Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Pią Wrz 09, 2022 1:19 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Zamrugał kilkakrotnie, wpatrując się w niego z wyraźnym zaskoczeniem.
Och. Źle cię zrozumiałem. Chyba sam nadal jestem zmęczony całą tą podróżą, przepraszam — wychylił się do przodu, muskając nosem jego policzek. Zaraz schował się znowu w jego gardle, nie mogąc powstrzymać cisnącego mu się na usta szerokiego uśmiechu.
Jak mógłby się w końcu nie cieszyć, skoro doprowadził do tego, czego chciał od samego początku? Shane nie był w stanie bez niego funkcjonować. Do tego stopnia, że zniknięcie mu z zasięgu wzroku powodowało u niego atak paniki.
Czy mógł wymarzyć sobie lepszą sytuację?
Zsunął niżej dłonie, opierając je wygodnie na bokach jego ud, ściskając je lekko palcami. Intensywnie rozbijający się na boki ogon zdradzał jego nastrój aż nazbyt dobitnie. Zwłaszcza że zaraz wrócił do lizania i podgryzania jego skóry, znacząc ją mocnymi śladami, które na jego nieszczęście, zaraz znikały.
Służący? Nie mamy służących — oderwał się od niego, przekrzywiając nieznacznie głowę w bok — ludzie zniewalają innych, by nakarmić własny... egoizm? To chyba... poprawne słowo. Nasze towarzystwo jest wybierane dobrowolnie. Co nie znaczy, że nie jesteśmy uparci, gdy chcemy, by ktoś zdecydował się żyć u naszego boku.
Rzucił mu wymowne spojrzenie, odnosząc się do początków ich relacji. Nie kontynuował chwilowo tematu, skupiając się nie tylko na jego następnych słowach, ale i wizji jedzenia.
W porządku. Jeśli nie jesteś zły to dobrze. I jeśli wiesz — skakał wzrokiem po jego twarzy, zsuwając mocniej dłonie na tył, tylko po to, by zaraz wrócić nimi w poprzednie miejsce. Zaakceptował pomysł z kartką, kiwając kilkakrotnie głową. Nie miał z tym w końcu większego problemu, nawet jeśli podejrzewał, że zanim Shane ją odczyta, zdąży wrócić do domu trzy razy.
Zaśmiał się cicho w odpowiedzi na jego prośbę, postępując drobny krok w jego stronę i ocierając się o niego całym ciałem z zadowolonym pomrukiem. Podniósł ręce, by zaraz oprzeć palce na jego policzkach, ruszając przy tym zamaszyście uszami.
Bo jestem uroczy — stwierdził z dumą, przechylając głowę w bok. Tylko po to, by zaraz zniwelować odległość pomiędzy nimi, napierając na jego usta swoimi. Spokojny i niewinny pocałunek stopniowo zaczął nabierać na intensywności, gdy w końcu pogłębił go, jęcząc cicho w wyraźnym braku kontroli nad własnymi odruchami. Przełożył nagle ręce przez jego ramiona, ściągając go jeszcze bliżej siebie, nie mogąc się powstrzymać przed przedłużaniem czynności tak bardzo jak tylko się dało. Chwilowo z tego wszystkiego odechciało mu się jeść.
Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Pią Wrz 09, 2022 2:15 am
Nietrudno było zauważyć jego radość. Nie domyślał się aż tak dokładnego powodu tego, ale założył, że to przez to, że udało się wyjaśnić i dojść do porozumienia. Nie zamierzał kłócić się z nim o daną sprawę obecnie, więc tym bardziej pozbycie się chmur burzowych nad nimi obojga było wskazane. Ale zachichotał cicho, czując mocniejsze ugryzienia, przez które teraz przechodził. Krew nie zdążała wypływać przez sprawny język oraz moc regeneracji.
- A to nie chodzi o... um... kogoś całkowicie pozbawionego wolności? - nie był pewny. - Wydaje mi się, że służba ma wybór... Ale przyznam, że nie pamiętam. Chyba na lodowej pustyni jest to bardziej znane niż w Lynne - pomimo posiadania 1/4 krwi stamtąd, nie wychował się w tamtych terenach, więc nie miał kompletnie obejścia z tym, jak przedstawiała się kwestia służby. To miasto za to było wolne, więc nie było potrzeby istnienia takiego typu zachowania.
