Won.

I tyle w temacie.

Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Wto Lut 15, 2022 4:03 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Przyglądał mu się uważnie, nie odzywając ani słowem. Z jednej strony się z nim zgadzał. Z drugiej, był świadomy drugiej strony Shane'a, przed którą on sam tak bardzo się wzbraniał. Wiedział, że prędzej czy później to właśnie z nim przejdzie na podobny etap. W końcu był częścią jego samego. I Jace kochał go tak samo jak tego, który stał teraz przed nim.
Pytanie brzmiało, jak się wtedy zachowa? I jak on sam powinien się zachować? Jeśli nie dostarczał mu odpowiedniej ilości bólu, zaczynał obracać to przeciw innym. Dlatego właśnie, mimo że bez najmniejszego zawahania, Jace poświęciłby dla niego życie, jednocześnie zawsze pozostawał czujny. Zwłaszcza że nadal nie do końca wiedział kiedy powinien go w takich wypadkach powstrzymać. Skrzywił się nieznacznie na jego słowa, odwracając głowę w bok.
Przepraszam. Nie lubię cię kontrolować, ale... patrzenie jak robisz sobie krzywdę... — urwał momentalnie swoją wypowiedź, zawieszając spojrzenie na ścianie. Właśnie na tym polegał problem. Gdy zadawał sobie obrażenia, nie satysfakcjonowały go zwykłe nacięcia. Cały czas chciał więcej. I więcej. I więcej. W pewnym sensie wabiło to Jace'a w sposób, którego nie rozumiał. Chciał sprawdzać jego granice, odczuć brutalność na własnym ciele, zobaczyć jak daleko byliby w stanie się podsunąć.
Ale jednocześnie bał się, że jeśli nie zatrzyma go w odpowiedniej chwili, straci go na zawsze, własnoręcznie spychając go w odmęty szaleństwa.
"Czemu mam ci łamać ogon?"
Zesztywniał momentalnie, uciekając przed nim spłoszonym wzrokiem. Położył po sobie uszy, kręcąc na boki głową.
Gdybyś po prostu... użył... za dużo siły... trzymając mnie — wymamrotał, zaraz czując jego dłonie na swoich policzkach. Ten jeden gest wystarczył, by kompletnie wyrwać go z transu. Momentalnie odzyskał skupienie i uniósł kącik ust ku górze. Odwzajemnił się powolnym przesunięciem palców po jego twarzy z półprzymkniętymi oczami.
Być może, jeśli będziesz grzeczny, pokażę ci miejsce, o którym zapomnieli wszyscy mieszkańcy Lynne. Miejsce, które pozostaje tak blisko, a jednak od lat nie padł na nie wzrok żadnego człowieka – obniżył nieznacznie głowę, przesuwając językiem po boku jego szyi, by zakończyć ruch lekkim przygryzieniem jego skóry – jestem pewien, że twój głos rozbrzmiewający w pogrzebanych murach byłby wyjątkowo piękną melodią, która poruszyłaby nawet zapomnianych już bogów.
Roześmiał się cicho w odpowiedzi na jego pytanie, zaciskając mocniej nogi wokół jego bioder.
Mogę. Tak sądzę — gdy stawiał mniejsze i powolniejsze kroki, był w stanie sprawnie utrzymać równowagę. Nawet jeśli odczuwał lekki dyskomfort przy każdym ruchu. Nie chciał go jednak martwić, bardziej niż było to potrzebne. Usiadł wygodnie na blacie, napawając się widokiem jego ciepłego uśmiechu. Nawet nie wiedział, jak ciężko było mu teraz zachować samokontrolę i nadal trzymać się mebla, zamiast od razu z powrotem przylgnąć do niego całym ciałem. Pokiwał powoli głową w odpowiedzi na pytanie, trzęsąc się nieznacznie, gdy jego organizm postanowił mu przypomnieć, że Shane odsunął się od niego, zabierając tym samym całe własne ciepło.
Przeniósł nagle wzrok na Moraxa i mimowolnie się uśmiechnął. Zarówno na jego głupi ruch, jak i chichot ze strony Kassira. Podniósł momentalnie głowę, czując jego usta na swoim policzku. Dopiero przy jego propozycji rozdzielenia się, znieruchomiał z wyraźnie wyrysowanym na twarzy konfliktem.
