Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 10, 2022 4:17 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
S z e ś ć   l a t   w c z e ś n i e j   –   S h k r e t ë t i r ë

Piasek rozsypał się na wszystkie strony, gdy bestia po raz kolejny wyskoczyła spod ziemi z głośnym, przenikliwym piskiem. Lisie uszy drgnęły gwałtownie na jego głowie, gdy wykrzywił usta w grymasie, robiąc gwałtowny wypad do przodu. Wjechał ślizgiem pod brzuch Scorbry, unikając paskudnych odnóży ledwo o kilka centymetrów. Momentalnie uniósł ręce, przejeżdżając ostrzami po dużo bardziej miękkim pancerzu, niż tym na grzbiecie. Zaraz po tym, przeturlał się w bok i szybko poderwał do góry, słysząc świst nad swoją głową. Ostry, jadowity szpikulec wbił się w ziemię tuż obok jego ogona, który szybko zawinął między nogi, warcząc na cały regulator w odpowiedzi. Dwa szybkie skoki wystarczyły, by znalazł się na jej grzbiecie. Kolejne dwa przeniosły go na łączenie tuż za łbem. Wbił w nie ostrza, z trudem utrzymując się w górze, gdy Scorbra zaczęła się rzucać na wszystkie strony z tym samym paskudnym dźwiękiem co wcześniej. Kilka razy unosił na zmianę to lewą, to prawą rękę, wbijając je coraz głębiej,
W końcu głośny skrzek rozdarł powietrze, tuż przed zmienieniem się w bulgoczący charkot. Wielkie cielsko uderzyło w ziemię, wydając z siebie ostatnie tchnienie. Jace zakręcił raz jeszcze pełne koło dwoma wodnymi ostrzami, nim rozłożył dłonie na boki, rozrzucając je na piasek. Zeskoczył z cielska Scorbry, przyglądając się uważnie jej łbu. Patrząc na rozmiary, bez wątpienia trafił na młode. Jakby nie patrzeć, dorosły osobnik byłby dwa razy większy od tego, z którym miał do czynienia. Wyglądało na to, że miał szczęście. Inaczej z pewnością nie wyszedłby z tego wyłącznie z kilkoma zadrapaniami.
Przyłożył palce do grubego nacięcia pomiędzy łbem a cielskiem, zaraz wsuwając je do środka aż po nadgarstek, zaczepiając je o twardą, kościaną wypustkę. Pociągnął z całej siły, zaciskając zęby w odpowiedzi na solidny opór. Oparł but na przodzie pyska Scorbry, ciągnąc jeszcze mocniej niż wcześniej. Głośny warkot wydarł się z jego gardła, gdy mocował się z czaszką przez dobrych kilka minut, nim w końcu udało mu się oderwać ją od reszty z wyjątkowo obrzydliwym, mokrym dźwiękiem. Rzucił głowę na piach, przechodząc w dół zarówno do odnóży, które połamał na dwie części, jak i ogona. Wiedział, że w przypadku młodych, pancerz chodził po zbyt niskich cenach, by był wart dodatkowego obciążenia. Wpakował wszystko do worka, zawiązał i podniósł do góry, przerzucając wygodnie na plecy. Przymocował go do dwóch pasów, by zachować większy zakres ruchów.
Spojrzał ostatni raz na truchło, oceniając czy aby na pewno wziął wszystko, czego potrzebował, nim zwrócił się w przeciwną stronę, przykładając dłoń do czoła, by spojrzeć na niebo. Zlokalizowanie własnej pozycji zajęło mu ledwo minutę. Obrócił się i ruszył na wschód w kierunku miejsca, gdzie ostatni raz rozbijali obóz. Zdecydowanie mógł uznać dzisiejsze polowanie za sukces. Jakby nie patrzeć, próbował dopaść jakąkolwiek podobną gabarytem bestię od kilku dni. Miał przed sobą koło dwóch, może trzech godzin drogi. Nie miał na co czekać.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pon Sty 10, 2022 11:03 pm
To było oderwanie go od rutyny.
