierasz. Jestem ci winien przeprosin-... ugh — zatrząsł się ponownie, pochylając nad nim z twarzą wykrzywioną bólem. Miał wrażenie, że zamiast lepiej, robiło się coraz gorzej. Być może była to kwestia schodzącej z niego adrenaliny. Zawisł nad mężczyzną, dysząc ciężko przez kilka sekund, nim udało mu się ponownie podnieść do poprzedniej pozycji.
Jak to robisz? Anulujesz moje akcje czy się leczysz? Możesz je anulować też ze mnie czy twoja moc działa tylko na ciebie? — zapytał, opierając rękę na jego klatce piersiowej. Zsunął ją w stronę brzucha, ściągając brwi w wyraźnej konsternacji. Nic. Był pewien, że udało mu się przebić go filarem, a jednak po ranie nie było ani śladu. Fascynujące. I niebezpieczne.
"Możesz zejść...?"
Nie.
Nawet się nie zastanawiał. Jego ogon zwiększył poprzednie tempo, raz po raz uderzając na boki, wraz ze wzrastającym zainteresowaniem Woloxa. Nawet jego uszy poruszały się raz po raz na jego głowie, mimo że wcześniej tkwiły na niej w dość sztywny sposób.
Ale jeśli będziesz grzeczny, pozwolę ci ruszać rękami i podnieść się do siadu. Pod warunkiem, że nie będziesz próbował mnie zrzucić. No dalej, usiądź — odsłonił kły w najbardziej przeuroczym uśmiechu, jaki tylko mógł z siebie wydobyć. Zaraz zamrugał kilkakrotnie, czując kłujący ból w skroniach. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że choć normalnie byłby w stanie kontrolować go godzinami, jego wyczerpany organizm nie był obecnie w stanie funkcjonować na podobnym poziomie. Miał przed sobą mniej więcej kwadrans, nim będzie musiał go wyzwolić.
Do tej pory musi uzyskać jak najwięcej informacji.
Jak się nazywasz? — dodał, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 17, 2022 10:07 pm
Miał ochotę zrobić mu krzywdę w momencie, gdy usłyszał pseudo pochwałę. Ta myśl została momentalnie zastąpiona upomnieniem i zniwelowaniem chęci robienia krzywdy temu osobnikowi. Iskierki złości, które zaiskrzyły przy dotyku, zostały momentalnie zniwelowane. Dlatego nie reagował na pogłaskanie. Za to mógł w tym momencie zrozumieć jego nieznajomy, że jego dłoń przenikała przez pasma, nie rozpraszając ich nawet. Kompletnie, jakby tam nie istniały dla niego.
Przy czym dla Kassira były i doskonałe spełniały swoją aktywną, oraz pasywną rolę.
Zadrżała mu powieka, gdy kontakt fizyczny został pogłębiony.
- Zboczeniec - mruknął, czując jego palce we włosach. Nie czując jednak chęci odsunięcia się - właściwie kompletnego ruszenia się w tym momencie - w swoisty sposób akceptował to zachowanie.
Przesunął oczami na bok.
- Jesteś beznadziejny w przepraszaniu - przyznał z rozbrajającą szczerością, nic nie robiąc sobie z faktu, że był winowajcą tego stanu. Nie żałował tego, ale nie był zarazem pewny, czy to było właściwe działanie.
Czekaj, czemu. Przecież chciał cię zabić. Przymknął oczy. Chciał mnie zabić, prawda. Ale nie chcę, by mu się coś złego działo. Był pewny, że nie umiałby teraz powtórzyć tego samego wyczynu, co z przed chwili.
Ale dlaczego?
Otworzył ponownie oczy, wpatrując się złotymi oczami w rudowłosego. Im dłużej patrzył na niego, tym bardziej czuł, że w jego umyśle otwierało się inne wspomnienie - odnoszące się bajki w dzieciństwie. Nie mógł jednak uznać tego za prawdziwe. Przecież...
... to tylko bajka, nie?
- Nie anuluję - odparł na jego pytanie, czując, że jego wewnętrzne opory odnośnie rozmawianie o własnej mocy zaczęły się rozwiązywać wraz z chęcią poznania informacji. - I nie leczę. Nie mam mocy leczenia - widział taką moc u osoby dla niego istotnej i nigdy nie uznałby, że i jego pasuje do tej samej kategorii. - Nie mogę anulować... bo nie anuluję - zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, dlaczego wchodził w temat jednej ze swoich mocy i to z osobą, którą dopiero co próbował zabić.
Czemu chciałem w ogóle to zrobić? Bo sam go zaatakował z tym samym zamiarem. Więc czemu teraz nie...? Ogólny stan umysłu nie pozwalał mu na swobodne rozważenie tej kwestii, by zrozumieć sens własnej decyzji.
- Działa głównie na mnie. Ale pośrednio możesz z niej skorzystać - pytanie rudowłosego naruszyło pewne wspomnienia w umyśle Kassira. Niezbyt przyjemne. Wypuścił świszcząco powietrze z płuc pod jego dotykiem, burcząc coś niezrozumiałego na temat odmowy skierowanej w jego kierunku.
- Nie odpowiadam za późniejsze skutki - tak dokończył ową wypowiedź. Jego ogon głównie łaskotał go, powodując zarazem niewielkie namiastki bólu przez uderzenia.
Niezbyt satysfakcjonujące.
Drgnęła mu powieka, gdy zobaczył jego uśmiech. Ciemnowłosy nie mógł odnieść wrażenia, że miał do czynienia ze swoistą prowokacją. Jednak odczuwając momentalnie odzyskanie władzy w rękach, postanowił to użyć. Podparł się na dłoniach, przechodząc rzeczywiście do pozycji siedzącej. Zaraz potem przeniósł lewą rękę nad głowę rozmówcy, przesuwając dłoń w stronę ucha. Delikatnie objął je w dłoń, dotykając ostrożnie palcami - w końcu nadal nie było mu w głowie by go krzywdzić - delikatnie je przy tym miziając. Miękkość zaskoczyła go, przywodząc mu na myśl, że miał do czynienia ze zwierzęciem niż z człowiekiem. Nie mógł powstrzymać się przy tym od dokładniejszego zapoznania się z jego strukturą za pomocą dotyku.
- Shane. Shane Kassir - momentalnie odpowiedział na jego pytanie. - Czyli nic z poprzedniej zabawy? Cóż za rozczarowanie. A jestem takim grzecznym chłopcem - lekko uniesione kąciki ust i delikatna kpina - to dawało się doskonale wyłapać z jego słów. - Wolałbym, byś nie przebywał na mnie obecnie - drugą dłoń przesunął w stronę jego ogona z wyraźnym zamiarem złapania go. - Byłoby brzydko, by nagle bym zdegustował sobą osobę, której nie chcę krzywdzić - efekt jego mocy nie znikał kompletnie, staczając powoli - bez dodatkowego impulsu - jego psychikę w mroczniejsze odmęty szaleństwa. Brak możliwości wyszalenia się w niczym mu nie pomagał.
Sponsored content

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 2 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie możesz odpowiadać w tematach