Ja chyba... wolałbym iść... razem — wymamrotał cicho, wlepiając wzrok w swoje dłonie. Nie chodziło tylko o to, że nie chciał zostawiać go samego. Uzależniony od jego obecności, wyrobił w sobie być może dość niezdrowy nawyk, natychmiastowego uzyskiwania komfortu w jego towarzystwie. Pogoda na zewnątrz nie napawała go radością. Dodatkowa utrata Shane'a, nawet na tych kilka minut, nie jawiła mu się jako zbyt pozytywna propozycja. Ponadto był jeszcze jeden powód. Nawet jeśli obecnie był w miarę pewien, że nie znajduje się w aż tak tragicznej formie, czułby się lepiej, mając go obok, by móc się wspomóc jego ramieniem. Nic nie było dla Woloxa bardziej upokarzające niż okazanie słabości w towarzystwie innych ludzi, których nie darzył żadnymi uczuciami. Był gotów podać mu wszystkie powody, gdyby go zapytał. Jak i przemilczeć je, gdyby tego nie zrobił. Koniec końców i tak zostało im jedynie opuszczenie mieszkania wraz z Moraxem, by udać się na targowisko.

zt. x2 (+ Morax)
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sro Lut 16, 2022 8:29 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Pokręcił głową na boki, zrównując z nim krok.
Każde mięso trzeba odpowiednio obrobić. Przykładowo jak już pewnie zauważyłeś, zawsze gdy poluję na węże, zabijam je głową w dół i to właśnie ją odcinam jako pierwszą. Dzięki temu cały jad, jaki magazynują, spływa wraz z krwią na ziemię. Zwierzęta pustynne radzą sobie w bardzo podobny sposób. To samo z lamją. Lamja ma jedną z najmocniejszych trucizn, dlatego oczyszczenie jej mięsa wymaga nie lada sprawności. Właśnie z tego względu, Brian jest jedną z niewielu osób, która nim handluje. W moim przypadku jest też nieco łatwiej, bo — podniósł dłoń, dotykając nosa Shane'a z uśmiechem — trucizny mają swój specyficzny zapach. Dzięki temu wiem, że konieczna jest ponowna obróbka termiczna, mimo że średnio za nią przepadam. Więc tak, nawet te najbardziej trujące, ale tylko po oczyszczeniu. W przeciwieństwie do ciebie nie jestem odporny na trucizny. A raczej, nie wyleczę się z nich tak jak ty. Po prostu wiem kiedy mogę coś zjeść, kiedy muszę nad tym dodatkowo popracować, a kiedy nie jest w ogóle warte moich starań.
Przyglądał mu się z ciekawością, widząc jego niemrawy uśmiech. Nie do końca wiedział, skąd się wziął, dlatego obserwował go przez chwilę czujnie, starając się jakkolwiek wybadać teren.
Pytałem Briana czy skupuje mięso bestii od łowców, z którymi nie ma podpisanej umowy handlowej — wytłumaczył na wszelki wypadek. Chyba nie chodziło o to, że zostawił go na chwilę samego? Chodziło?
Czasem naprawdę ciężko mu było zrozumieć czy zrobił coś nie tak. Dopiero po dojściu do domu przytrzymał mu drzwi, wpuszczając go do środka. Odstawił szybko zakupy w ostatniej chwili łapiąc wpadającego do środka Moraxa.
O nie, kolego. Idziemy się myć. Żadnych śladów łap na podłodze. Ale śmierdzisz błotem — odsunął go od siebie, marszcząc nos, nim spojrzał na Shane'a.
Rozpakujesz zakupy? Ja go szybko ogarnę — poprosił, przenosząc smoka pod ramię. Podszedł jeszcze do ciemnowłosego i pocałował go krótko, zgarniając jego długie włosy na jedno ramię.
Potem zrobię jedzenie. Chyba że chce ci się pociąć mięso adarożca w mniejsze kostki. Ale jeśli nie to zostaw to mi, żaden problem — uśmiechnął się do niego, zaraz znikając w łazience. Ostateczne starcie z Moraxem czas zacząć.
Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sro Lut 16, 2022 9:31 pm
Morax zaprotestował piskiem, jakby wyczuwał, co się święci. Wystarczająco bardzo, by Jonathan czuł uderzenia machającego ogona, gdy stworzenie próbowało ulokować się na jego ramieniu.