Złote oczy wpatrywały się z dozą niepewności i ostrożności w ślepia niedużego stworzenia. Ono samo odwzajemniło mu spojrzenie w dokładnie ten sam sposób, wijąc się zarazem w jego dłoniach, w wyraźny sposób poruszając ogonem, by próbować wyrwać się z uścisku. Przesunął palce w górę, zmieniając przy tym ułożenie rąk, jednocześnie nieco podnosząc do góry trzymaną istotę, przyglądając się jej z cieniem zaintrygowania. Kilka sekund później wypuścił cicho powietrze z płuc i przełożył sobie go pod lewą pachę, zarazem otwierając robioną ręcznie torbę z cienkiej skóry stworzenia o zielonej sierści i wyciągnął pojemnik. Sprawnym ruchem palców zdjął z niego górne opakowanie i przyłożył do ust. Ciepławy posmak wody już od dawna nie wywoływał na nim żadnego wrażenia. Stawało się to elementem jego dnia jak piasek pod butami, czy wszechogarniające ciepło, będące bardzo charakterystyczne dla tego miejsca. Po przełknięciu paru łyków pozwolił sobie na skrzywienie się, po czym podsunął sam bułczak i podetknął w pysk swojemu towarzyszowi. Przechylił go na tyle, by nie zadławił się cieczą, po czym zmrużył oczy, rozglądając się.
To już była czwarta godzina poszukiwań.
Jeszcze te kilka godzin temu nie spodziewał się, że swój czas spędzi na piaskowych terenach w poszukiwaniu pewnego rodzaju stworzeń. Bestie, będące w odcieniach brązowo-złotych były klasyfikowane często pod kategorie smoków. Oficjalna nazwa brzmiała inaczej, jednakże dla uproszczenia, często były nazywane w ten sposób. Ich istnienie nie należało do tajemnej wiedzy, ale rzadkością było napotkanie jednego z młodych bez opieki ich rodziców, i to na granicznych terenach miedzy dwoma odmiennymi krainami. Mając zarazem w pamięci naukę o zachowaniu tych istot, postanowił spróbować odnaleźć rodziców tego malucha, nim oni sami zaczęliby robić problemy innym, powodując chaos, który był w jego uznaniu niepotrzebny.
Westchnął ponownie, odbierając wodę od swojego towarzysza i zapakował ją z powrotem do torby. Przesunął oczy na bok, by zaraz potem przewrócić nimi i zabrać smokowatego stwora spod pachy, aby bezceremonialnie włożyć go do trzymanej torby. Jego obecny rozmiar, wynoszący około dwudziestu centymetrów długości pozwalał na swobodne przechowanie go w taki sposób. W pamięci zaś miał, że budowa i uwarunkowanie ich ciał pozwalał na zniesienie wysokich temperatur już od małego. W odróżnieniu do ludzi.
Pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech, gdy dostrzegł, że tamten momentalnie zwinął się w kłębek na chuście, która znajdowała się na dnie torby. Odczuwał wewnętrzny spokój, gdy uświadamiał sobie, że nie widział napadów paniki. Jeszcze trzy godziny temu jego nietypowy towarzysz reagował gwałtownie na jego obecność, próbując go pogryźć swoimi niedużymi, ale bardzo ostrymi kłami. Czynność, którą całkowicie zignorował, mając przekierowaną uwagę w całkowicie innym kierunku. Zarejestrowanie zmiany postępowania wobec niego doszło z niemałym opóźnieniem. Miał jeszcze inny problem.
Nie wiedział już, gdzie szukać.
Zapuszczanie się głębiej uznawał za bezcelowe - miał świadomość, że było mało prawdopodobne, że rodzice malucha mogliby odpuścić szukanie swojego potomstwa. Tak samo wiedział, że cechy charakterystyczne gatunku nie stanowiły podstaw, by byli gdziekolwiek indziej. Zarazem nie chciał dopuszczać do siebie, że  może ich jednak nie zdołać odnaleźć.
Jego uwaga została rozproszona donośnym łopotaniem na wietrze. Widoczny nieopodal materiał przypominający mu namiot sprawił, że postanowił podejść tam. Zapytanie innych wędrujących o konkretną informację nie było czymś dla niego niecodziennym.
Krew. Wszędzie była krew.
