Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 6 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Wto Lut 01, 2022 10:16 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Naprawdę? Dlaczego? — spojrzał na niego pytająco, wyraźnie nie rozumiejąc, dlaczego ktokolwiek miałby się ukrywać z podobnymi rzeczami. No bo w końcu po to się kogoś oznaczało, żeby inni widzieli, że należy do ciebie. Jeśli druga osoba ma to chować to, po co w ogóle ją oznaczać?
Jego reakcja tylko jeszcze bardziej go rozbawiła. Mimo to zdusił śmiech i odwrócił głowę w drugą stronę, udając, że coś zainteresowało go w oddali.
"Nie dam ci porady względem tego. Musisz rozgryźć to sam."
Ach tak — ożywił się nagle, uśmiechając do samego siebie. Coś, co dla Shane'a było jedynie powiedzeniem, dla Jace'a stało się bezpośrednim przyzwoleniem na przyczepienie się do niego na dobre. W końcu, by to wszystko rozgryźć, musiał utrzymywać z nim kontakt. Inaczej nie będzie w stanie go poznać.
"Czyli... To oznacza, że nie masz żadnych kolegów?"
Wzruszył ramionami, nieszczególnie przejęty.
Ludzie łatwo umierają. Przywiązywanie się do nich jest bolesne — choć były to słowa, które inni powtarzali mu od lat, miały w sobie zdecydowanie zbyt wiele prawdy. Dopiero po chwili wyprostował się nieco i spojrzał na niego z łagodnym uśmiechem.
No, poza tobą — biorąc pod uwagę ich wcześniejsze starcie, nie byłoby nic dziwnego w odebraniu podobnej wypowiedzi dwojako. Niemniej, w miękkim sposobie, w jaki to wymówił zdawało się być coś więcej poza zwykłym stwierdzeniem faktu. I zdecydowanie nie było to prześmiewcze.
"Chociaż to godne podziwu, że chcesz zarabiać akurat na nich."
Zachichotał cicho we własną dłoń w odpowiedzi na jego słowa.
Dzięki. Doceniam. Można powiedzieć, że na swój sposób do tego właśnie mnie wychowano — chyba nieszczególnie zastanawiał się nad tym czy Shane w ogóle zamierzał go skomplementować. Nawet jeśli ciemnowłosy prawdopodobnie nieświadomie, właśnie zrobił to po raz drugi.
Hoo. Uważasz, że jestem piękny? — uniósł kącik ust w zaczepnym uśmiechu, mierząc go wzrokiem od góry do dołu — Nie wątpię, na pewno niejedna osoba cię ciągnie. Nie... do ciebie ciągnie? Nie pamiętam, jak się to mówiło.
Zmarszczył nos z cichym fuknięciem, mrucząc coś cicho pod nosem. Dawno nie mówił już tak długo w międzyregionalnym.
A chcesz go teraz puścić na polowanie? To tobie się spieszy do miasta — odpowiedział, uśmiechając się do liżącego jego dłoń smoka, nim przeniósł rozbawiony wzrok na Shane'a — nie wiem, czy się martwisz, czy źle nam życzysz. Jak sądzisz, mały?
Stuknął ponownie nos smoka palcem, nim schował się do torby. Potrawa wymieniona przez ciemnowłosego brzmiała dość bogato, choć jednocześnie niewiele mu mówiła. Wydał więc z siebie jedynie krótki dźwięk wskazujący na zamyślenie, odnotowując to gdzieś w pamięci. Może podpyta handlarzy jedzeniem? Zdecydowanie prędzej będą się na tym znać niż on.
Po dotarciu do miasta przystanął na chwilę w ślad za nim, odbierając swój płaszcz.
Drugie podziękowania w tym samym dniu. Chyba mam szczęście. To mnie zbliża o jeden dzień do zaznajamiania się? — zapytał z autentycznym zainteresowaniem, przekrzywiając nieco głowę, gdy ten wspomniał o rozejściu się.