- Jasne, zrobię to - powiedział odnośnie zakupów, jednocześnie ściągając z siebie mokre ubrania, by zostawić je na wysuszenie. Dzięki mocy Jonathana były teraz delikatnie wilgotne, więc uznał, ze nie potrzebowały za wiele czasu na to, by znowu stały się w jednym kawałku. - Pomogę ci - pocałunek sprawił, że uniósł lekko kąciki ust do góry. - Powodzenia - życzył mu jeszcze, nim zniknął w łazience. Wiedział, czym kończyła się próba umycia Moraxa.
Zdecydowanie był pewny, że będzie próbować mu nawiać z wanny.
Samemu też udał się z zakupami do kuchni, gdzie zaczął wypakowywać poszczególne pakunki, odkładając je na odpowiednie miejsca. Aż stanęło na zakupionych eliksirach, które również miały swoje wyjątkowe miejsce w kuchni. I do niego właśnie podszedł.
Stanął bardziej na palcach, próbując wyciągnąć z tyłu szafki ostatnie fiolki eliksiru. Przy okazji wymiany, chciał sprawdzić ich obecny zapas, by mieć pewność, że nadaje się do użytku. Musnął palcami dziobek, po czym nagle on wyślizgnął mu się spod palców i przeturlał po szafce, by zaraz potem uderzyć go w głowie, pękając z łatwością. Płyn całkowicie rozlał się na jego ciało, powodując, że czuł się na moment jak całkowita niezdara.
Zamrugał oczami, powoli powracając do rzeczywistości po pierwszym szoku. Przesunął palec na policzek, gdzie płyn zaczął skapywać mu na kark, po czym nabrał go trochę i wsunął do ust.
- Błe - wysunął zaraz potem język, czując drętwienie nie tylko jego, ale też podniebienia. - To raczej nie Lód w płynie. Coś zepsutego? - wymamrotał z trudem, potrząsając głową, by pozbyć się resztek szkła z włosów. Rana na czole momentalnie zagoiła się, a pozostałości krwi starł przedramieniem, wzdychając cicho i mamrocząc coś pod nosem o własnym pechu. Nie tylko rozbił go sobie na głowie, co jeszcze prawie cały oblał się. Miejsca, z którymi zetknął się płyn, nieco łaskotały go, powodując zarazem wzrost temperatury. Potarł mimowolnie ślad na ręce.
Cudownie. Już dawno nie dałem się otruć - pomyślał kwaśno, schylając się na podłoże, by zebrać pozostałości po fiolce, które potem wyrzucił w miejsce, gdzie normalnie trzymali odpadki. Nie mogę tego nawet zmyć z siebie - oprócz ciepła w miejscu, gdzie płyn wchłonął w jego ciało, nie czuł wybitnej różnicy.
Poddał się momentalnie, powracając do sprzątnięcia po tym wydarzeniu i rozłożeniu reszty zakupów. Przygotował szybko odpowiednie naczynia do robienia jedzenia. Zaraz potem, zadowolony z siebie, szybko umył dłonie w kuchni, a potem sam kawałek adarożca, by wziąć się za krojenie mięsa. Nie zamierzał zostawiać Jonathanowi całej roboty, wiedząc, że i tak sporo robił dla niego, decydując się na uszykowanie posiłku. Uśmiechnął się mimowolnie do siebie, biorąc narzędzie do rąk i przykładając je do mięsa, zaczynając je kroić na mniejsze kawałki.
Czy nie jest tutaj nieco za ciepło?
Mimo chłodniejszej temperatury na zewnątrz, czuł, że zaczynało być mu gorąco. Nie wiedział też kiedy zaczął głośniej oddychać, pochylając się jeszcze bardziej nad surowym kawałkiem.
Co jest...?
To było dziwne odczucie. Jego ciało nagrzało się w nienaturalny sposób, a na twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.
Czy.. nie doceniłem...?