Przełknął ślinę, zaciskając mocniej palce na materiale torby. Nie był to pierwszy raz, gdy miał okazję zobaczyć pozostałości osób, którym nie poszczęściło się w życiu i ich żywot zostawał zakończony w okrutny sposób. ShkretëtIrë nie szczędziło na sposobach zabijania. Poczuł lekkie ukłucie dreszczu, gdy zdecydował się podejść bliżej wejścia. Momentalnie uświadomił sobie swój błąd oceny. To nie krew była  wszędzie - ona znajdowała się na ścianach namiotu od środka, wywołując z daleka ułudę w postaci, że znajdowało się to na zewnętrznej stronie. Jego wyraz twarzy był bez emocjonalny, chociaż żołądek drżał nieznacznie, gdy uświadamiał sobie, że krwi było za dużo. Zdecydowanie za wiele.
Bestia czy ludzie?
Pochylił się, szukając wzrokiem śladów jakiś istot. Nie umiał obecnie oszacować wzrokiem, ile czasu musiało minąć. Część juchy było na zewnątrz, zasypanej przez piasek. Właśnie temu podszedł przed wejście do namiotu, gdzie przykucnął, biorąc między palce nie tylko częściowo zaschniętą krew na piasku, ale również i pojedyncze rudawe pasma włosów.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Wto Sty 11, 2022 9:34 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Robił postój tylko kilka razy.
Niezależnie od tego jak dobrą miał kondycję i wytrzymałość, nadal potrzebował zarówno jedzenia, jak i picia. Siedział właśnie podczas ostatniego z nich, kręcąc przez chwilę palcem w powietrzu. Unoszące się nad jego głową drobne kropelki wody uformowały okrąg, nim zmieniły się w cienką strużkę. Jeden krótki ruch wystarczył, by zmienić ją w malutką, wodną włócznię, która wbiła się płynnie w piasek. Zduszony syk nie trwał dłużej niż kilka sekund. Zacisnął na niej palce i wyciągnął do góry, wraz z nadzianym na nią wężem.
Nie ma jak przekąska przed obiadem – wymruczał pod nosem, poruszając kilkakrotnie uszami na boki, nie wyłapując jednak żadnych innych dźwięków. Prażące słońce zdecydowanie nie zachęcało do zbyt długiego siedzenia w jednym miejscu. Podniósł grzechotnika do góry za ogon, odmierzył palcami cztery cale poniżej jego głowy i uciął ją sprawnym ruchem, wpatrując się w milczeniu buchającej z wewnątrz krwi. Strumień robił się coraz mniejszy, znacząc piach przed jego butami na czerwono, aż w końcu zmienił się w pojedyncze, leniwie spadające krople. Strzepnął go kilka razy, zaczepił o skórę palcami i zerwał ją sprawnym, mocnym ruchem, momentalnie go skórując, nim zabrał się do jedzenia. Wydłubywał od czasu do czasu poszczególne, średnio smakujące mu wnętrzności, wypluwając je na ziemię. Dopiero, gdy skończył, mlasnął cicho i wyczyścił palce z krwi językiem, przecierając też przy okazji twarz. Otrząsnął się pokrótce i machnął ogonem, ponownie zbierając swoje toboły, nim ruszył do przodu w dalszą wędrówkę. Wystarczyła chwila skupienia, by jego zwierzęce uszy zafalowały nieznacznie wraz z gorącym powietrzem, zmieniając się w długie kosmyki, które momentalnie dopasowały się do reszty rudych włosów.
Samotne trasy może i miały swoje atuty, ale w przypadku pustyni potrafiły być niesamowicie nużące. Nijak niezmieniająca się sceneria aż prosiła się o to, by stracić czujność. Zabójczy upał raz po raz próbował dostać się do jego skóry, nagrzewając chroniący mu głowę, jak i ciało materiał. Walka była jednak z góry przesądzona. Jonathan urodził się na pustyni i doskonale wiedział jak radzić sobie w podobnych warunkach.
Choć majaczący w oddali namiot bez wątpienia był najbardziej charakterystycznym punktem. Dlaczego więc im bardziej się do niego zbliżał, tym bardziej zamiast ekscytacji czuł głęboki niepokój? Aż w końcu to poczuł. Uniósł głowę do góry, węsząc kilkakrotnie w powietrzu, nim zatrzymał się w pół kroku. Znieruchomiał, wpatrując się przed siebie, czując wypełniającą jego nozdrza znajomą woń krwi.
