Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie Sty 23, 2022 9:44 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
"Ubrudzę ci go."
Spojrzał na niego z politowaniem. Sam nie wiedział, czy w tym momencie mówił poważnie, szukał byle jakiego argumentu, czy też faktycznie przestał logicznie myśleć.
Shane. Jesteśmy na pustyni, jak nie ty go ubrudzisz to ja, co za różnica — zdecydowanie nie zamierzał go od niego brać. Oddawać też nie, ale w pożyczeniu nie było przecież nic złego.
Czekał cierpliwie, aż smok skończy pić, prychając cicho z rozbawieniem zarówno na jego kichnięcie, jak i rzucanie się po torbie. Nieszczególnie go dziwiło, że przedmiot nie był dla niego spełnieniem marzeń do poruszania się na boki. Jednocześnie najwyraźniej czuł się w niej na tyle bezpiecznie, by nie próbować wyskakiwać na zewnątrz.
"Jestem mokry i to bez twojej pomocy."
Uniósł brew ku górze, przyglądając mu się przez chwilę, nim wygiął kącik ust w prowokacyjnym uśmiechu.
A szkoda — przecież nie mógł ot tak darować sobie szansy na jakiś głupi tekst. Widok wzroku Shane'a mimowolnie wywołał u niego chichot, którego nawet nie próbował powstrzymywać. Potrzepał nieznacznie głową na boki, układając wygodniej włosy. Pomógł mu się podnieść, celowo ciągnąc go nieco mocniej, jakby chciał doprowadzić do tego, by na niego wpadł, choć minę miał przy tym wybitnie niewinną.
Spokojnie, chyba nie sądzisz, że ot tak spaliłbym cały swój dom i poszedł na wyprawę. Chociaż o wodę faktycznie nie muszę się martwić. Tak czy inaczej, wziąłem ze sobą kilka rzeczy — umknął przed jego wzrokiem, hamując paskudne uczucie raz po raz zaciskające się na jego brzuchu. Zamiast tego skupił się na grzebaniu w torbie. Przesunął ostrożnie owinięte w materiał fiolki. Uszkodzenie ich zdecydowanie nie skończyłoby się dla nich w żaden przyjemny sposób. Dokopał się w końcu do błyszczącej w świetle przeróżnymi odcieniami błękitu butelki, którą podał ostrożnie Shane'owi. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie miał do czynienia ze zwykłym szkłem, ale magicznie uformowanym, cieniutkim kryształem.
Mogę się napić pierwszy, jeśli boisz się, że się otrujesz. Chociaż wątpię, by jakkolwiek miało cię to obejść, skoro byłeś w stanie odnowić wnętrzności po przebiciu przez filar — poklepał go po brzuchu z tak samo zaintrygowaną miną co wcześniej. Niby słyszał o podobnych zdolnościach, ale nigdy nie miał szansy zobaczyć ich na własne oczy.
Mogę się już odzywać czy nadal mnie nienawidzisz? — zapytał kontrolnie, wznawiając poprzednią wędrówkę. Zebrał pozostałą wilgoć ze swoich dłoni i rozciągnął ją nieznacznie, tworząc w powietrzu małego wodnego motyla, który zaraz usiadł mu na dłoni, nim rozbryzgał się w tę samą wilgotną mgiełkę co wcześniej. Mimo wszystko trochę mu się nudziło.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Wto Sty 25, 2022 10:12 am
Jednak istniała różnica pomiędzy pobrudzeniem materiału przez właściciela płaszcza, a kogoś, kto ino miał go użyczonego. Dlatego też jego brwi nieco uniosły się do góry, słysząc jego odpowiedź.
- Jak wolisz - nie miał kompletnie zamiaru, by w późniejszym czasie przyjmować ewentualne narzekania odnoszące się do tego, że przez niego miał ślady krwi na swoim płaszczu. Pomijając fakt, że to on jest przyczyną tego, dlaczego ona w ogóle pojawiła się tak na pierwszym miejscu.
Wolał nawet nie nawiązywać dalej do kwestii bycia mokrym i zastanawiania się, co miał na myśli przez wypowiedzenie "szkoda" na głos. Żałował, że jego moc nie zadziałała na niego jeszcze bardziej?