Typ trucizny o opóźnionym działaniu? Nie umiał sobie odpowiedzieć. Nóż wyślizgnął mu się z ręki, rozcinając przedramię i uderzając głucho o trawiaste podłoże, gdy Kassir cofnął się do ściany i osunął się na rozsunięte kolana, chwytając się za koszulkę, by próbować złapać oddech. Zaczynał odczuwać zawroty głowy. Rana zregenerowała się, wywołując jego moc, ale nie sprawiło to, że poczuł się lepiej. Miał wrażenie, że było odwrotnie. Coś postępowało w jego ciele, rozpalając jego żyły w poszczególnych częściach ciała. Oparł się plecami o ścianę, zaciskając palce mocniej, starając się złapać konkretny wdech. Im więcej czasu upływało, tym bardziej czuł, że niedbale ocenił wcześniejsze szkody.
Co... się... dzieje...
Skrzyżował nagle kolana, czując narastający dyskomfort i spadek sił.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Sro Lut 16, 2022 10:39 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Dzięki — uśmiechnął się ciepło w odpowiedzi, przystając na chwilę, by popatrzeć jak ściąga z siebie ubrania. Niestety, nie wszystkie interesujące go warstwy opuściły ciało Shane'a, wymamrotał więc coś cicho pod nosem i odwrócił się, znikając z Moraxem za drzwiami.
Jak będziesz mi utrudniał życie to cię utopię — zastrzegł z góry, wsadzając go do wanny. Cóż, nie było tragicznie. Ale nie było też dobrze. Morax zasuwał na lewo i prawo, raz po raz ślizgając się po powierzchni, kilka razy przewracając się w bok. Westchnął ciężko i sam się rozebrał, wchodząc razem z nim do wanny.
진정하다. 당신은 혼자가 아니야* — cały czas mówił do niego cichym, uspokajającym głosem, chociaż i tak kilka razy skrzywił się, gdy smok zostawił po sobie głębsze zadrapanie na jego udach czy rękach, próbując się wydostać. W końcu wysadził go na zewnątrz, umytego i pachnącego, susząc jednym machnięciem dłoni. Widział, jak od razu podbiega do drzwi i macha swoim jaszczurczym językiem, wpatrując się podejrzliwie w wannę. Przewrócił oczami na ten widok i wrócił do zajmowania się samym sobą, gdy do jego uszu dobiegł stłumiony dźwięk.
Postawił je momentalnie na sztorc, obracając się w stronę drzwi. Zdawało mu się? Nie usłyszał żadnego uderzenia o ziemię, przewrócenia się czy głośniejszych jęków. Mimo to darował sobie siedzenie w wodzie, czując wzbierający w nim niepokój.
Samo rozdzielenie z Shanem, nawet w ten głupi sposób, i tak obecnie sprawiało, że robił się bardziej nerwowy. Teraz jednak aż nazbyt czuł potrzebę znalezienia się obok niego, by upewnić się, że wyobraźnia po prostu płatała mu figle. Odłożył ubrania do prania i wyszedł do pokoju, wciągając jeszcze bokserki, luźne dresowe spodnie i pierwszą z brzegu bluzę Shane'a. Morax cały czas kręcił się pomiędzy jego nogami, podnosząc pyszczek ku górze z cichym popiskiwaniem.
Co, już nie jesteś obrażony? — zapytał, schylając się do niego, by podrapać go chwilę za uchem. Dopiero wtedy ruszył w stronę kuchni, machając na boki ogonem z drepczącym obok niego smokiem. Zdecydowanie nie spodziewał się jednak dostrzec Kassira w podobnym stanie.
Shane? — panika przemieszana z niepokojem mimowolnie wdarła się do jego głosu, gdy pokonał całe pomieszczenie w dwóch skokach. Trzy krótkie wdechy wystarczyły, by jego wzrok padł na spoczywający na trawie zakrwawiony nóż, mimo że nie widział żadnych głębszych ran na ciele ciemnowłosego. Jedynie dziwny zapach, którego nijak nie rozpoznawał.
Kucnął przed nim i wziął jego twarz w dłonie, unosząc ją do góry.
Shane, co się dzieje? — zwykłe pocięcie nigdy nie wywołałoby u niego podobnych reakcji. W końcu był osobą, która nawet po przebiciu mu brzucha na wylot nadal stała na nogach, śmiejąc mu się w twarz.


Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Czw Lut 17, 2022 10:01 am
Jace?