Zryw do przodu momentalnie wzbił w powietrze chmurę piasku. Nie przejmował się już pilnowaniem pozorów na wypadek, gdyby ktoś obserwował. Długie skoki pozwalały mu na pokonanie pozostałej odległości w dużo szybszym tempie niż uprzednio.
어머니? 아버지? 어디에 있나요?* – te same słowa powtarzane w kółko, raz po raz opuszczały jego usta. Zerwał torbę z pleców rzucając ją na piach, kilka metrów od namiotu. Energiczne kroki traciły na swojej mocy, gdy stanął w miejscu wodząc powoli wzrokiem pomiędzy namiotem, zakrwawionym podłoże, a resztkami włosów swojej matki na palcach nieznanego mu mężczyzny. Opuścił bezwładnie ręce wzdłuż ciała. Wszystkie kolory momentalnie odpłynęły z jego twarzy wraz z emocjami.
Co ty zrobiłeś? – zimny spokój zdecydowanie nie pasował do obecnej sytuacji. Nawet nie patrzył już ani w stronę rozrzuconych po czerwonym piachu wnętrzności, ani splamionego materiału. Jedynym ruchem, który świadczył o tym, że nadal jakkolwiek funkcjonuje była ledwo poruszająca się klatka piersiowa.


Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Sro Sty 12, 2022 6:24 pm
Nie miał pojęcia.
Z obserwacji i doświadczenia mógł wysunąć powoli wniosek, że było małoprawdopodobne, aby jedna z bestii była odpowiedzialna za to wydarzenie. Jego złote oczy przesunęły się z dłoni na pobliskie podłoże. Umysł szybko analizował prawdopodobieństwo danego wydarzenia. Materiał namiotu wyglądał na nierozerwany, a jego struktura niezburzona. Jego wyobraźnia nie obejmowała możliwości, by atak pustynnego mieszkańca mógł pozwolić na nienaruszenie nieożywionych przedmiotów. Z innej strony, nie rozumiał dlaczego jakiś człowiek mógłby zdecydować się na taki finał. Zabicie przez sen nie powinno zostawiać tyle krwi, a w dodatku samo z siebie nie przynosiło żadnych korzyści według Shane'a. Obrabowanie wykluczył, obstawiając, że wtedy nie spoglądałby na ubrudzoną płachtę. Próbując wziąć to logicznie, nie umiał zrozumieć, dlaczego mogłoby dojść do finału w ten sposób. Materiał na niewolników się nie zabijało...
Tchnięty inną myślą, przesunął dłonią w stronę torby, postanawiając odwrócić swoją logikę. Uznał, że było bardziej prawdopodobne, że to robota właścicieli tego obozowiska w obronie własnego życia. Uniósł brew, prostując się nieznacznie. Nie widział ze swojej pozycji, czy pozostały tutaj czyjeś ciała. Pokręcił głową. Postanowił nie zawracać sobie dłużej tym głowy. Czarnowłosemu było daleko do niesienia pomocy w miejscu, gdzie sam zmagał się ze swoim problemem. Ciche popiskiwanie z torby zmusiło jego myśli do powrotu, a jego uszy zaczęły wyłapywać nieznane mu słowa. Umysł niezdolny do przetworzenia tych dźwięków zignorował część z nich, przerzucając na świst wiatru.
Wtedy usłyszał pytanie.
Pojedyncze włosy zsunęły się między palcami, opadając na piasek. Jasne spojrzenie wbiło się w nieznajomego mężczyznę. Zmrużył oczy, chcąc lepiej dostrzec jego sylwetkę.
- Już takie zastałem - dawno nieużywany głos był trochę zachrypnięty. Krząknął kilka razy, czując nieprzyjemne drapanie w gardle. Wstał na obie nogi, czując, że za długo przebywał w jednej pozycji. Materiał przyklejał się do jego karku, tworząc nieprzyjemne odczucie ciężaru.
Kiedy on przyszedł?