Zaparł się nogami o podłoże, po czym posłał mu podejrzanie spojrzenie. Gdyby nie ta czynność, wiedziałby, że prawie wpadłby na chłopaka, zderzając się z jego torsem. Zachowanie równowagi przyszło z lekkim trudem, ale końcowo udało mu się. Dmuchnął, próbując pozbyć się kosmyków włosów z pola widzenia.
Tak właśnie sądzę.
Przynajmniej do tej pory sprawiał wrażenie takiej osoby. Niełatwo było wyrobić sobie lepsze zdanie, patrząc na początek ich znajomości. Była mowa o tej samej personie, która zaatakowała go, chcąc go zabić, a nie zamierzał nawet wysłuchać najpierw jego wyjaśnień, które świadczyły o jego niewinności. I tak mam szczęście, że mi koniec końców uwierzył - i nie brnął w to dalej.
Przyjrzał się otrzymanemu naczyniowi. Zaskoczyło jego piękno i kunszt. Aż na moment popatrzył na chłopaka niepewnie, zastanawiając się, skąd może mieć taki przedmiot. A nie. Czekaj. Do tej pory mieszkał z rodzicami - tą krótką myślą pozbył się negatywnych możliwości. Nie znał dorosłych, z którymi dzielił do tej pory krew i pochodzenie, ale liczył w duchu na to, że byli o wiele bardziej przyjemniejsi w obyciu.
I nie myśleli by każdego zabić.
- Ta. Dzięki za przypomnienie mi o tym, że zmiażdżyłeś mi organy wewnętrzne - powiedział, odsuwając się o pół kroku do tyłu i posyłając mu krzywe spojrzenie. - Bez macania proszę.
Ostrożnie otworzył butelkę, zaglądając krótko do środka. Nie był pewny, czy to wina materiału, ale ciecz znajdująca się w środku sprawiała wrażenie przezroczystej. Nie zamierzał mówić na głos mu, że pomimo tej mocy, nie był nieśmiertelny. Chociaż zaraz potem przyznał w duchu, że byle trucizna wiele nie zrobiłaby mu.
Przytknął swoje usta do naczynia, spijając ostrożnie napój. Sprawiał wrażenie chłodnego, całkowicie niepasującego do otaczającego ich upału. Momentalnie zatęsknił za swoim wyposażeniem przetrzymującym wodę. Miał swoje lata, a jego wykonanie nie pozwalało przechowywać wody w niskiej temperaturze, ale będąc przywykłym do tego przez czas podróżowania, traktował to jako codzienność. Niepewność niesiona na pustyni pozostała.
Podobno trucizny działają po kilku godzinach?
Mruknął krótkie podziękowania, oddając mu butelkę. Przeniósł torbę tak, by było mu wygodniej nieść i ruszył dalej, słysząc międzyczasie skierowane w jego stronę pytanie.
- Hm... - musiał przyznać sam sobie, że jednak bardziej preferował ciszę. Wyciszenie pozwoliło zmniejszyć poziom irytacji spowodowanej faktem, że rudowłosy zwyczajnie go ignorował, gdy tylko tego chciał. - Nie. Chyba, że masz coś wartościowego do przekazania - nie zamierzał zabawiać go rozmową. - I nie nienawidzę cię. Wkurzyłeś mnie faktem, że prawie mnie zabiłeś, ale to bardziej uczucie, że nie chcę się z tobą zadawać, niż czysta nienawiść - odparł, poprawiając płaszcz, by zasłonił lepiej jego ciało. - Chociaż pożyczenie płaszczu odrobinę rehabilituje cię w moich oczach. Odrobinę - podkreślił słowo.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Wto Sty 25, 2022 2:54 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Dla samego Jonathana różnica była taka, że żadna. Jedyne co się zmieniało to osadzony na materiale zapach, który i tak miał z niego zniknąć przy pierwszym praniu. Może i krew była nieco trudniejsza do usunięcia, ale nie z takimi zabrudzeniami musiał już sobie radzić w życiu. Krew bestii pod wieloma względami była dużo bardziej upierdliwa niż ludzka. Zwłaszcza gdy miała właściwości trująco-żrące.