- To znaczy, że każdy mógł być nim? - czy tak to wyglądało te kilkaset lat temu? Przyjemny świat, gdzie wszyscy żyli w zgodzie? Jeśli tak - dlaczego ktoś zdecydował się zniszczyć taką utopię? - Myślisz, że bym się nadał? - no musiał zadać to pytanie. Tylko i wyłącznie temu, że był zbyt ciekawski.
Przewrócił oczami na widok jego wymownego spojrzenia. Już przekonał się, że był zdecydowanie uparty, gdzie uznał, że to właśnie Kassir był dla niego odpowiednią osobą. I przez ten czas nawet nie zmienił zdania, zbliżając się do niego z dnia na dzień coraz to bliżej, aż osiągając swój cel.
Tak...
Mógł przyznać, że jest uroczy. Zarazem też powodujący, że pragnął go również względem fizycznym. Dlatego też odwzajemnił jego pocałunek, rozluźniając się, ale zarazem i poddając mu się całkiem. Złapał dłońmi za jego ubiór, by móc się czegoś uchwycić, ale zarazem też w późniejszym momencie zaczął go klepać, by dać znać, że potrzebował oddechu.
- Zadowolony? - zapytał go, biorąc głębsze wdechy dla opanowania. - Więc. Chcesz wyjść za mnie? - rzucił oficjalnym pytaniem, przysuwając swoje czoło do jego. - W końcu i tak już jesteśmy na takim stopniu relacji - cały Kassir. Nie bawił się w romantyczne kwestie, klękanie czy dawanie błyskotek względem tego. Tak samo jak i ten czas temu zapytał go o związek, tak samo i jego rozwinięcie proponował w taki sposób, że można odnieść wrażenie, iż było to bardziej oficjalne przypieczętowanie nazwy niż przełom w ich życiu.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Pią Wrz 09, 2022 11:38 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Spojrzał na niego z wyraźnym zainteresowaniem, gdy wspomniał o pozbawianiu wolności.
Och, to ma rozróżnienia? Nie wiedziałem — wyraźnie się ożywił, wpatrując w niego błyszczącymi oczami. Jakby nie patrzeć, nawet jeśli miał dostęp do sporej części wiedzy, wiele z niej najzwyczajniej w świecie nie rozumiał. Podniósł na chwilę głowę, wpatrując się z zamyśleniem w sufit.
Hmm... jeśli mają wybór, to chyba można ich tak nazwać. Nie wykorzystywaliśmy ich, ale też im nie płaciliśmy. Sami decydowali się dołą... miesz... — ściągnął nieznacznie brwi, nie mogąc się zdecydować na odpowiednie słowo — niektórzy budowali domy niedaleko nas, inni w takich miejscach jak Lynne, spędzali w świątyniach całe swoje życie. Isenvee jest na to zbyt chłodne, sen na dworze był... choroba. Wiesz.
Lynne było w końcu ciepłe, a spanie pod gołym niebem nie stanowiło w nim większych problemów, dopóki nie natrafiło się na ulewę.
Życie w zgodzie ze światem. Polowaliśmy, ale nie zabijaliśmy dla zabawy. Mieliśmy własne uprawy, którymi dzieliliśmy się z tymi, którzy tego potrzebowali. Nie braliśmy udziału w ludzkich... przetargach. Nie potrzebowaliśmy pieniędzy. Pieniądze nie mają wartości. Ale teraz jest inaczej — wypuścił powoli powietrze nosem, ocierając się z pomrukiem o bok jego szyi, wyraźnie potrzebując chwili przerwy.
"Myślisz, że bym się nadał?"
Nie — odpowiedział bez wahania, cofając się nieznacznie, by na niego spojrzeć – zbyt mocno... w podróży. Potrzebujesz nowego zasobu wiedzy i odkryć. Początkowo Woloxy byłyby dla ciebie fascynujące, ale koniec końców dusiłbyś się, siedząc w miejscu. Prędzej... Sodendrwegd lub Xylverrhoa. Sodendwegd... łącznicy między miastami. Pomagali w wymianie ważniejszych wydarzeń, zbierali informacje o nadchodzących i upewniali się, że wszystko dotrze tam, gdzie trzeba. Pisali... księgi. Historii wydarzeń. Bardzo dostojni, dużo ceremonii i uroczystości jako goście.  Xylverrhoa bardziej kulturowi. Też podróżowali, ale na dłużej. Uczyli się obchodów i kultury, mieszkali w różnych miastach. Potem wracali. Z reguły. Kapłani, Oquillayfl. Tak ich nazywamy — dodał, machając na boki ogonem. Wszystkie wypowiadane przez niego słowa były na tyle trudne, że używał do nich sporo gardłowych warkotów, których naśladownictwo nawet jeśli było możliwe, bez wątpienia wymagało sporo pracy.