Miękki piasek mógł maskować wiele odgłosów, ale był pewny, że usłyszałby lub dostrzegł zbliżającą się osobę. Gdyby nie wcześniejsze dźwięki... poczuł aż ukłucie niepewności, gdy uświadomił sobie, że mógł dać się podejść. Przeklął w myślach na własne doświadczenie na pustyni i fakt, że podświadomie mógł narazić siebie na niebezpieczeństwo.
- To twoje miejsce? - zapytał już wyraźniejszym tonem głosu. Nie oczekiwał odpowiedzi. Widział, że nieznajomy był bardzo blady i nie sprawiał wrażenie reagującego na otoczenie. Przesunął wzrok na bok, poprawiając torbę na ramieniu tak, by wygodniej leżała.
Nie miał pojęcia co teraz. Nie widział dla siebie opcji w pozostania z kimś obcym, ale odejście bez słowa było niełatwe.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Sro Sty 12, 2022 9:53 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Wszystko docierało do niego z oddali. Zupełnie jakby ktoś wrzucił go pod taflę wody, licząc na to, że będzie w stanie usłyszeć co mówi do niego z brzegu. Tylko, że Jonathan nie chciał niczego słyszeć. Ani nikogo.
Sylwetka stojącego przed nim mężczyzny zdawała się migotać na tle pustyni. Nie był pewien czy jego rozmyta twarz była efektem panującego upału czy ogarniającej jego wizję mgły, nie był jednak w stanie dostrzec nawet rysów jego twarzy. Zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że nie miał najmniejszego problemu z dojrzeniem wypuszczonego spomiędzy jego palców kosmyka. Szarpnął gwałtownie głową w dół, wlepiając ślepia w pojedynczy rudy włos, unoszący się leniwie na praktycznie nieodczuwalnym wietrze. Przesunął się powoli po piasku i znieruchomiał, by chwilę później ponownie pokonać kilka centymetrów.
Płytki wdech całkowicie wystarczył. Shane mógł nie być pewien gdzie znajdowały się ciała. Jonathanowi wystarczył do tego sam nos. Nikły zapach agrestu i róży towarzyszący jego matce. Prawie niewyczuwalny ostrokrzew i stal, którymi pachniał jego ojciec. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że prócz zwłok, w środku znajdowały się też produkty ich mocy. I że wszystko to było zdominowane dobrze mu znanym zapachem śmierci. Pustynia przyspieszała cały proces w zatrważającym tempie. Nawet jeśli zwykły ludzki nos prócz smrodu krwi i rozkładającego się ciała, miał wyczuć niektóre zmiany dopiero za jedną do dwóch godzin, Jace wiedział o nich już teraz.
Pojedyncza kropla zebrała się w kąciku jego oka, nim spłynęła w dół po lewym policzku przy pierwszym mrugnięciu. Nie wyglądało na to, by jakkolwiek to zauważył. Tkwił w bezruchu, nadal wpatrując się pusto przed siebie, nim nie opuścił głowy, zatrzymując wzrok na długim, rudym włosie jego matki, który zakończył swoją wędrówkę na jego bucie.
넌 죽었어* – wyprany z emocji głos, choć zdawał się idealnie uzupełniać w tym momencie jego twarz, jednocześnie zwiększał tylko to samo uczucie towarzyszącego mu chłodu. Bynajmniej nie było to jedynie zwykłe wyobrażenie, lecz gromadząca się wokół niego, pobrana z powietrza wilgoć.
Prawe oko rozbłysło błękitnym światłem, gdy machnął gwałtownie rękami w dół, materializując dwa te same, sięgające połowy przedramienia ostrza, których użył do zabicia Scorbry. W jednej sekundzie stał na swoim miejscu, w drugiej z kolei zdążył pokonać już większość dzielącej ich odległości. Piach rozstąpił się gwałtownie, wypuszczając na zewnątrz prosty, sięgający kolana, ale jednocześnie cienki filar. Tyle mu wystarczyło, by zwinnie odepchnął się od niego z całej siły butem i wyskoczył z całej siły w powietrze. Spadając na niego obkręcał się na tyle szybko wokół własnej osi, by wytworzyć złudzenie wodnego wiru. Ostrza nie miały trafić w jedno konkretne miejsce, lecz pokryć głębokimi nacięciami całe jego ciało.