Niewinne spojrzenie było jedynym, co otrzymał od niego w odpowiedzi na podejrzliwość. Każdy mógł w końcu użyć nieco za dużo siły, prawda? To, co mogło być jakkolwiek zaskakujące to stosunek tejże siły do lekkiej wagi, jaką się odznaczał. Przyglądał się z ciekawością jego twarzy, zmuszając jednocześnie w sobie chęć odgarnięcia jego włosów na bok. Już samo wspomnienie ich dotyku nieco mu to wszystko utrudniało. Odwrócił więc w końcu wzrok, by nie kusić losu. Przynajmniej Shane przestał w końcu patrzeć na niego, jakby życzył mu śmierci na każdym kroku. Nie spieszyło mu się, by to zmieniać.
Przyglądał mu się pytająco z nieznacznym uśmiechem, czując na sobie jego spojrzenie po tym jak podał mu naczynie. Sam nie usłyszał jednak żadnego pytania, a zdecydowanie nie zamierzał go wywoływać. Zaśmiał się cicho na wspomnienie o zmiażdżonych organach, kręcąc na boki głową i odebrał swoją kryształową butelkę, chowając ją z powrotem do torby.
Ale są całe, okej? I już przeprosiłem. I nie zostają ci po tym żadne blizny, siniaki ani inne zranienia… chociaż to akurat dość przykre, niektóre są całkiem przyjemne — zrobił kolejny krok w jego stronę, dotykając jego szyi w zamyśleniu. Po jego ugryzienia nie było nawet śladu. Jak widać, kompletnie zignorował słowa o niedotykaniu go, choć zaraz się zreflektował, zabierając dłonie w tył.
Ups. Tu też podchodzi pod macanie? I tu? Czy tylko tu? — zapytał z wyraźnie skupioną miną, przenosząc ręce z jego szyi na ramię i z ramienia na brzuch. Był jak najbardziej poważny. Musiał w końcu wiedzieć, jakie ma granice, które może przekraczać, a które… też może przekraczać, ale dopiero po pewnym czasie.
To działa jak takie miejsca, w których nie lubisz być drapany? A gdzie lubisz? — przysunął się do niego, obserwując go od góry do dołu. No bo musiał mieć jakieś miejsce, gdzie lubi co nie? Jace miał ich całkiem sporo.  Każdy miał.
"Nie."
Och. W porządku — chyba zrobiło mu się trochę przykro. Sam w sumie nie do końca wiedział czemu. Uciekł więc jedynie wzrokiem w bok i odsunął się, by przeskoczyć trzema długimi susami do przodu. Schylił się i dotknął palcami piasku, przyglądając mu się przez chwilę, nim uniósł go w górę i przesypał pomiędzy palcami.
"Odrobinę."
Podniósł łeb do góry i spojrzał na niego, momentalnie się rozpromieniając. Uśmiechnął się wesoło, odsłaniając swoje wydłużone kły z wyraźną radością.
To super. Jestem głodny, więc… pójdę przodem — nie żeby jakkolwiek miało go to interesować. Jace odwrócił się, przeskakując zwinnie pomiędzy piachem, zupełnie jakby kompletnie ignorował zarówno obciążenie na swoich plecach, jak i trudność terenu. Wyglądał nieco jak polujący fenek. Wyjątkowo duży fenek. Przystawał jedynie co jakiś czas i sprawdzał podłoże, nim nie rzucił nagle ostrzem przed siebie. Podszedł do niego wyraźnie zadowolony i wyciągnął swój sztylet wraz z przybitym do niego wężem. Zdecydowanie nie brakowało ich na pustyni. Powtórzył przy nim ten sam proces co przy poprzednim. Odciął mu głowę i trzymał za ogon, czekając, aż zejdzie z niego cała krew. Dopiero wtedy namierzył z powrotem Shane'a wzrokiem. Jakby nigdy nic wrócił do trzymania się dwa metry za nim, skórując przy tym węża i nucąc coś cicho pod nosem. Przynajmniej całkiem ładnie śpiewał.