Czując jak Shane poddaje się jego czynnościom, wsunął dłoń pod jego koszulkę, zadrapując jego plecy i przyciskając jego biodra do swoich. Dopóki nie został poklepany. Wypuścił go z uścisku i pokiwał ochoczo głową, zdecydowanie zadowolony. Choć jego kolejne słowa wyraźnie go skonfundowały.
... jeśli chcesz? — nie do końca widział w tym sens, ale wypuścił go ostrożnie i przeszedł za niego, ściągając brwi z wyraźnym niezrozumieniem.
Tu? Czy z pokoju? — wolał się upewnić, nie wiedział w końcu co Shane tak właściwie planuje i czemu kazał mu gdziekolwiek wychodzić.
Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sob Wrz 10, 2022 4:01 am
- Mhm. Służba... i.... niewolnictwo chyba? - przynajmniej jeśli dobrze pamiętał. - Teoretycznie mogę wykonywać to samo, ale praktycznie wygląda to inaczej dla ich obojga.
Patrząc po jego opowieści, Woloxom było daleko do tego typu systemów, a przynajmniej jeszcze bardziej poznał tego, co robili i jak działali. Pasowali do wizji idealnego społeczeństwa, które nie było skażone czymkolwiek nieprawidłowym. Piękne, ale wzbudzające zawiść. Zdeprawowane serca nie mogłyby znieść takiego widoku i chciałyby zanieczyścić je swoim mrokiem. Może i temu... Może i temu się tak to potoczyło.
Zaśmiał się cicho na jego momentalną odmowę.
- Prawda. Zdecydowanie daleko mi do kapłana - przyznał. - Byłoby ci ciężko wtedy ze mną - skoro on chciał podróżować, a nie siedzieć w świątyniach. Poznał też kilka trudnych nazw do zapamiętania. Obstawiał, że najprędzej pasowałby do wędrówek i poznawania kultur, ale nie uznawał tego za pewność. Był indywidualistą, który chciał poznać ten świat na swój sposób. Dlatego nie pasował do towarzysza Woloxów. Ale jednak jeden z nich uczepił się go na dobre.
Ale nie spodziewał się tego, jak zareaguje na jego propozycję.
- ... co - tak trochę zabrakło mu słów obecnie. - Pokój to nie jest odpowiednie miejsce.
Potrząsnął głową, pozbywając się zbędnych myśli.
- M-myślałem, że chcesz wziąć ze mną ślub - powiedział, drapiąc się po policzku, starając się maskować zmieszanie. - Ale chyba niezbyt, patrząc po twojej reakcji... - może miał nadzieję, że Jonathan zareaguje o wiele bardziej radośniej. - Dziwne, po tym wszystkim wydawało mi się, że lepiej zaakceptujesz moje oświadczyny - może jednak nie był zainteresowany ludzkimi rytuałami, skoro uznawał je za bez sensu. Nie mógł go za to winić, ani tym bardziej nalegać. Różnice rasowe robiły swoje.
Potarł ramię, przesuwając wzrok na okno.
- Skoro tak... to może chodźmy zająć się tamtym mięsem póki co - zasugerował zajęcie się kalwetkami, chcąc zarazem zmienić już teamt rozmowy, bez chęci wkręcania go w dziwną sytuację przez to, że tak wyszło z reakcją na jego słowa.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sob Wrz 10, 2022 4:18 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Rozumiem. Ciekawe — z chęcią dowiedziałby się na ten temat czegoś więcej. Zwłaszcza że wyglądało na to, że jego niewiedza zakrzywiała mu nieco odbiór rzeczywistości. Podrapał się nieco zakłopotany za uchem, zaraz ugłaskując futro na uszach. Ciekawe czy różnica ta odnosiła się głównie do Lynne, a może miała swoje korzenie też w innych miastach. Mógł spróbować przeszukać pamięć w swojej głowie podczas snu, ale nie miał pewności czy uda mu się odnaleźć konkretne informacje. Może powinien przejrzeć później księgi Shane'a, albo zajrzeć wraz z nim do archiwum i poszukać czegoś na ten temat. Ciekawe czy ludzie nadal mieli niewolników.