Nawet nie zdołał unieść głowy, nadal walcząc z organizmem w celu uspokojenia go. Jego usta wypuszczały raz za razem ciepłe pokłady powietrza, a ciało wydawało się płonąć wraz ze zderzeniem otoczenia. Wraz z upływem każdej sekundy jego stan nasilał, się, jednak pierwsze wrażenie zatrucia zaczynało ustępować. Tlen łaskawie pozwalał się wychwytywać, jednakże jego stan nie poprawił się w żadnym innym stopniu. Miał dodatkowe wrażenie, że to jedynie pogłębiało się, pogłębiając uczucie zagubienia i zarazem braku czegoś.
To Jace.
Jace, pomocy.

Dotyk na jego twarzy wysłał do mózgi przyjemne wibracje zarazem też dorzucając dodatkowy dyskomfort, tak, że na moment jego ciało całe zesztywniało, jakby został porażony prądem. Zaraz potem poruszył nieznacznie kolanami, rozluźniając uścisk na koszulce, by zaraz potem przenieść palce na jego ubiór, pociągając ku sobie. Słodkawy zapach eliksiru był wyczuwalny nawet dla niego, potęgując efekty, jakie oddziaływały teraz na niego. Wzrok, jaki wbił się w twarz rudego był rozkojarzony. Zarazem też był lekko zarumieniony.
- Cie - zdrętwiały język nie chciał współpracować, powodując problemy z wysławianiem się. - pło - pociągnął go ku sobie. -  Ciepło mi - powoli jednak zanikało i to wrażenie, chociaż jego głos był wyjątkowo cichy. -  Zrób coś... z tym... - krótki nakaz był zakończony puszczeniem bluzy. Rozszerzył nieco usta, oddychając ciężej. -  Czuję się... jakbym płonął... - jego ciało buntowało się momentalnie przez wypowiedziane słowa. -  Nie wiem... Eli... ksir... rozla... ny... na... mn - zaciął się momentalnie, biorąc głębszy wdech. Im dłużej był utrzymywany kontakt fizyczny, tym bardziej jego organizm zaczynał domagać się dodatkowej reakcji.
Ciemnowłosy był całkowicie bezbronny wobec obecnego stanu i nie ukrywał tego nawet. Jedynie na jego twarzy majaczył lekki uśmieszek, który wymieszany z mocno rozkojarzonym spojrzeniem i zarumienieniem mógł dawać całkowity obraz stanu Kassira. Przynajmniej powierzchniowy.
-  Powi. nno. Przej. Za... kilka... godz... in... - wykrztusił z siebie jeszcze, po czym wydał z siebie cichy jęk, na nowo poruszając kolanami. Uniósł dłonie, by potem zawiesić je na przedramionach Woloxa. Jego wzrok dodatkowo przekazywał bezradność wobec obecnego stanu.
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Czw Lut 17, 2022 10:56 am
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Nigdy wcześniej nie widział go w takim stanie.
Jasne, dość często wpędzał go w zakłopotanie, rumieniec czy bardzo krótkotrwałe obniżenie pewności siebie. Podobne akcje były dla niego najlepszym potwierdzeniem tego jak ciemnowłosy oddziałuje na jego uczucia. Zwłaszcza w bardzo bezpośredniej formie.
Ale teraz wyglądał, jakby ktoś obdarł go z wszelkich warstw obronnych, pozostawiając go samemu sobie. W dodatku nie zdawał sobie nawet sprawy, że jego zapach stał się dużo bardziej intensywny, mieszając młodemu Woloxowi w głowie. Był pewien, że dzięki porankowi będzie w stanie wytrzymać jeszcze do następnego dnia. Może nawet dłużej, po prostu będzie musiał poćwiczyć swoją silną wolę.
Tyle że w tym momencie jego silna wola właśnie postanowiła pojechać do innego regionu, zostawiając go samemu sobie. Zawinął ogon w coś na wzór luźnej sprężyny, rozchylając usta, by wypuścić spomiędzy nich rozgrzane powietrze, gdy Shane pociągnął go na siebie. Chyba tylko krótkie, płytkie wdechy sprawiały, że miał jeszcze jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Zadrżał pod jego dotykiem, lecz tym razem jego przekaz był zupełnie inny niż wcześniej.