Ostatnio zmieniony przez Jonathan Everett dnia Sro Sty 26, 2022 8:38 pm, w całości zmieniany 1 raz
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Sro Sty 26, 2022 2:12 pm
- Nie bardziej niż fakt, że zaatakowałeś mnie - odparł. - I nie wiem, co uznajesz za przyjemnego w pozostawionych śladach po obrażeniach - dziwny tok myślenia, który do niego nie przemawiał. Nie widział zarazem sensu próbowania zrozumieć tego, uznając to za dziwną anomalię umysłu rudowłosego. Sam nie uważał to za coś koniecznego. Szybkie leczenie obrażeń zbyt często ratowało go przed nieprzyjemną śmiercią, zarazem też nie musiał przejmować się każdą małą raną, która w wypadku innych mogła przerodzić się w coś o wiele bardziej poważniejszego.
Drgnęła mu powieka, gdy zaczął odczuwać jego dotyk na swoim ciele.
- Ty to robisz specjalnie? - spytał się, chwytając go w pewnym momencie za oba ramiona z zamiarem odsunięcia od siebie. - Wszędzie. I nie rób tego. Dotarło? - czuł się teraz, jakby strofował małe dziecko, a nie osobę, która przekroczyła próg dorosłości. Raczej. - Po prostu nie chcę, byś mnie dotykał - to było dziwne odczucie, gdy robił to ktoś, kogo nie znał. Ich znajomość dopiero zaczynała się, z nachyleniem na negatywny aspekt. Chociaż podział napojem i płaszczem łagodził to. - Zachowaj jakieś granice. Nie znamy się zbytnio - był gotów mu zwyczajnie przywalić, jeśli zrobiłby to jeszcze raz.
Drapany...?
- Czy ty... lubisz być drapany? - Dziwak - to wyrażała jego twarz, w połowie skryta pod kapturem. - Huh... - to był dziwne. - I czekaj, czemu mnie pytasz o to. Wyglądam na jakiegoś zwierzaka? - brzmiał, jakby pytał go o osobiste preferencje. Osoby, którą dopiero co poznał. Po co? Posłał mu ponure spojrzenie. Nie zamierzał mu pozwolić dotykać siebie. Ba. Nawet zadawać się więcej niż była potrzeba.
Dziwak.
Powtórna myśl ogarnęła jego umysł, gdy zobaczył, co odczynia. Nie rozumiał tego typu zachowania. Ani gwałtownego smutku, ani przeskoku w radość, do której wyrażenia brakowało mu tylko merdającego ogona za plecami.
Może nie tyle, co dziwak... co dzieciak?
Samemu nie zwalniał nawet kroku, jedynie otulił się szczelniej płaszczem, by chronił lepiej części ciała przed promieniami słonecznymi. Pogrążył się zarazem w rozmyślaniach. Nie rozumiał jego fenomenu nagłej zmiany emocji. Może... mu po prostu zależy? Nie miał tylko pojęcia dlaczego. Rehabilitacja...? Westchnął głęboko, machając jedynie ręką na tekst o byciu głodnym. Spróbuję. Ale jak znowu mnie dotknie, to dostanie po głowie. I w sumie czemu on ma kły?!
To nie był koniec zaskakujących informacji, jakie pozyskał dosłownie teraz. Jego ruchy były nietypowe w oczach Kassira. Zbyt lekkie. I za bardzo niestandardowe względem tego, jak ludzie polowali. Bardziej przywodził na myśl zwierzaka. Jest nieokrzesany. Nawet pasuje - przyznał z ponurą pewnością. - Ale to chyba cecha charakterystyczna mieszkańców tej pustyni. Pewnie słońce przysmaża im mózgi i takie efekty. Uniósł dłoń, robiąc z niej daszek na oczy. Na horyzoncie jeszcze nie majaczyło się miasto, ale wątpił, by wiele czasu im brakowało do dotarcia tam i rozstania.
Międzyczasie też ponownie powrócił uciążliwy podróżnik, zaczynając zajmować się... Skórowaniem. Ciemnowłosy nie przejawiał więcej uwagi wobec tego wydarzenia, powstrzymując wewnętrzną chęć wyrażenia swojego negatywnego zdania na temat podejmowania takiej czynności, będąc w wędrówce.