Zabije go. Potnie go na kawałki, tak jak on pociął jego rodziców. Zasłużył na powolną śmierć, wykrwawianie się w upale na piachu w towarzystwie własnych, wyciągniętych na wierzch wnętrzności. Dokładnie w ten sam sposób, który zafundował im.
Zabiję cię, zabiję cię, zabiję cię.
Żadna inna myśl nie była w stanie przebić się przez jego umysł, gdy wyrzucił jedno z ostrzy w powietrze i odepchnął się ręką od piachu, wykonując zwinne salto w tył, by uchronić się tym samym przed upadkiem na twarz. Nogi uderzyły w podłoże, a dłoń wysunęła się w górę, przejmując spadającą z góry wodną broń. Nawet nie spojrzał w jej stronę, nie zrobił też żadnej przerwy. Rude uszy postawione na sztorc, położyły się płasko na jego głowie, gdy wystrzelił do przodu wyraźnie celując w jego gardło.
Zdychaj.


Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Pią Sty 14, 2022 9:06 pm
To była zaledwie krótka chwila, którą dawało się przeoczyć mrugnięciem powieki. Brak odpowiedzi na jego pytanie stawiały Kassira w niepewnej sytuacji, dając mu zarazem możliwość przyjrzenia się nieznajomemu. Przygryzł dolną wargę, gdy dotarło do niego, że niekoniecznie musiał mieć do czynienia z innym podróżnym. Nieczęsto dawało się napotkać na istoty posiadające zwierzęce atrybuty, a widok rudych, lisich uszów wzbudzało w nim echo wspomnienia. Coś, co od razu wykluczył jako niemożliwe istnienie. Ile może być prawdy w czymś, co było wkładane w bardzo stare bajki na dobranoc? Dlatego uznał wewnętrznie, że lepiej odejść i porzucić próby grzeczności. Niemożność zrozumienia emocji niemego rozmówcy nie potrafił przeskoczyć. Dlatego chciał je pozostawić w takim stopniu, jakie były teraz.
Wtedy został zaatakowany.
Ból pojawił się na całym ciele. Zdążył jedynie próbować ramionami - w odruchowym działaniu - zasłonić bardziej cenniejsze części organizmu, by ograniczyć poważność obrażeń. Ostrza przecięły jego ubrania i skórę, powodując zniszczenie ich. Spod powstałego pociętego materiału zaczęła wyłaniać się krew, kapiąc ciężkimi kroplami na gorący piasek. Jego twarz wykrzywił ból. Cofnął się o pół kroku, próbując zachować równowagę. Ledwie słyszalny pisk z torby dobiegł jego uszów, ale czarnowłosy nie spojrzał nawet wzrokiem w jej kierunku.
Co to jest?
Jego umysł żądał poznania prawdy. Zrozumienia, dlaczego rudowłosy nieznajomy o zwierzęcych atrybutach zaatakował go. Jego żądza morderstwa była zbyt namacalna, by móc ją zwyczajnie zbyć i próbować słowami dowiedzieć się prawdy. Pomiędzy jego brakiem emocji a zmianą zachowania było zbyt mało czasu, by móc pozwolić sobie na chwilę oddechu.
Zasłonił gardło przedramieniem. W tym samym momencie poczuł jak wodne ostrze wbija się w jego ciało. Odchylenie na bok zranionej kończyny pozwoliło uniknąć ostrza sięgającego ku jego szyi, które zahaczyło jedynie o jej bok, rozcinając nieco skórę. Poczuł powoli spływającą mu krew do kołnierza, mieszając się z chłodniejszym potem. W tym samym momencie wyciągnął w jego stronę drugą rękę. Palce dłoni rozdzieliły się, lekko zginając się, a spod nich były widoczne małe wyładowania elektryczne, które w ułamku sekundy zmieniły się w błyskawice skierowane w stronę napastnika. Bez chwili wahania wypuścił je, z zamiarem odwdzięczenia się za wcześniejsze potraktowanie w postaci porażenia go, bacząc na odległość między nimi. Lśniące, złote oczy spoglądały na niego chłodno, gdy ich właściciel podjął kontratak w postaci wyładowań elektrycznych wysyłanych do jego obecnego przeciwnika. Wolną rękę chciał przyłożyć do rany z boku szyi.