Zaśmiał się w odpowiedzi na wspomnienie o kapłanie, kręcąc na boki głową.
Gdybyś mnie poznał, pasowałbyś. Zakochałbyś się we mnie i nie chciał mnie zostawić. Piękniejszy niż podróże — wyprostował się, nie zachowując nawet śladowej skromności w swoich wypowiedziach. Wręcz przeciwnie, pokiwał nawet głową, wyraźnie zadowolony z tego jak sam wszystko przedstawił. W końcu właśnie sugerował, że nawet wtedy wybrałby go na swojego partnera, niezależnie od okoliczności. I nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości.
Zaraz na jego twarzy wyrysowało się jednak wyraźne zagubienie.
Chcę. Ale kazałeś mi wyjść. Więc wyszedłem. Za ciebie. To jakiś obrzęd? Przed ślubem? Czym są świadoczyny? — zadawał jedno pytanie po drugim, przekrzywiając głowę na bok. Nawet jego uszy raz po raz drgały na jego głowie, zdradzając zaciekawienie. Tak samo jak błyszczące oczy.
Hmm... w porządku. Dziwne te wasze rytuały. Więc to już? Jesteśmy po szalubie? Spodziewałem się czegoś bardziej uroczystego — wymamrotał wyraźnie zawiedziony. Jakby nie patrzeć, zawarcie Sken przez Woloxa zawsze wiązało się z uroczystościami, które niejednokrotnie trwały kilka dni i nocy. Wypełnione śpiewem, tańcem, dobrym jedzeniem i przede wszystkim bardzo, ale to bardzo intensywną nocą połączenia, która pozwalała im odkryć swoje naznaczone ciała na nowo. No nic.
Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sob Wrz 10, 2022 12:46 pm
- ... mogę ci poszukać dzieł na ten temat - zasugerował ostrożnie. - Przeczytam je, jeśli sa nie dasz rady i ci lepiej wyjaśnię to - albo podpyta ostrożnie osoby wędrujące w tamte regiony. - Nie chcę ci dać nieprawidłowych informacji. Chyba... że chcesz się wybrać tam kiedyś?
To była możliwość o wiele lepsza nawet. Tylko, że nie wiedział jak on zareaguje na lodowate tereny obecnie.
- Jesteś strasznie pewny siebie - uznał z cichym rozbawieniem. - Nie mogę ani zaprzeczyć, ani potwierdzić, dopóki sam nie zobaczę tego.
Nie uważał, że było coś, co by zdławiło jego chęć podróżowania, nawet jeśli chodziło o miłość. W końcu teraz kochał swojego Woloxa, a i tak nie powodowało to, że mógłby wiecznie siedzieć w domu. Nawet jeśli był prawie pewny, że znalazłby swoje sposoby na to, by zmieniłby zdanie na dłuższy czas.
Za to jemuy zaczęło się przejaśniać w umyśle.
- Oh - dopiero teraz do niego docierało, że zabrał się za to ze złej strony. Nie pomyślał kompletnie wcześniej, że Jonathan dosłownie spełni jego słowa, co było dziwnym założeniem, patrząc na to, że nie było to pierwszy raz. - Wybacz. Nie jestem aż tak romantyczny, ale mogę ci powiedzieć z tego, co sam słyszałem - położył swoje dłonie na jego, unosząc je do góry. - Nie jesteśmy po ślubie. Na razie próbowałem ci się oświadczyć - a patrząc na to, jak zaproponował to, by byli w związku, rudowłosy mógł jeszcze pamiętać, że Kassir nie był zbytnio wylewny. - Oświadczyny to moment zadeklarowania się chęci do wzięcia ślubu. Wtedy jedna osoba pyta drugą, czy chce wyjść za nią. Teoretycznie... ślub to jakby obietnica i deklaracja spędzenia razem reszty życia - nawet jeśli zdarzali ci, którzy nie dotrzymywali tego. - Więc takie pytanie poprzedza cały proceder. Powinienem klęknąć i wtedy to wypowiedzieć, ale ja to ja - zachichotał cicho, przejeżdżając palcami po jego dłoni. - Mój ojciec podobno oświadczył się matce, gdy uciekali przed Lamją, twierdząc, że jeśli to przeżyją, chce być z nią przez resztę swoich dni - mało kiedy napominał o swoich zmarłych rodzicach, ale wyglądał teraz bardzo rozbawionego owym wspomnieniem.