A potem ruszył w ślad za nim.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] - Page 6 Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie Lut 06, 2022 10:15 pm
- Em... Dlaczego ja mam ci to tłumaczyć...  - jęknął Kassir, przykładając dłoń do ust i krzywiąc się nieznacznie. - Trochę tak... nie przystoi? Jednak takie znaki to coś bardziej intymnego... I zarazem zawstydzającego... - tak samo jak i próba wyjaśnienia tego, o co mu chodziło. Czuł wewnętrznie, że wolałby zdecydowanie z tego zrezygnować. Zwłaszcza, że nie musiał tego robić. - Nieważne. Moje wyjaśnienia są oparte na tym, co znam z moich obserwacji i wiedzy.
Nie chciał kontynuować tego tematu, mając obecnie przede wszystkim wrażenie, że zacząłby się pogrążać. I przede wszystkim, nie widział sensu w kontynuowaniu tego dalej.
- Ta. Zdążyłem zauważyć, że łatwo nie umieram - burknął. - Dzisiaj już dwukrotnie - nie rozumiał, dlaczego nagle złagodniał ze swoimi słowami. Cieszył się, że jednak przetrwał? Westchnął mimowolnie. Daj spokój, Shane. W końcu jego rodzice zginęli. Każdy by nie panował wtedy nad emocjami.
Przewrócił oczami zaraz potem. Nie rozumiał wychowywania kogoś, by polował, ale nie jemu było wnikać w kulturę ludzi na pustyni.
- Ja nic nie mówiłem - stwierdził na temat piękna. - Chociaż musiał być jakiś powód, że chciałem cię zła-. Nieważne - urwał momentalnie. - Do mnie ciągnie albo ja przyciągam ich - odparł z lekkim uśmiechem. - Ale to inna historia.
Potrząsnął przecząco głową.
- Spieszy mi się, bo przez KOGOŚ, muszę przerwać poszukiwania - odciął mu się. - I nie wiem. Nadal nie rozumiem, jak można jeść surowe mięso - nie zwracał uwagi na reakcje ich dodatkowego członka ekipy. Tego samego, który w odpowiedzi na stuknięcie wydał z siebie dźwięk i pokręcił łebkiem.
W końcu nastał czas rozstania. Znaleźli się w mieście, więc im więcej czasu mijało, tym bardziej nie istniał sens trzymania się razem. Nie żeby ciemnowłosy chciał to robić kiedykolwiek.
- Hm. Może - wzruszył ramionami na temat relacji. Uznał, że nie zaszkodzi odpowiedzieć. - Brzmi jak jakiś początek naprawy początku znajomości. Sam musisz dość do tego, ile poznałeś - dodał od siebie, unosząc rękę na pożegnanie. Tak też ich spotkanie miało się skończyć.
Tylko... że... chyba nie do końca?
Spojrzał na niego pytająco, gdy ten ruszył za nim.
Co on...?
Nie rozumial o co chodziło. Przecież dotarli do miasta. Nie trzymało ich razem nic więcej. Jeśli miał jakieś zobowiązania wobec niego, to i tak spłacił w pewnym stopniu poprzez użyczenie płaszcza. Shane też nie zamierzał jakoś sięgać po argument próby zabicia go, by coś wiecej uzyskać. Chciał rozejść się. I nie ukrywał tego.
Ah. Co ja się przejmuję. Przecież i tak nasze drogi się zaraz rozejdą.
Poczuł chłodny dreszcz na plecach, czując lekko przerażającą myśl, którą chciał pozbyć się gwałtownym pokręceniem głową tak, że jego włosy ponownie opadły mu na twarz.
Bo przecież nie pójdzie za mną do mieszkania.
Nie?
Nie.
Chyba nie.



[ Koniec retrospekcji ]
Nie możesz odpowiadać w tematach