Ostatnio zmieniony przez Shane Kassir dnia Sob Sty 15, 2022 12:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Sob Sty 15, 2022 1:18 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Jonathana ciężko było określić jednym stwierdzeniem. Bez wątpienia wraz z rodzicami bardzo często udawali się do Lynne, a jednak większość swojego życia spędził właśnie na terenach Shkretëtirë. Nieustannie pozostawali w ruchu, rozstawiając swój namiot, którego dzięki mocy matki, pozazdrościłaby im niejedna osoba. Ten sam, który obecnie utracił swój piękny kolor przywodzący na myśl rozgwieżdżone niebo i majaczył za jego plecami jak upiorna fatamorgana. Porwane strzępy materiału raz po raz łopotały cicho smagane podmuchami gorącego powietrza, wyrzucając z siebie ten sam duszący odór śmierci.
Jedno z uszu poruszyło się gwałtownie w bok, gdy i do niego dotarł cichy pisk, na chwilę go rozpraszając. Był pewien, że znał ten dźwięk. Tyle wystarczyło, by jego cięcie było płytsze, niż planował.
Odsłonił kły, warcząc gardłowo w odpowiedzi na jego zasłonięcie się ręką, które bez wątpienia popsuło mu wszystkie plany. Było mu w tym momencie wszystko jedno czy zabije go powoli, tak jak wcześniej planował, czy zrobi to na raz.
Nagle zapach powietrza się zmienił.
Obrócił gwałtownie głowę w stronę jego rąk, momentalnie wyrzucając obie wodne bronie prosto w piach, chcąc odskoczyć w tył.
Za wolno.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zasłonił się materiałem ubrań w akcie desperacji. Błyskawice uderzyły w niego, przeskakując po jego stroju na wszystkie strony. Gdyby nadal trzymał swoje bronie, bez wątpienia skończyłoby się to dużo gorzej. Siła odrzutu nadal była na tyle duża, by przeleciał w tył i przygrzmocił w ziemię. Piach zamortyzował jego upadek, a błyskawice zniknęły w nim bez śladu, zostawiając przez chwilę Jace'a w bezruchu. Futro na jego uszach i ogonie wyraźnie się naelektryzowało, gdy dyszał cicho, podejmując dwie próby podniesienia się do góry. Jego ciało zadrżało w wyraźnym proteście, próbując go powstrzymać na wszelkie sposoby.
Wystarczyło jednak, by podniósł głowę do góry, by Shane z miejsca mógł zdać sobie sprawę, że nie zamierzał odpuścić. Czysta nienawiść wyrysowana w jego oczach, była w tym momencie najlepszą motywacją. Choćby sam miał zdechnąć na piachu obok swoich rodziców. Za trzecim razem podniósł się chwiejnie do góry, oddychając ciężko, gdy obserwował go z odległości, kręcąc błyskawicznie głową to w lewo, to w prawo, wyraźnie coś oceniając.
Zbliżanie się nie było zbyt mądrą decyzją, a jednocześnie doskonale wiedział, że to właśnie z bliskiej odległości był najbardziej efektywny. Jego sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Nawet jeśli cała pustynia była jednym wielkim izolatorem, wystarczył jeden błąd z jego strony, by woda, którą operował, zabiła go rykoszetem.
Uniósł w końcu dłonie do góry i poruszył palcami, tworząc dziesięć krótkich, dwudziestocentymetrowych, wodnych ostrz, które posłał w jego kierunku, przeskakując momentalnie w bok, by wyszarpnąć jedną z metalowych rur podtrzymujących z tyłu rusztowanie. Jego ruchy były zdecydowanie wolniejsze, dobitnie pokazując, że nadal dochodził do siebie po wcześniejszym ataku, ciężko było go jednak nazwać powolnym. Zwrócił się w stronę mężczyzny i zamachnął, ciskając w jego stronę metalem jak oszczepem, pokrywając go przy okazji cienką warstwą wody. Wyraźnie celował w obszar pomiędzy klatką piersiową a brzuchem, by jak najmocniej ograniczyć mu ruchy i utrudnić uniknięcie ataku.