- Mój brat ma lepszą wiedzę na ten temat, ale nie bardzo ciekawiłem się, jak to wygląda w Lynne teraz. Ja chciałem iść tradycją mojej rodziny. Dlatego też po akceptacji oświadczyn, z tego co pamiętam, jest okres zarę... zaręczyn? Chyba tak się to nazywa - zmarszczył brwi. - Okres, gdzie już jest wiadome, że zdeklarowaliśmy się wziąć ślub będący... pieczęcią? - to było trochę zbyt trudne. - Pieczęcią spędzenia reszty czasu razem. Słyszałem, że daje się podczas tego pierścionek, ale nie wiem sam. Nie pasuje mi to. Bo potem, gdy już wszystko ustalimy między sobą i rodzinami - chociaż w przypadku tej dwójki zostawał ino starszy brat Kassira. - Możemy zaplanować już ślub.
Uniósł kącik ust do góry.
- To jest uroczystość. Jej wielkość zależy od każdej pary, ale wtedy oboje osób składają przed pośre... pośrednikiem? Nie wiem, kto się zajmuje tym w Lynne, musimy się koniecznie dowiedzieć - zszedł na moment z tematu. - I innych rzeczy, jak to wygląda teraz w mieście. Ale zaprasza się najbliższych i inne osoby jeśli się chce, i w ich obecności też pokazuje się ten rytuał. Złożenie przysięgi między sobą, założenie obrączek będących symbolem własnych słów i w końcu przypieczętowanie to przed wszystkimi - bardzo chaotycznie zaczął tłumaczyć, ale nie ukrywał własnej niewiedzy względem wszystkiego. Był samotnym podróżnikiem do tej pory, a skoro wiele czasu spędzał na podróżach, mało kiedy miał okazję przyjrzeć się takim wydarzeniom. Nie żeby go interesowały go do tej pory.
- I chyba po tym jest świętowanie publiczne, jeśli chce się. Uczta, taniec, muzyka... - zabrał swoje dłonie, po czym skrzyżował je na wysokości klatki piersiowej. - Z jednej książki pamiętam, że była wtedy mowa też o pierwszej nocy dla pary. By dopełnić to, że już całkiem są razem. Podobno jest brane to z tego, że niegdyś nie kopulowało się ze sobą zanim się za kogoś nie wyszło. Tak, by zostawić swoje ciało dla tylko tego jedynego.
Poczuł ssanie w żołądku i suchość w gardle. Dość dużo rozgadał się na ten temat.
- Najlepiej będzie popytać jeszcze... dyskretnie. Wybacz, Jace, że nie umiem aż tak dobrze tłumaczyć. Mam głównie za wiedzę to, co słyszałem od samych rodziców. Sam nie zgłębiałem takiej wiedzy zbytnio - nie licząc odkrywania podczas wędrówek, ale nie pokrywalo się to z tym, jak wyglądała rzeczywistość. Raczej.
Do ich uszów nagle dobiegł dźwięk uderzającej miski o blat stołu. Uniósł brew, patrząc pytająco na swojego partnera.
- Tak właściwie, to gdzie jest Morax?
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sob Wrz 10, 2022 11:03 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Tam?
Do Isenvee? — zapytał wyraźnie zaskoczony. Nie byłby to pierwszy raz, gdy znalazłby się w lodowych krainach. Niemniej, nie odwiedzał ich od lat. Wraz z rodzicami przez większość czasu podróżowali po pustyni, inne miasta były raczej sporadycznym urozmaiceniem. Wizja wybrania się tam ponownie wraz z Shanem zdecydowanie nie była zła.
Zastanowił się przez chwilę, szybko analizując wszelkie za i przeciw.