- Co to za piosenka? - niełatwo był ignorować nucenia w momencie, gdy sam chciał ciszę otrzymać. Chociaż musiał przyznać samemu, że całkiem dobrze mu to szło.
Czas im mijał w nietypowej atmosferze. Nie była ona do końca zła, ale jedna ze stron niepozytywnie podchodziła do jakiegokolwiek polepszenia tego, co miało tu miejsce. Nadal nie była mowa tu o nienawiści, ale Shane co jakiś czas sprawiał wyraźniejsze wrażenie, że czuł się nieswojo przy zbyt długim naruszaniu jego strefy osobistej.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Sro Sty 26, 2022 9:04 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
"I nie wiem, co uznajesz za przyjemnego w pozostawionych śladach po obrażeniach."
No na przykład jak ugryziesz osobę, którą lubisz i zostawisz na niej ślady, to inni wiedzą, że należy do ciebie. Ale na tobie nie zostają ślady, więc... zostaje tylko zapach — wytłumaczył, wzruszając ramionami — magia zostaje? Na tobie?
Im dłużej się wypowiadał, tym bardziej jego język zdawał się robić nieco połamany. Zupełnie jakby mówienie w międzyregionalnym mimo wszystko wymagało od niego nieco wysiłku. Bo tak właśnie było. Do tej pory używał głównie koreańskiego i nawet jeśli ten drugi przychodził mu dość naturalnie, nadal był dla niego dużo bardziej męczący. Nie, żeby miał w ogóle używać jeszcze tego pierwszego.
Spojrzał na niego, przekrzywiając głowę na bok.
Co specjalnie? — spojrzał na niego, zaraz kierując wzrok na jego ręce, zaciśnięte na jego ramionach.
"Nie znamy się zbytnio."
No tak.
Racja. A kiedy się zna zbytnio? Za godzinę? Dwie? Jutro? — obszedł go dookoła, wyraźnie czekając na jakąś odpowiedź. Normalnie nie miał problemów z rozróżnieniem granic. Ale z jakiegoś powodu, w przypadku ciemnowłosego kompletnie ich nie czuł. Nawet jeśli kilka godzin temu chciał go zabić, teraz nad jego rozsądkiem dominowała dziwna więź, której automatycznie się poddawał.
"Czy ty... lubisz być drapany?"
Ty nie lubisz? — zapytał zdziwiony, wpatrując się w niego, jakby właśnie oznajmił, że niebo jest zielone.
Drapanie jest przyjemne. Naprawdę nikt cię nigdy nie drapał? Mogę ci pokazać — podniósł rękę, zatrzymując ją jednak szybciej, niż zdążył w ogóle podnieść ją powyżej poziomu własnego biodra — jak się zbytnio poznamy.
Mimo wszystko słuchał, co do niego mówił. Czasem. I w miarę potrafił rozpoznać kiedy faktycznie lepiej się było wycofać.
"Co to za piosenka?"
Dolina Śmierci. O dziewczynce porzuconej przez rodziców, która po długich dniach wędrówki trafia do leża Scorbry i zostaje pożarta przez jej młode. Następnie sama odradza się jako jedna z nich i odnajduje swoich rodziców, dokonując na nich zemsty — podniósł węża do góry, odgryzając kawałek surowego mięsa, by zaraz przeciągnąć jeszcze palcami wzdłuż, wyciągając z niego wnętrzności — twój smok nie jest głodny?
Zapytał, wyciągając je w jego stronę. Był skłonny się podzielić. Ten jeden raz. Jakby nie patrzeć, białko było dość ważne w ich wzroście, a rzadko kiedy miały okazję dostać się do podobnych rzeczy. Głównie zżerały robale. No, chyba że rodzice coś im upolowali. Albo znalazły jakąś padlinę.
Odciąłem łeb, więc nie jest jadowity — zapewnił, samemu odgryzając kolejny kawałek, zupełnie jakby jadł jakąś marchew, a nie martwego węża.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Czw Sty 27, 2022 5:13 pm
Czyli już mogę założyć, że siadło mu na mózg przez ten upał?