Shane Kassir
Shane Kassir

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Sob Sty 15, 2022 10:46 pm
Zabrał dłoń z szyi, patrząc na swojego przeciwnika. Zapach elektryczności wymieszał się z wonią nadpalonego futra, stając się czymś, co nawet człowiek mógł wyczuć swoimi zmysłami. Nie patrząc nawet na rękę, wytarł ją o nierozerwany kawałek ubrania, częściowo rozmazując krew. Drugą zaś złapał za materiał torby i ściągnął ją z ramienia, by zaraz potem głucho uderzyła o miękki piasek. Z wnętrza bagażu ponownie wydobył się cichy pisk, o wiele cichszy niż wcześniej. Jednakże tym razem Kassir go usłyszał. Jego twarz wykrzywił smutny uśmiech i wyszeptał bezgłośne "przepraszam" w stronę stworzenia, które tam obecnie się znajdowało. Nie chciał jednak, by zostało jeszcze bardziej wciągnięte w konflikt, którego przyczyny nie rozumiał nawet.
Patrząc z jego perspektywy, został zaatakowany bez żadnego powodu.
Lodowaty dreszcz przeszedł mu po plecach, gdy zobaczył w myślach echo wspomnienia wzroku rudowłosego. Tego typu oczy najczęściej były zarezerwowane dla najgorszych wrogów. Zacisnął mocniej zęby, wyciągając ponownie rękę w jego kierunku. Czuł momentalnie, że jego życie było w wysokim niebezpieczeństwie. Porzucił próbę poszukania przyczyny tego wydarzenia, narzucając sobie wewnętrzny priorytet ochronienia siebie przed jego atakami. Miejsca na jego ciele, które zostały pocięte przez wodne ostrza, były oznaczone krwią. Poniszczone ubranie falowało niesione przez pustynny wiatr.
Powinienem go zabić.
Ponura i racjonalna myśl dotknęła Kassira. Przemieścił się kilka metrów w lewo, przeklinając w myślach swoje szczęście i rozpaczając nad brakiem możliwości teleportacji, międzyczasie obserwując swojego przeciwnika. Zaakceptował dość szybko fakt, że nie miał co liczyć na ucieczkę - bieg przez pustynne tereny brzmiał w jego myślach wystarczająco idiotycznie, by nie próbować się tego podjąć. Świadomość zmuszenia się do zakończenia walki nie była przyjemna. Niewiedza, z kim - lub czym - miał do czynienia w niczym nie pomagała mu. Bitwa z inteligentną bestią była bardzo niebezpiecznym zadaniem, a zmuszenie jej do poddania się...
... prawdopodobnie niemożliwe obecnie.
Syknął, zasłaniając się ponownie dłońmi przed ostrzami. Dwa z nich wbiło mu się w uda, a reszta w ramiona i przedramiona. Świeża krew spływała z nowo powstałych ran, plamiąc jego zniszczone ubrania i mieszając się już z tą zaschniętą. Wystarczyło to jednak, by jego umysł wyłapał plany przeciwnika w momencie, gdy ten już trzymał swoją nową broń w dłoniach.
Zdołał jedynie przesunąć się w bok, próbując uniknąć metalowego obiektu. Jego ciało nie przesunęło się wystarczająco szybko, przez to poczuł jak ciężar rzuconego przedmiotu wbijał się w jego bok. Wydał z siebie zduszony jęk, słysząc łamanie kości, zaraz potem odczuwając ból płynący z tego. Impakt zderzenia pozwolił na zatrzymanie broni tak, że opadła głucho na piasek, a woda dookoła niej zaczęła nasiąkać piaskiem. Chwycił się jedną ręką za to miejsce, drugą - nieco drżącą - wyciągając w stronę Jonathana. Nad jego głową pojawiły się trzy podłużne oszczepy o długości jednego metra. Ruchem trzema palcami w dół momentalnie opuścił je na dół.
W tym momencie wodne ostrza zaczęły wypadać z jego ciała.
Sponsored content

Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ] Empty Re: Pierwsze spotkanie [ Jonathan x Shane ]

Nie możesz odpowiadać w tematach