Musimy nabyć nowego wierzchowca. Obecny nie przetrwa niskich temperatur nawet ogrzewany magią czy eliksirem. Masz odpowiedni ubiór? — Jace był przygotowany, ale nie był pewien jak sprawa miała się w przypadku Kassira. Znał jego szafę wyłącznie pobieżnie.
Tydzień. Tyle czasu powinno wystarczyć, by we wszystko się zaopatrzyć, zakupię też powóz, dzięki temu upoluję sporo bestii i przetransportuję je do Lynne, by później sprzedać. Przy odpowiednich zabezpieczeniach, będziemy też mogli w nim spać, nie martwiąc się o nocleg. Może ta zmiana otoczenia i tobie wyjdzie na dobre. Skoro pustynia nie była ostatnio przyjazna, może mroźne góry zaoferują nam coś więcej — uśmiechnął się do niego, wytykając język na wspomnienie o pewności siebie.
Ostrzegę cię jednak, że bardzo źle znoszę zimno. Moja rasa jest przystosowana do pustynnych warunków. Jesteśmy odporni na słońce i możemy przemierzać Shkretëtirë bez narażania się na udar jak ludzie. Lynne bywa dla nas odrobinę za chłodne, zwłaszcza podczas pór deszczowych, choć nie na tyle, by utrudnić nam codziennie życie. Ale Isenvee to zupełnie inny temat. Było zamieszkiwane przez Śnieżne Woloxy, nie przez nas. Nie będę w stanie funkcjonować tam przez dłuższy okres czasu, już dwa tygodnie mocno nadszarpną mój stan zdrowia. Potrzebuję dużo ciepła — wytłumaczył, kładąc po sobie uszy. To nie znaczyło, że nie chciał tam jechać. Był aż nazbyt ciekawy tego, co na nich czekało, w końcu podczas ostatnich odwiedzin był jeszcze nastolatkiem.
"Na razie próbowałem ci się oświadczyć."
Och. Każąc mi wyjść? Dziwni jesteście — zachichotał, zaraz podążając wzrokiem za dłońmi podnoszącymi jego własne. Nie przerywał mu następnych wypowiedzi, machając jedynie lekko ogonem na boki. Na wspomnienie o pierścionku, jego oczy rozbłysły. Wolox rzadko kiedy dostawał jakiekolwiek ozdoby. Nic dziwnego, że wyraźnie się ożywił, a jego ogon zaczął się ruszać zdecydowanie zbyt intensywnie na boki, wywołując tym samym nieco głośniejszy świst.
Chcę pierścionek. I klękanie. Podoba mi się. Ja też mam klękać? — ekscytacja mimowolnie odbiła się w jego głosie, gdy przysunął się bliżej, przeskakując wzrokiem po jego twarzy. Uroczystość interesowała go w tym momencie dużo mniej, gdy wpatrywał się w niego z wyraźnym wyczekiwaniem, ruszając niekontrolowanie uszami.
"Tak właściwie to gdzie jest Morax?"
O nie. Doskonale wiedział, co znaczył dźwięk cichego chrupnięcia, który dotarł do jego uszu.
MOOORAAAX — donośny krzyk połączony z warkotem wystarczył, by Jace wyminął Shane'a i wypadł do kuchni z głośnym hukiem. Ofiara zdążyła się już jednak dokonać. Smok leżał na ziemi brzuchem do góry aż nazbyt zadowolony, oblizując raz po raz pyszczek. W którymś momencie wyraźnie mu się odbiło, co skwitował jedynie pojedynczym machnięciem ogona. Wolox przeniósł wzrok na opróżnioną miskę, w której nie ostała się nawet jedna kalwetka, zaraz zwracając się w stronę Shane'a z nieznacznie drgającą brwią.
Możemy go zjeść? Jako że i tak wszystko zeżarł, nie będzie go przynajmniej faszerować. Proszę? — mówił całkowicie poważnie.
Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Nie Wrz 11, 2022 12:11 am
- Jestem w sumie zaskoczony, że chcesz tam pojechać - przyznał po wysłuchaniu go ze wszystkim. - Zwłaszcza, że wiesz, jak zimno oddziała na ciebie. Eliksiry nie pomogą ci znieść warunków? - w większości mógł go sam podratować swoją krwią i ciałem względem pozbycia się negatywnych skutków chłodu. W dodatku brak sprawności u Woloxa powodował, że samemu musiał również zadbać nie tylko o bagaż już na miejscu, ale również i o możliwości bojowe. - I tak, posiadam odpowiedni ubiór, o to nie trzeba się martwić. Pytanie, czy chcesz poświęcić na to tylko tyle czasu, czy jednak więcej na przygotowania - trochę wydawało mu się, że Jace dość spieszył się. Tylko, że nie wiedział dlaczego. Smaemu nawet nie myślał zbytnio w kwestii tego, że zmiana otoczenia mogłaby mu pomóc. Wyprawy na piaskową pustynię podkopały jego pewność siebie jako poszukiwacza. No i jeszcze jedno chodziło mu po głowie.
- Miesiąc. Zbierzmy się tam za miesiąc - przesunął wzrokiem na bok. - Chcę do tego czasu wziąć z tobą ślub i pojechać tam jako wyprawa poślubna. Tak, żebyśmy spędzili czas oboje, bez ingerencji nikogo więcej - miał po prostu swoje krótkie życzenie względem tego. Czy spieszył się z tym? I tak, i nie. Biorąc pod uwagę słowa Jonathana odnośnie spędzenia razem wieczności, chodziło głownie teraz o przypieczętowanie tego oficjalnie.
Oblizał usta, zastanawiając się na moment.
- Pierścionek... możesz mi dać chwilę potem? - zamyślił się. - Zrobię to bardziej prawidłowo... skoro chcesz - jemu było całkiem obojętne to, ale skoro miało to sprawić przyjemność jego chłopakowi. - I nie, nie, nie musisz klękać, chyba, że chcesz ty się mi oświadczyć, a nie ja tobie - zachichotał cicho. - Ale w takim przypadku to ja chcę dostać wtedy od ciebie biżuterię. I nie każę wyjść. To taki zwrot po prostu.
Drgnął, słysząc imię smokowatej istoty, po czym poszedł momentalnie za chłopakiem do kuchni. Przesunął się w stronę blatu, gdzie Shane'owi zrzekła wyraźnie mina, gdy podniósł miskę i odwrócił ją do góry dnem. Nie wypadł z jej już żaden kawałek mięsa.
- ... jak on zdążył to wszystko zjeść - i to w takim tempie. - Przerażają mnie jego możliwości - cała praca nad obraniem tego skończyła w brzuchu zwierzęcego łakomczucha, kończąc tym samym ich zapas kalwetek, na które miał Kassir ochotę.
- Nie dostaniesz posiłku do końca dnia, mały grubasie - szturchnął stopą leżącego smoka, by zaraz potem westchnąć głęboko, z wyraźną rezygnacją. - I nie, to moja wina, że zapomniałem, iż ta gadzina potrafi się wspinać po meblach - w dziwny sposób zaadaptował się do mieszkania w terenach ludzkich, czasem pokazując umiejętności, których normalnie by nie przypisało się do samej rasy. A ciemnowłosy miał czasem zbyt miękkie serce względem swojego małego wychowanka.
- Chyba wolałem już, jak miał okres na zjadanie nam wszystkich owoców - westchnął, unosząc kącik ust do góry. - Zostawmy mu trochę wody, by przynajmniej dobrze to przetrawił - problem był taki, czy zasadniczo meli cokolwiek więcej do zjedzenia. Wolał już jakoś zakopać ból, że długo oczekiwany typ mięsa zniknął mu tylko przez jego niedopatrzenie. W dodatku tym bardziej też musiał dopilnować, by i Jonathan dobrze zjadł...
- Jeśli nic nie mamy, będzie dobrze zrobić szybkie zakupy na targu - zadecydował, przejeżdżając dłonią po twarzy. - I serio, nie zjadajmy go - powtórzył raz jeszcze. Chciał złagodzić sytuację i tym bardziej nie wykłócać się o smokowatą istotę. -  ... mnie też nie zjadajmy - zaraz potem uprzedził, lekko blednąc. -  Nie jestem dobrym zamiennikiem - prychnął cicho, zaraz potem podchodząc do Woloxa, by przytulić się do jego klatki piersiowej. Miał nadzieję, że w swojej złości do zwierzaka, nie odepchnie go teraz.
Sponsored content

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 18 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Nie możesz odpowiadać w tematach