Pomijając to, że mówił od rzeczy, jego słowa zaczęły coraz prościej brzmieć. Dlatego też patrzył na niego z niemałą niepewnością, próbując wewnętrznie wybrać, co powinien zrobić w takiej sytuacji. Zadawane pytania wzbudzały w nim lekki dyskomfort, a poruszane tematy zwyczajnie go niepokoiły.
- Em... Masz dość śmiałe podejście jak na osobę, która jest tak niewinna przy kontaktach fizycznych - odparł na jego słowa, przykładając dłoń do twarzy i kręcąc głową. - I co to za nauka w ogóle. Nigdy nie słyszałem o naznaczaniu kogoś gryzieniem lub zapachem - może to nawiązanie do bardzo rozwiniętej relacji? Tylko, że takie rzeczy miały zwykle miejsce przy bardzo bliskim zbliżeniu. Poczuł, że jego uszy lekko czerwienią się. - Może to cecha charakterystyczna bardziej zwierząt niż ludzi... - westchnienie. - Nie powiem ci nic więcej - nie wiedział sam, jak magia działa na niego, a tym bardziej nie zamierzał mu zdradzać ewentualnej słabości. Coś, co wykraczało poza logikę, było zarazem zbyt niebezpieczne, by pozwolić komukolwiek na korzystanie z tego.
Pyta z ciekawości czy ma takie możliwości?
Na razie jednak musiał znosić coś innego niż niebezpieczeństwo płynące z dodatkowych możliwości chłopaka.
- Różnie. Zależy od twoich akcji i reakcji drugiej osoby. Czasem dni. Czasem miesiące. A nawet niekiedy i lata - westchnął. - Budowanie relacji. Jesteś dziwny, wiesz? Nigdy nie zaznajamiałeś się z kim innym? - to był dość nietypowe, ale pamiętał, że mieszkańcy pustynnych terenów nie mogli sobie pozwolić na zamieszkanie w jednym miejscu. Więc może i z tego się to brało? - Albo serio słońce ci zaszkodziło. W niektórych momentach mówisz, jakbyś się dopiero języka nauczył.
I ponownie nawiązywał do czegoś dziwnego w bardzo niewinny sposób.
- Nie - nie był drapany i tym bardziej nie rozumiał szoku tamtego. - I możesz nie powtarzać cały czas słowo "zbytnio"? Mam wrażenie, że naigrywasz się ze mnie - czuł, że chciałby zrozumieć, jaki cel krył się za tymi słowami, jak i samym zachowaniem. Sprawiał coraz bardziej dzieciaka, który chciał, by poświęcić mu jak najwięcej uwagi.
- Nie kojarzę chyba - mruknął na temat piosenki. Przedstawiona historia nie była przyjemna - ukazywała przede wszystkim ponurość i okrutność ludzką. Zarówno od strony rodziców, jak i samego dziecka, które powzięło zemstę. Pozostawienie dziecka, śmierć, a potem jedynie krwawe kontynuowanie tej samej ścieżki, nawet po śmierci. Skrzywienie ust ukrył za kapturem, postanawiając zachować dla siebie opinię.
- To nie mój smok - odparł bez zatrzymywania się. Jednakże szybkim ruchem dłoni odpiął torbę. - I sam przekonaj się - widok tego, że nieznajomy jadł surowe mięso węża jak gdyby nic, sprawił, że całkowicie zwątpił w jego racjonalizm. - Udar. To na pewno udar - wymamrotał sam do siebie.
Międzyczasie młody przedstawiciel rasy wychylił się, dostrzegając więcej światła dziennego w jego nowej kryjówce. Przekierował swój pyszczek najpierw w stronę Shane'a, a potem drugiego z towarzyszących ludzi. Wydał z siebie pisk, czując zapach wnętrzności i zaparł łapkami o bok, nie mogąc jednak wydostać się po nie.
- Jeśli jednak jest trujące, sam będziesz to potem jadł - uprzedził uprzejmie częstującego, nie spoglądając nawet na niego. Jego oczom powoli ukazywały się majaki obrzeż miasta, będące zwiastunem tego, że za niedługo będzie w swoim mieszkaniu.