Dwukolorowe ślepia w pełni przypominały teraz drapieżnika, okrążającego właśnie swoją ofiarę, by znaleźć dogodny moment do ataku. Napięcie w szczęce i ból promieniujący z kłów, sprawiły, że jęknął cicho, zasłaniając nos jak i usta dłonią. Nie, żeby miało to jakkolwiek pomóc. Zapach Shane'a wypełniał cały pokój.
Morax. Pokój. Już — wyrzucił z siebie, zagryzając mocno zęby na dolnej wardze. Wstał powoli, by wygonić smoka do sypialni. Był zbyt oszołomiony, by poczuć jakiekolwiek wyrzuty sumienia czy cokolwiek innego. Zamknął drzwi i wrzucił zakrwawiony nóż do zlewu. Musiał go przenieść. Musiał go przenieść, chociaż na krzesło.
Teraz.
Przestań.
T e r a z .
Nie da rady. Dłużej nie da rady. Doskonale wiedział, że powinien się kontrolować i mu pomóc. Być może w normalnej sytuacji udałoby mu się to bez większych problemów. Może nie, skoro pierwszy raz widział Shane'a od tej strony. Ale Jace był młody. Kompletnie nie radził sobie ze swoim okresem godowym, a postawienie przed nim jego partnera w podobnym stanie było dla niego niczym gwóźdź do trumny.
Z tą różnicą, że sam chętnie do niej wchodził. A może raczej w nią.
Poddał się w końcu całkowicie. Uklęknął przed nim i złapał go w pasie, przyciągając do siebie, tylko po to, by zaraz przygnieść go do trawy za nadgarstki w dużo wygodniejszej dla siebie pozycji. W końcu gdy siedział, nie miał do niego pełnego dostępu, tak jak teraz.
Kilka godzin.
To twoja wina, Shane — wyrzucił z siebie na jednym wydechu, wsuwając dłoń pod jego koszulkę, by przesunąć powoli palcami po jego brzuchu, celowo czyniąc ten ruch na tyle delikatnym, by dodatkowo wytrącać go z równowagi — jak mam zachować kontrolę, gdy widzę cię w takim stanie? A może zrobiłeś to celowo?
Zsunął wolną rękę w dół, zaciskając palce na jego udzie, by zmusić go do rozłożenia nóg, tylko po to, by zaraz samemu przesunąć się do przodu, całkowicie zmniejszając odległość pomiędzy nimi. Rzucił mu powłóczyste spojrzenie, przenosząc wygodnie jego nogę na swoje biodro, zupełnie jakby chciał go zachęcić do oplecenia go w pasie. Drugą ręką cały czas wędrował po jego brzuchu, zwiększając nieco nacisk, gdy wsunął palce na jego klatkę piersiową, przyciskając usta do boku jego szyi.
Pokaż mi. W których miejscach płoniesz — wymruczał nisko z cały czas uniesionymi sztywno uszami. Ręka podtrzymująca jego udo zsunęła się między jego nogi, gdy raz po raz dotykał go palcami przez materiał po wrażliwym miejscu, zaraz wracając nimi tam gdzie wcześniej.
Pokaż mi każde z nich. Musimy być pewni, że żadnego nie przeoczę — uniesiony ku górze kącik ust zdawał się emanować całą zebraną w nim prowokacją. Nie prezentował sobą nic ze standardowego przebłysku niewinności. Zabrał z niego ręce i wyprostował się, przesuwając językiem po dolnej wardze, sunąc po niej w ślad za nim kciukiem, nim nie ułożył obu dłoni na jego udach, przesuwając nimi niespiesznie od góry do dołu i z powrotem, specjalnie omijając sferę pomiędzy nimi.
Nie spiesz się, podobno mamy przed sobą kilka godzin — choć mimo zaczepnego uśmiechu, jego rozpalony wzrok zdecydowanie nie wskazywał na to, by faktycznie na tak długo miało mu starczyć cierpliwości, gdy już teraz trzymał się jej ostatkiem sił.
Shane Kassir
Shane Kassir

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Czw Lut 17, 2022 1:20 pm
Jonathan Everett
Jonathan Everett

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Czw Lut 17, 2022 3:35 pm
https://www.youtube.com/watch?v=XIRC3egIk3Q
Sponsored content

Mieszkanie Shane'a i Jace'a - Page 5 Empty Re: Mieszkanie Shane'a i Jace'a

Nie możesz odpowiadać w tematach