I w końcu uwolni się od dodatkowego towarzystwa.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Czw Sty 27, 2022 6:37 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
No przecież nie chodzę i nie gryzę kogo popadnie — wymruczał nieco niewyraźnie, parskając na jego słowa — poważnie? Nigdy nie widziałeś osób ze śladami na szyi? Wyglądają jak siniaki, ale nimi nie są. Chyba nie myślałeś, że wszędzie jest jakaś plaga gryzących owadów?
Jak miał powstrzymać chichot?
W sumie to całkiem urocze. Zarzucał mu niewinność, a sam nie wiedział, jak ludzie wzajemnie się oznaczali? Okej, może faktycznie w większości nie wykorzystywali do tego zapachu ze swoim upośledzonym powonieniem. Ale gryzienie było tak powszechne, że aż dziwne, by o tym nie słyszał.
Aww, zawstydziłeś się? To słodkie — wyszczerzył zębiska w rozbawionym uśmiechu, nie drążąc jednak mocniej tematu, poza dorzuceniem czegoś, co w jego opinii było dość ważne.
Zwierzęta raczej się podgryzają, niż gryzą. Na przykład wilki podczas godów podgryzają swojego partnera po łapach i karku, zanim zaczną kopulować. Ale nie przegryzają skóry, bardziej po prostu utrzymują je z pomocą kłów albo wiesz. Zaczepiają — zastanowił się przez chwilę czy odpowiednio przekazał to co chciał. Chyba tak.
Lata to długo. Ale jeśli ostatecznie warto — wzruszył ramionami, zaraz przekrzywiając głowę w bok, by spojrzeć na niego z ciekawością i autentyczną szczerością — z tobą są dni, miesiące czy lata?
"Nigdy nie zaznajamiałeś się z kim innym?"
Głównie w handlu. Handluję wodą na pustyni. I sprzedaję bestie w miastach. Dziś upolowałem Scorbrę — poklepał worek na swoich plecach dłonią — młode. Nie larwę, ale nie dorosłe. Pięć metrów, nie tak dużo warta jak dojrzała, ale nadal potrafią dużo za nie zapłacić. Z dziesięciometrową jest trudno. Polowaliśmy na nie w grupie.
Podzielił się informacją, milknąc przez chwilę, gdy mimowolnie odtwarzał jedno ze swoich wspomnień. Bestie, które nawet dla niego stanowiły wyzwanie, dla jego rodziców były niczym zagubione we mgle szczenięta. Wątpił, by kiedykolwiek miał dojść do ich poziomu.
Poza tym tylko propozycje przespania się z kimś od ludzi z Lynne. Podoba im się moja twarz. I włosy. Są bardzo miękkie. Ale nie wchodzę w takie relacje, więc szybko przestają do mnie mówić — w rezultacie, przez lata trzymał się głównie ze swoimi rodzicami. Nie, żeby stanowiło to dla niego jakiś problem. Lubił podróżować samotnie.
"Mam wrażenie, że naigrywasz się ze mnie."
Dlaczego? — spojrzał na niego z niezrozumieniem. Przecież go nie wyśmiewał. Potrafił to robić, ale teraz nawet nie próbował być złośliwy. Wzruszył więc ramionami i wrócił do cichego nucenia, nim smok nie wyjrzał na zewnątrz. Uśmiechnął się do niego, kompletnie ignorując Shane'a.
Poczekaj, poczekaj. Hm... darujemy ci żołądek, co? Nie wiemy, co jadł — oddzielił długi pasek, wyrzucając go na ziemię. Babrał się przed chwilę we wnętrznościach palcami, nim wybrał oddzielnie wątrobę, nerki, serce i płuco. Rozdzielił je na mniejsze kawałeczki, podając na wyciągniętej dłoni, by łatwiej mu było je zbierać. Dojadł w międzyczasie to, co mógł ze swojego kawałka i wyrzucił resztę na ziemię, zaraz płucząc ręce wodą.
Masz swoje ulubione jedzenie? — zapytał, przenosząc uwagę na Shane'a, kompletnie ignorując przy tym fakt, że zbliżali się do miasta. W końcu tylko jedno z nich chciało się uwolnić od drugiego.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 31, 2022 10:37 pm
- Zwykle takie rzeczy ukrywa się pod ubraniami - burknął w odpowiedzi, niezadowolony z faktu, że udało się tamtemu obniżyć jego samoobronę na tyle, by wymusić daną reakcję ciała. - Nie śmiej się ze mnie. Zrozumiałeś mnie opacznie - zdecydowanie nie chciał, by jeszcze się śmiał z powodu jego słów. Ucięcie tej rozmowy i przestanie reagować w przyszłości na podobnego typu kwestie brzmiało dla niego całkiem dobrze.
- Nie wiem. Dlaczego pytasz? - uniósł brew. - Nie dam ci porady względem tego. Musisz rozgryźć to sam - niewiele miał mu tutaj do powiedzenia, zwłaszcza, że nie rozumiał do końca pytania. Chodziło mu o to, ile mu zajmowało zaprzyjaźnienie się z kimś...? Czy może, ile ktoś musi poświęcić na niego czasu? Na oba pytania pasowała mu ta sama odpowiedź.
- Czyli... To oznacza, że nie masz żadnych kolegów? - zmrużył oczy, patrząc podejrzliwie. - Bo relacje handlowe raczej ciężko do tego zaliczyć - wzruszył ramionami. - Chociaż to godne podziwu, że chcesz zarabiać akurat na nich - przyznał ze szczerością w głosie. - Z tego co pamiętam, są wysoce opłacalne, ale wiążą się z wysokim ryzykiem.
Walka z bestiami nie była łatwa i wiedział o tym. Za to przewrócił oczami, słysząc kwestię odnoszącą się tego, że słyszał propozycje spędzania ze sobą nocy.
- Nic dziwnego. Ludzi często ciągnie do piękna. Coś kojarzę - z doświadczenia. Nie zamierzał jednak współdzielić się tym z chłopakiem. To nie była rozmowa przy kogoś, z kim prawie się by pozabijał.
- Nie mówiłeś sam coś w guście, by nie rozpieszczać tego małego? - spytał się, unosząc brwi na widok przygotowanego posiłku dla smokowatego. Owa istota bez większego zawahania zaczęła zjadać przygotowane kawałki węża, delikatnie muskając nosem dłoń chłopaka.
- Czekam, aż was obojga będą boleć żołądki od jedzenia surowego, nieznanego pochodzenia jedzenia - mruknął międzyczasie, widząc, że smok zaczął lizać dłoń tamtego. - Nie przypominam sobie, czy był gatunek węża, którego dało się jeść bez przyrządzenia... - wymamrotał sam do siebie, próbując zrozumieć ową sprzeczność. Nawet nie zauważył jak mały ponownie wsunął się do torby.
- Nie - odparł momentalnie odnośnie jedzenia. - Przynajmniej nie przypominam sobie obecnie. Jeśli coś jednak byłoby - przyłożył palec do ust, myśląc na głos. - To chyba mięsno-owocowa potrawa z bestii z lodowych terenów. Nie pamiętam jej specyficznej nazwy - wzruszył ramionami.
I tak mniej więcej miała się już kończyć ich podróż. Pustynne podłoże powoli zmieniało się w bujną roślinność, a temperatura dookoła nich powoli zaczynała opadać. Widok zieleni był dla niego dość uspokajający. Dawało się o wiele łatwiej oddychać, a głowa nie sprawiała wrażenia, jakby miał zaraz mu spłonąć wraz z włosami. Znoszące się budowle w pobliżu były owinięte znajomą roślinnością, przypominającą, że daleko było temu terenowi od pustyni.
- Na tym kończy się podróż - Niechciana, ale jednak wspólna. - Dzięki za użyczenie płaszczu - wyciągnął w jego stronę wspomniane nakrycie. - Tutaj nasze drogi się rozchodzą. Powodzenia ze sprzedażą - nie zamierzał dłużej spędzać tutaj czasu. Jego myśli zaczęły krążyć ku mieszkaniu i chęci odpoczęcia po tym szalonym dniu, więc bez większego wahania obrał znany sobie kierunek w głąb miasta.
Sponsored content

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 5 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie możesz odpowiadać w tematach